Stopy procentowe będą zależeć od inflacji
Prezes NBP Adam Glapiński zaznaczył w odpowiedzi na pytania PAP Biznes, że wypowiada się bezpośrednio po jednodniowym posiedzeniu niedecyzyjnym RPP, zakończonym we wtorek 20 sierpnia.
„W ostatnich miesiącach Rada utrzymywała stopy procentowe NBP na niezmienionym poziomie i dziś wiemy, że było to działanie słuszne. Udało się szybko obniżyć inflację z wysokich poziomów bez nadmiernych kosztów dla gospodarki. Przez niemal pół roku dynamika cen kształtowała się na poziomie zgodnym z celem. Jednocześnie, tak jak się spodziewaliśmy, w lipcu inflacja wzrosła. Co do dalszych decyzji Rady, to wielokrotnie podkreślałem, że podejmowane są one z uwzględnieniem dostępnych w danym momencie informacji dotyczących perspektyw inflacji i aktywności gospodarczej” – napisał Glapiński.
„Rada nie planuje decyzji z wyprzedzeniem, a wszelkie wypowiedzi dotyczące przyszłych działań Rady mają charakter warunkowy. Przyszłe decyzje będą zależne od szeregu czynników wpływających na procesy cenowe, w tym od dynamiki wynagrodzeń, wzrostu konsumpcji, ale też sytuacji gospodarczej za granicą i decyzji dotyczących cen energii, które mogą też wpłynąć na oczekiwania inflacyjne. W zależności od kombinacji tych czynników, przestrzeń dla obniżek stóp procentowych może pojawić się wcześniej lub później. Nie można wykluczyć, że sytuacja gospodarcza rozwinie się w takim kierunku, że dyskusja o dostosowaniu polityki pieniężnej będzie zasadna wcześniej niż w 2026 r., gdy będziemy mieli pewność, że inflacja osiągnie szczyt, a prognozy pokażą, że obniża się trwale w kierunku celu” – dodał.
Zaznaczył, że wszystko będzie zależało od napływających informacji i oceny perspektyw makroekonomicznych przez Radę Polityki Pieniężnej. Na konferencji prasowej na początku lipca Glapiński informował, że przy rosnącej inflacji, co wg ostatniej projekcji ma nastąpić od lipca br. do ok. połowy 2025 r., można zapomnieć o obniżce stóp procentowych, a taka możliwość może pojawić się najwcześniej w 2026 r.
Gospodarka w dołku
Glapiński odnotował w najnowszej odpowiedzi dla PAP Biznes, że w ostatnich tygodniach na światowych rynkach obserwowano podwyższoną zmienność po serii gorszych od oczekiwań danych, przede wszystkim z amerykańskiego rynku pracy. Jego zdaniem wpisuje się to w scenariusz nieco wolniejszego od wcześniej prognozowanego wzrostu w niektórych gospodarkach.
„Szczególnie istotne dla aktywności w Polsce są perspektywy wzrostu w naszym najbliższym otoczeniu, w tym w strefie euro, a zwłaszcza w Niemczech, które od dłuższego czasu balansują na granicy recesji. Niestety, póki co brakuje tam sygnałów poprawy, a tak wyczekiwane ożywienie ciągle odsuwa się w czasie. Słaby popyt zewnętrzny ciąży niestety eksporterom, co uwidacznia się nie tylko w danych o sprzedaży zagranicznej, ale też w słabych odczytach produkcji przemysłowej” – wskazuje prezes NBP.
„Za granicą stopniowo zanika też groźba powrotu wysokiej inflacji. W Stanach Zjednoczonych kontynuowany jest proces dezinflacji. W strefie euro dynamika cen ustabilizowała się na stosunkowo niskim poziomie. Perspektywy w tym zakresie wydają się korzystne, czemu dodatkowo sprzyja pewne obniżenie się światowych cen ropy naftowej na przestrzeni ostatnich tygodni. W tych warunkach rzeczywiście nasiliły się oczekiwania rynkowe na obniżki stóp procentowych w głównych gospodarkach” – dodał.
W ocenie prezesa NBP coraz istotniejsza dla perspektyw polskiego PKB będzie sytuacja w otoczeniu naszej gospodarki, przy czym zbyt wcześnie jest na ocenę skutków wyższego od prognoz odczytu PKB za II kw. (3,2 proc. rdr vs konsensus 2,8 proc.).
„Ostatnie dane z polskiej gospodarki sugerują, że ożywienie gospodarcze nabrało tempa. Wstępny odczyt PKB za II kwartał br. okazał się nawet wyższy od prognoz, za co prawdopodobnie odpowiadał silny popyt konsumpcyjny w warunkach nadal szybko rosnących wynagrodzeń. Na razie jest zbyt wcześnie, by ocenić, czy te lepsze dane zmieniają perspektywy wzrostu gospodarczego. Tym bardziej, że wcześniejsze dane o eksporcie, produkcji przemysłowej czy budowlano-montażowej sugerowały nieco mniejszą skalę ożywienia” – napisał Glapiński.
„Tak czy inaczej, obserwowany obecnie silny wzrost wynagrodzeń nie będzie trwał wiecznie, bo w przyszłym roku ani płaca minimalna, ani wynagrodzenia w sektorze publicznym nie wzrosną już zapewne tak znacząco. To z kolei przełoży się z czasem na niższą dynamikę konsumpcji, co sprawi, że coraz istotniejsza dla perspektyw polskiego PKB będzie sytuacja w otoczeniu naszej gospodarki. Uwarunkowania za granicą będą także oczywiście odgrywały istotną rolę w kształtowaniu się procesów cenowych w Polsce” – dodał.
Kiedy inflacja odpuści?
Prezes NBP wskazał, że według projekcji banku centralnego w najbliższych kwartałach inflacja CPI ma zostać podwyższona, a w 2026 r. wrócić do celu. Zaznaczył, że te przewidywania są oczywiście oparte na szeregu założeń, w tym dotyczących dalszego kształtowania się cen energii, które – jak założono zgodnie z obowiązującym stanem prawnym – w styczniu 2025 r. ponownie istotnie wzrosną wraz z wygaśnięciem działań osłonowych.
„Tak jednak nie musi się stać, bo kwestią otwartą pozostaje, czy rzeczywiście te działania nie zostaną w jakiejś formie przedłużone. A to z kolei mogłoby obniżyć ścieżkę inflacji w przyszłym roku. Dodatkowym czynnikiem dezinflacyjnym może być też słabsza koniunktura za granicą, o której wspominałem. Ale ryzyka nie są bynajmniej skierowane w jedną stronę" - napisał prezes NBP.
"Dynamika cen może się także okazać wyższa od prognoz, gdyby ożywienie gospodarcze postępowało szybciej, a dostosowanie dynamiki wynagrodzeń było bardziej rozłożone w czasie. Mogłoby to w szczególności zwiększać uporczywość inflacji cen usług, których dynamika na dziś pozostaje podwyższona. Słowem, zarysowana w lipcowej projekcji ścieżka inflacji jak zwykle obarczona jest niepewnością” – dodał. Najbliższe decyzyjne posiedzenie RPP zaplanowano na 3-4 września.