
Prezydent USA, Donald Trump, ogłosił wprowadzenie stałej 10-procentowej taryfy celnej na większość importowanych towarów. Choć jego decyzja bezpośrednio dotyczy amerykańskiego rynku, jej skutki mogą rozlać się po całym świecie – również po Polsce. Analitycy ostrzegają przed efektem domina: globalny handel może spaść nawet o 5%, a to z kolei wpłynie na ceny towarów, które codziennie trafiają do polskich sklepów – od telewizorów i pralek, po produkty spożywcze, które wymagają importowanych surowców, opakowań czy komponentów z Azji.
"The New York Times" podaje, że według analityków Oxford Economics, skala zakłóceń w handlu może być porównywalna do tej z czasów pandemii COVID-19. To oznacza utracone miliardy dolarów wartości towarów i usług oraz spadek światowego wzrostu gospodarczego o około 1 punkt procentowy. Spadek wymiany handlowej o 5% to nie tylko mniej towarów na półkach – to także rosnące ceny i niepewność inwestorów. W praktyce może to oznaczać mniejsze dostawy podzespołów elektronicznych, ograniczenia w dostawach półprzewodników, a nawet spadek dostępności niektórych produktów codziennego użytku.
Ucierpią zwłaszcza kraje rozwijające się, które — choć niewiele handlują bezpośrednio z USA — dostarczają surowce jak ropa czy miedź. Spadki cen tych towarów uderzą w ich dochody budżetowe. Przykładowo Nigeria, eksporter ropy, może mieć poważne trudności z obsługą długu publicznego. Jak podkreśla "The New York Times", wiele z tych negatywnych skutków można było ograniczyć, gdyby taryfy wprowadzano w sposób uporządkowany i przemyślany. A jeśli w USA dojdzie w tym roku do recesji, to właśnie chaotyczna implementacja może być decydującym czynnikiem, który pchnął gospodarkę w przepaść.
Decyzja Donalda Trumpa. Polska nie jest celem, ale może dostać rykoszetem
Polska, choć nieobjęta bezpośrednio nowymi taryfami, znajduje się w centrum europejskiego łańcucha dostaw. Media wskazują, że jeśli ucierpi niemiecki przemysł, mogą ucierpieć też polscy poddostawcy. Jeśli spadnie globalny popyt, polscy producenci stracą rynki zbytu. Wzrost cen komponentów czy surowców z Azji i USA może uderzyć w polskich producentów AGD, elektroniki, motoryzacji i branży spożywczej.
Ekonomiści wskazują na szczególnie wrażliwe grupy produktów:
- Elektronika i AGD – smartfony, telewizory, konsole, laptopy, a także pralki i lodówki, które bazują na podzespołach importowanych z Azji.
- Części samochodowe – zwłaszcza do aut elektrycznych i hybryd, których produkcja opiera się na półprzewodnikach i bateriach z Chin.
- Żywność przetworzona – produkty, które zawierają składniki importowane (np. przyprawy, oleje roślinne, dodatki technologiczne), mogą zdrożeć w wyniku presji kosztowej na producentów.
Osłabiony kurs złotego? "Kolejne wyzwanie w walce o stabilne ceny w Polsce"
Niepewność związana z polityką handlową USA może również osłabić złotego. Inwestorzy w takich momentach często przenoszą kapitał do bezpieczniejszych walut, co może wpłynąć na kursy i koszty importu. – Nawet jeśli Polska nie zostanie formalnie objęta żadnymi taryfami, może odczuć skutki globalnego zamieszania, które podniesie ceny i obniży siłę nabywczą konsumentów – podkreślają specjaliści.
Wszystko wskazuje na to, że decyzje Donalda Trumpa będą miały daleko idące konsekwencje. Dla globalnej gospodarki – oznaczają ryzyko spowolnienia i destabilizacji. Dla Polski – kolejne wyzwanie w walce o stabilne ceny i przewidywalne dostawy. Jedno jest pewne: nowa wojna handlowa dopiero się zaczyna, a jej skutki będziemy odczuwać przez wiele miesięcy.