Polecany artykuł:
Sporo czasu trwała cisza w sprawie Jadwigi Emilewicz, która łamiąc obowiązujące przepisy związane z epidemią koronawirusa, wybrała się z synami na narty, a następnie postarała się o wydanie fałszywych papierów, uprawniających jej synów do narciarskiego „treningu” na stoku. Ten incydent z niesmakiem komentowali nawet posłowie PiS – klubowi koledzy Emilewicz, nie mówiąc o opozycji, niezależnych mediach i internautach. Jadwiga Emilewicz, posłanka z Poznania, była minister rozwoju, dopiero dzisiaj pokusiła się o wytłumaczenie stawiania siebie i swojej rodziny ponad prawem.
Nie powinnam była jechać
„Nie powinnam była jechać. Z pokorą przyjmuję krytykę internautów, mediów, klubowych kolegów i opozycji. To, co się wydarzyło, nie powinno mieć miejsca” – powiedziała Emilewicz w części wypowiedzi mającej być wyrazem skruchy. Ale to nie wszystko. Posłanka odwołała się do matczynych uczuć, mówiąc: „mama wygrała we mnie z posłanką”. Skandal z nielegalnym korzystaniem z narciarskiego stoku ujawnił TVN24. Chodziło o to, że synowie Emilewicz wzięli udział w zgrupowaniu narciarskim, niczym zawodowi sportowcy, pomimo lockdownu i zamknięcia stoków. Emilewicz wytłumaczyła się z tego dopiero po dwóch tygodniach. W wywiadzie udzielonym portalowi Interia przeprosiła za jazdę na nartach na Podhalu. Co ciekawe, Emilewicz dalej obstaje przy tym, że trening jej synów na stoku „był zgodny z przepisami prawa”. Przemilcza fakt, że licencje Polskiego Związku Narciarskiego zostały im wydane dopiero po niefortunnym incydencie.
Lockdown do końca wakacji! Wirusolog nie ma złudzeń. Restrykcje przedłużone do 2022 roku?!

i
Tak mało czasu z dziećmi
Krótko mówiąc, Emilewicz przyznaje, że „to wszystko było-najdelikatniej mówiąc-niestosowne”, a jednocześnie podkreśla: „mój wyjazd z dziećmi, ich trening, był zgodny z przepisami prawa”, chociaż opinia publiczna dowiedziała się z mediów, że licencje zostały wydane dopiero wtedy, gdy dziennikarze TVN24 zaczęli drążyć sprawę – konkretnie, dwa dni po „treningu” na stoku. Fakt ten potwierdził Polski Związek Narciarski. W tym kontekście słowa Emilewicz „niestety, mama wygrała we mnie z posłanką” są kroplą w morzu niewiadomych tej sprawy. Są też wyjątkowo niefortunne. Posłanka postanowiła rozbudować ckliwy wątek, tłumacząc: „Pomyślałam, że skoro przez te ostatnie pięć lat spędzałam tak bardzo mało czasu z dziećmi, a wszystko jest zgodne z przepisami, to mogę jechać”. I dalej: „Najbardziej boli, że konsekwencje spadają nie tylko na mnie, ale i na synów". No po prostu łza się w oku kręci z powodu tego kręcenia i przekręcania faktów.