Pod względem finansowym UEFA funkcjonuje w cyklu czteroletnim – od mistrzostw do mistrzostw. Owszem, coroczne rozgrywki Ligi Mistrzów i Ligi Europy generują potężne wpływy, lecz najczęściej nie pokrywają one rozmaitych kosztów: od nagród dla uczestniczących w nich klubów i „płatności solidarnościowe” dla tych, którzy się nie zakwalifikowali, przez wsparcie rozwoju futbolu w krajach członkowskich aż po utrzymanie samej organizacji – podaje "Puls Biznesu".
Sprawdź również: EURO 2016: Boniek i PZPN bogatszy o 14,5 mln euro. A piłkarze?
Lata chude i tłuste
Innymi słowy EURO dla UEFA jest tym samym, czym sezon narciarski dla górali – zebrane zyski muszą starczyć na dłużej. W przypadku europejskiej federacji piłkarskiej są to cztery lata. Organizatorzy Mistrzostw Europy nie mogą jednak narzekać. Z roku na rok duże imprezy futbolowe przynoszą coraz większe dochody. Wszystko za sprawą stale bogacącego się świata piłki nożnej – głównie dzięki coraz droższym licencjom do transmisji telewizyjnych.
W 1992 za sprzedaż licencji na pokazywanie turnieju rozgrywanego w Szwecji UEFA zarobiła równowartość 19 mln euro. Obecne szacunki mówią, że w tym roku analogiczna pozycja przyniesie aż miliard euro.
Na całym francuskim turnieju europejscy działacze mogą zarobić aż 1,9 mld euro (oprócz 1 mld z praw telewizyjnych, 400 mln euro pochodzi z praw komercyjnych, a pozostałe 500 mln ze sprzedaży biletów).
W tym roku piłkarskie mistrzostwa Europy są rekordowo dochodowe ze względu na poszerzenie liczby uczestników turnieju finałowego. Jak przypomina "PB" w tegorocznej edycji EURO jedynym istotnym gospodarczo krajem, którego reprezentacji zabrakło na turnieju jest Holandia. Tymczasem w 2012 r. zabrakło Turcji, Szwajcarii i Belgii, a w 2008 r nie było drużyn z Wysp Brytyjskich (w tym roku są aż cztery).
Zyski gospodarzy
Wszyscy zyskamy na organizacji EURO, szczególnie polska gospodarka. Pozytywne aspekty z przeprowadzania ME w Polsce i na Ukrainie przed 4 laty, odmieniano przez wszystkie przypadki. Prawdą jest, że dzięki piłkarskiej imprezie ogromnego przyspieszenia dostały nie tylko inwestycje sportowe, ale także w infrastrukturę. Same zyski dla gospodarza EURO są jednak znikome, jeśli w ogóle występują.
Szacuje się, że Polska wydała na ten cel ok. 100 mld zł (łącznie z Ukrainą mówi się o 145 mld zl), ale jak podkreślał wówczas przedstawiciel spółki PL.2012 (obecnie PL.2012+) w Polski Radiu, polskie koszty euro to zero złotych. Zdaniem Mikołaja Piotrowskiego, koszt EURO 2012 to "był tak naprawdę wyłącznie impuls do przyspieszenia inwestycji, które i tak byłyby zrobione".
Zobacz też: Najdroższe stadiony Europy. Wśród nich PGE Narodowy [ZDJĘCIA]
Sama budowa Stadionu Narodowego w Warszawie wyniosła 2 mld zł, ale po początkowych obawach, jest to jedyny polski obiekt poprzedniego EURO, który zaczął regularnie na siebie zarabiać. Głównie za sprawę bogatej oferty kulturalno-biznesowej oraz stałego udziały na Narodowym polskiej reprezentacji. Łącznie na wszystkie obiekty na EURO 2012 wydano 10 mld zł. Aż sześciokrotnie więcej wyłożyli Francuzi na budowę i modernizację dziesięciu aren obecnych ME.
Jak fundusze wyłożone przez kraj gospodarza zwracają się w postaci dochodów? Kibice w czasie miesięcznej imprezy zostawili w naszym kraju 700-800 mln zł. Odważniejsze kalkulacje Instytutu Turystyki mówiły nawet o 1 mld złotych.
Ale EURO generuje koszty nawet długo po imprezie – za sprawą konieczności utrzymania wielu stadionów, szczególnie tych na których na co dzień nie grają topowe kluby piłkarskie.
Portugalia w 2004 roku odnowiła i zbudowała 10 obiektów na ME. Obecnie tylko 3 z nich przynoszą zyski. Mowa o dwóch stadionach w Lizbonie (należą do Sportingu i Benfiki) oraz stadionie FC Porto. Kluby te dzięki dobrej grze i regularnym występom w europejskich rozgrywkach klubowych, są w stanie udźwignąć takie wydatki.
Gospodarze EURO w 2008 r. - Austria i Szwajcaria, postawiły na stadiony z tymczasowymi trybunami, które po imprezie rozmontowano. Pomysł dobry, ale wykonanie przyniosło wiele problemów natury architektonicznej.
Współczesna piłka nożna toczy ogromną fortunę. Organizacje imprez sportowych innych dyscyplin bledną przy próbnie porównania.
Tegoroczne ME w piłce ręcznej Polsce kosztowały Polski Związek Piłki Ręcznej ok. 45 mln zł (ok. 10 mln euro) – zdradza Marcin Herra, wiceprezes ZPRP i szef Komitetu Organizacyjnego mistrzostw Europy piłkarzy ręcznych. To 98 proc. całkowitych kosztów imprezy, resztę (400 tys. euro), Polacy otrzymali od europejskiej federacji.