Od blisko roku toczy się postępowanie antymonopolowe przeciwko powołanej przez Google spółce Alphabet (dawniej Google Corp.). Zostało ono wszczęte wskutek skarg na Google, jakie wpływały do KE ze strony innych firm. Pod lupę trafiły m.in. umowy podpisywane między Google a producentami urządzeń mobilnych.
Komisarz ds. Konkurencji, Margrethe Vestager, chce sprawdzić, czy Google nakłania producentów smartfonów i tabletów do fabrycznego wgrywania „googlowskich" aplikacji. KE dąży do tego, aby to użytkownicy decydowali, które produkty ściągać na swoje urządzenia.
Zarzuty stawiane Google przez Komisję Europejską są poważne. Po pierwsze, amerykańskie przedsiębiorstwo mogło zaszkodzić rozwojowi rynku aplikacji i usług mobilnych. Sprzeciw wzbudza fabryczne instalowanie na urządzeniach z systemem Android takich produktów, jak Google Maps czy Gmail. KE sprawdza, czy koncern nakłaniał, albo wręcz zmuszał producentów smartfonów i tabletów do tego typu praktyk.
Może zainteresować cię także: Płatności mobilne za pomocą selfie? Już opatentowano pierwsze pomysły
Po drugie, niewykluczone jest, że koncern ograniczał możliwości rozbudowy i wykorzystania systemu konkurencyjnego dla Androida, tzw. Google forks. Po trzecie, Google miał uzależniać działanie niektórych swoich aplikacji i usług od instalowania innych lub wykorzystywania ich w pakiecie z innymi firmowanymi przez niego produktami.
KE ma szczególne zastrzeżenia do popularnej na europejskim rynku porównywarki cenowej – Google Shopping. Amerykańska korporacja rzekomo posługiwała się również tym produktem, aby działać na własną korzyść. Komisja Europejska może nałożyć na spółkę dużą karę, ale na razie negocjuje czas, jaki Google potrzebuje na złożenie wyjaśnień.
Przedsiębiorstwo już wcześniej dostało od KE ostrzeżenie – pisemną informację o wątpliwościach, jakie wzbudziły jego działania. Najgorszy dla Google scenariusz zakłada, wyniki wyszukiwania były manipulowane tak, aby użytkownicy wybierali firmowane przez niego produkty.
Jeżeli Komisja Europejska uzna, że Google narusza zasady wolnej konkurencji, grzywna nałożona na spółkę może sięgnąć nawet 10 proc. jej obrotów. W przełożeniu na liczby oznaczałoby to 7,4 mld dolarów kary.
Przeczytaj również: Twórca Facebooka będzie szukał życia pozaziemksiego. Pomysł popiera Hawking
Podobny przypadek miał miejsce pod koniec zeszłego roku w Rosji. Jak poinformował Yandex – właściciel największej rosyjskiej przeglądarki internetowej, Google postanowiło usunąć jego produkt ze wszystkich urządzeń marki Fly. Jest to drugi po Samsungu dostawca smartfonów na rosyjskim rynku.
Ministerstwo Rozwoju Gospodarczego Federacji Rosyjskiej nałożyło na Google karę za monopolizowanie rynku. Tak został zinterpretowany fakt, że Google instalowało fabrycznie na urządzeniach mobilnych z Androidem swoje własne aplikacje i usługi. Teraz Yandex, dla którego amerykańskie przedsiębiorstwo stanowi bezpośrednią konkurencję, wspiera unijne śledztwo przeciwko Google.
Dwie trzecie smartfonów w Europie pracuje na Androidzie. W zeszłym roku przychody z reklam wyświetlanych na instalowanych fabrycznie aplikacjach Google wyniosły aż 11 mld dolarów.
O tarapatach giganta zrobiło się głośno na całym świecie. Pisały o nich m.in. „The New York Times", „Financial Times" i „Wall Street Journal".
Źródła: ekonomia.rp.pl, antyweb.pl, biznes.gazetaprawna.pl, wirtaulnemedia.pl, polskieradio.pl, dobreprogramy.pl