Otóż pani premier podczas wizyty w Lesznie zakomunikowała, że w 2019 r. być może uda się poszerzyć formułę sztandarowego programu PiS 500 plus na pierwsze dziecko. Jak łatwo się domyślić, wypowiedź ta nie była konsultowania ani z Ministerstwem Finansów, ani z resortem rodziny, ani tym bardziej z szefem rządu, więc błyskawicznie posypały się dementi. Ale informacja poszła w Polskę – ja dobra Beata Szydło chcę dać 500 plus każdemu dziecku, a ten zły i skąpy Morawiecki uzależnia wszystko od pieniędzy w budżecie. Nie wiem, czy elektorat da się na to nabrać, ale przypuszczam, że na Nowogrodzkiej punktów to Beacie Szydło nie przysporzyło.
Zobacz koniecznie: Austria przedstawia alternatywę dla 500 plus. Czym się różni od polskiego programu?
Pomińmy jednak polityczne wojenki na górze i skupmy się na chwilę, na samej propozycji objęcia każdego dziecka programem 500 plus. Jeżeli przyjmiemy, a tak deklarował rząd, że jest to program, który ma pobudzić dzietność, to absolutnie mija się to z celem. Jeżeli założyć, że obok prodzietności istotny jest socjalny aspekt projektu, to obejmowanie nim każdego dziecka bez względu na dochód rodziców jest irracjonalne. Tak czy inaczej propozycja pani premier nie tylko nie była konsultowana, ale i nie była przemyślana. Co nie znaczy, że 500 plus nie można i nie należy modyfikować.
Warto się zastanowić nie tylko nad waloryzacją progów, ale i nad tym, czy na trzecie i kolejne dzieci tej kwoty nie zwiększać.