Zakaz handlu w niedziele to pomysł Krajowego Sekretariatu Banków, Handlu i Ubezpieczeń NSZZ „Solidarność", który złożył w Sejmie obywatelski projekt ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele. W marcu rząd zarekomendował dalsze prace nad projektem i zgłosił co najmniej kilkanaście uwag do pierwotnej wersji ustawy.
Zobacz także: Handel w niedziele. Szczegóły projektu „Solidarności”
Już teraz wiadomo, że zakaz handlu w niedziele zacznie obowiązywać nie wcześniej niż w 2018 roku. Informacje te potwierdziła minister rodziny, pracy i polityki społecznej, Elżbieta Rafalska. Członkowie sejmowej podkomisji stałej do spraw rynku pracy mają przygotować nowy projekt.
Może cię zainteresować: Zakaz handlu w niedzielę do zmiany. Związkowcy łagodzą swoje stanowisko
Kością niezgody stała się liczba niedziel, kiedy miałby obowiązywać zakaz. Resort rodziny obstaje przy tym, aby w każdym miesiącu dwie niedziele były wolne od handlu. A to oznacza, że i tak pracownicy centrów handlowych oraz innych punktów czynnych siedem dni w tygodniu musieliby przebywać na czterech zmianach. Warto zaznaczyć, że w niedziele i świętach w marketach na terenie kraju pracuje około miliona osób, z czego 80 proc. stanowią kobiety.
Przeczytaj również: Zakaz pracy w niedzielę w całej Unii? Tego chce Sojusz
Adam Abramowicz, poseł PiS, powołał się na te dane i zaproponował, aby inaczej rozdysponować pracowników, którzy i tak spędzaliby weekend w pracy. Parlamentarzysta chciałby, aby w każdą niedzielę sklepy były czynne, ale krócej. Ograniczenie godzinowe obowiązywałoby wszystkich, bez żadnych wyjątków. Oznacza to, że nawet apteki byłyby zamykane o wcześniejszej porze. Jak podkreślił Abramowicz, tego typu przepisy bardziej satysfakcjonowałyby galerie handlowe. Poseł zdradził Robertowi Stanilewiczowi, gospodarzowi programu „Bilans", że próbuje przekonać do swojej racji wiceministra rodziny, Stanisława Szweda.
Oprac. na podst. tvn24bis.pl