- KNF tylko grozi palcem, do tej pory nie podjęła żadnych konkretnych działań. (…) Minął miesiąc od kiedy prezydent Andrzej Duda złożył swój projekt ustawy (dotyczącej frankowiczów - red.), by KNF wyliczyła jej skutki. Niestety dla KNF-u to za mało. KNF uważa, że ankiety, które wysyła są wystarczające. My uważamy, że nie. One nie dają odpowiedzi na podstawowe pytania, ile już system bankowy, te kilka banków w Polsce, zarobiło na oszustwie, na naciąganiu obywateli" - mówił Mariusz Zając ze Stowarzyszenia Kredytobiorców "Stop Bankowemu Bezprawiu", które zorganizowało poniedziałkową pikietę w Warszawie.
Sprawdź też: Propozycja ws. frankowiczów uderzy w banki? Zapłacą aż 44 mld złotych
Z kolei Komisja Nadzoru Finansowego argumentuje, że stale zbiera dodatkowe informacje z banków. W rozmowie z PAP rzecznik prasowy KNF Łukasz Dajnowicz wyjaśniał, że Komisja liczy skutki prezydenckiego projektu dla stabilności polskiego systemu finansowego. - Zakończenie i przedstawienie wyliczeń jest planowane w marcu po przedyskutowaniu informacji na posiedzeniu Komisji - powiedział Dajnowicz. Dodał, że w skład KNF wchodzą też przedstawiciele prezydenta, NBP i ministerstwa finansów.
W prezydenckim projekcie ustawy o pomocy frankowiczom, który został przedstawiony 15 stycznia przez Kancelarię Prezydenta, pojawił się termin "kurs sprawiedliwy". Co on oznacza? To kurs, który ma być stosowany przy restrukturyzacji kredytów walutowych zaciąganych przez konsumentów (głównie dotyczy to frankowiczów, który wzięli kredyty mieszkaniowe). Ma on wynikać z porównania kosztów kredytu dominowanego albo indeksowanego do kredytu branego przez konsumentów w złotych. Ten kurs sprawiedliwy jest różny. Kurs sprawiedliwy ma być ustalany indywidualnie dla każdego kredytu i stosowany do końca trwania umowy. Aby obliczyć kurs sprawiedliwy, kredytodawca będzie zobowiązany do ustalenia wysokości raty tzw. kredytu hipotetycznego.
Źródło: TVN24 BiŚ/PAP