Ekspansji i uzupełnianiu braków kadrowych sprzyjają wyniki polskich przedsiębiorstw. 68 proc. badanych co najmniej dobrze oceniało swoją sytuację finansową, podczas gdy źle – tylko 4 proc. Biorąc pod uwagę powyższe wskazania z pewnym dystansem należy podejść do ocen koniunktury w gospodarce w najbliższym półroczu. Przedsiębiorcy byli bowiem bardzo ostrożni: jedynie 22 proc. spodziewało się wzrostu, a aż 21 proc. recesji. Zdecydowanie lepiej patrzyli oni na otoczenie ekonomiczne w połowie 2014 r., gdy polska gospodarka zaczynała wyraźnie przyśpieszać po okresie spowolnienia – 9 kwartałów temu różnica między pozytywnymi i negatywnymi prognozami sięgała 28 p.p.
Czytaj: Chroń własność intelektualną swojej firmy
Zdaniem Jeremiego Mordasewicza, doradcy zarządu Konfederacji Lewiatan to tłumaczy, dlaczego przedsiębiorcy wstrzymują się z inwestycjami mimo dobrej sytuacji finansowej, a jednocześnie zwiększają zatrudnienie. – Niepewność powoduje, że wolą zwiększyć zatrudnienie, które zawsze można zredukować, niż ryzykować inwestycje w środki trwałe, z których nie da się wycofać bez znacznych strat. Obecny wzrost gospodarczy 3 proc. przy wzroście zatrudnienia o 1 proc. oznacza, że wzrost produktywności wyhamował do 2 proc. Tak wolny wzrost produktywności uniemożliwia szybszy wzrost wynagrodzeń mimo rosnących oczekiwań pracowników. Wyższe kwalifikacje pracowników i lepsza organizacja pracy mogą zwiększyć produktywność, ale bez zwiększenia stopy inwestycji niemożliwe będzie przyspieszenie – mówi.
Mniej chętnie niż do zwiększania zatrudnienia pracodawcy podchodzą do dawania pracownikom podwyżek. - Najniższa od 25 lat stopa bezrobocia oraz świetne wyniki firm sprawiają, że pracownicy dużo śmielej podchodzą do rozmów o podwyżkach wynagrodzeń. Widzimy jednak, że wiele firm planuje zwiększenie zatrudnienia, a sporo mniej planuje zwiększyć wynagrodzenia. Dlatego pracownicy często po prostu decydują się zmienić miejsce pracy na lepszą ofertę, niż negocjować wynagrodzenie z dotychczasowym pracodawcą. W wielu firmach obserwujemy utrzymujący się wysoki poziom rotacji pracowników – zaznacza Agnieszka Bulik, ekspertka rynku pracy, dyrektor ds. prawnych firmy doradztwa personalnego Randstad.
Czytaj: ZUS: Sprzedaż zadłużonej firmy nie uwalnia od długów
O tym, że głównym powodem zmiany pracy jest niezadowolenie pracownika z otrzymywanej pensji otwarcie mówią też badani pracodawcy. Kadrowcy zauważają, że aż 33 proc. odchodzących ze swoich miejsc pracy osób deklaruje, że lepsze wynagrodzenie w nowej firmie jest głównym motorem ich decyzji. Co piąty odchodzący z miejsca pracy wskazywał względy osobiste (21 proc.) lub plan przejścia na emeryturę (8 proc.). Zdecydowanie rzadziej motywacje dotyczyły potrzeby rozwoju (4 proc.) czy awansu (3 proc.).
Raport Randstad pokazuje, że w ciągu ostatniego półrocza nowych ludzi do pracy szukało aż 82 proc. firm. Niepokojące jest, że pośród poszukujących nowych kadr tylko 37 proc. wypełniło wszystkie wakaty zgodnie ze swoimi oczekiwaniami, podczas gdy jeszcze w lutym bieżącego roku odsetek ten wynosił 50 proc. 31 proc. pytanych firm zatrudniło finalnie mniejszą liczbę ludzi z poszukiwanymi kwalifikacjami, a 21 proc. musiało pogodzić się z ograniczeniem swoich oczekiwań względem kwalifikacji pracowników. Aż 7 proc. przedsiębiorstw w ogóle nie zatrudniło poszukiwanych osób.
Okazuje się, że największe problemy firmy mają z zatrudnianie robotników wykwalifikowanych i techników – aż 45 proc. badanych przyznało, że osoby z tej grupy są trudno dostępne na rynku pracy. Mistrzowie i brygadziści to druga oceniana jako najmniej dostępna grupa poszukiwanych kandydatów – wskazana przez 35 proc. badanych. Zaraz po nich, wskazywano inżynierów (34 proc.). Tymczasem wydaje się, że na rynku nie ma problemu z pozyskaniem pracowników biurowych i administracyjnych: 56 proc. respondentów określało dostępność w tej grupie kandydatów do pracy jako dużą.
MK