Nadszedł bardzo trudny czas dla oszczędnych. Nie wiadomo, gdzie lokować pieniądze, by nie zżerała ich inflacja. Porady, by kupić nieruchomość czy sztaby złota raczej są dla osób o wypchanych portfelach. A co ma powiedzieć ktoś, kto odkłada każdego miesiąca po 200 zł i lokował pieniądze w lokatach? Teraz przy rekordowo niskim oprocentowaniu lokat i wysokiej inflacji po prostu to się nie opłaca. I co ciekawe, nie opłaca się samym bankom, które coraz odważniej modyfikują swoją ofertę dla oszczędzających. Okazuje się, że ING w od 9 lutego 2021 r. w przypadku klientów indywidualnych wycofano depozyty półroczne, roczne i dwuletnie w złotówkach oraz roczne i dwuletnie w euro i dolarach. Z kolei przedsiębiorcy nie będą mogli już dłużej korzystać z lokat sześciomiesięcznych i dwunastomiesięcznych w złotówkach. Podobne kroki zrobiły także duże banki: PKO BP i Pekao.
Dlaczego prowadzenie lokat nie opłaca się bankom i samym klientom? Oczywiście to wspomniane już inflacja przekraczająca 3 proc. i niskie oprocentowanie nawet na poziomie 0,1 proc. spowodowane utrzymaniem na rekordowo niskim poziomie stóp procentowych, ale i nadpłynność sektora, czyli nieustannie rosnąca baza depozytowa przy zmniejszonym popycie na kredyty. Warto jeszcze dodać, że wciąż obowiązuje tak zwany podatek Belki, jaki odprowadza się od wypracowanych zysków, które i tak są śmiesznie niskie. Przy zdeponowaniu 10 tys. na rok można zarobić....ok. 10 zł.