
Dlaczego prace nad cyfrowym podatkiem w Polsce tak się ślimaczą, tymczasem inne kraje jak Wielka Brytania i Francja potrafiły wprowadzić podatek, a nam od wielu lat się nie udaje?
Ten podatek jest bardzo sprawiedliwy. Przyczyn upatrywałbym w naszych relacjach ze Stanami Zjednoczonymi, które są z różnych względów głębsze, jak chociażby z powodów bezpieczeństwa. Sam Google zarabia w Polsce na reklamie prawdopodobnie ponad 2,5 mld zł. Jeżeli wzięlibyśmy pod uwagę przykładowo 5 procentowy podatek cyfrowy to są setki milionów złotych. To bardzo dużo, zwłaszcza jeżeli te pieniądze moglibyśmy przeznaczyć na rozwój polskich startupów, walkę z dezinformacją albo na dofinansowanie UOKiK czy UKE, które nie mają środków rozwijanie kompetencji cyfrowych.
Jak zatem rozmawiać z monopolistą?
Francuscy wydawcy na przykład mają ogromne wsparcie państwa. W momencie, w którym Google ogłosił swój test, polegający na wyłączeniu w kilku krajach 1% użytkowników treści informacyjnych, rząd francuski natychmiast zapowiedział wprowadzenie kar rzędu 900 tys. euro i natychmiast Google wycofał się z tego pomysłu.
Czyli silne wsparcie rządu?
Tak, silne wsparcie państwa i jego instytucji. Wspólny front może dać rezultaty w rozmowach z gigantami technologicznymi.
A w Polsce to się rozjeżdża?
Nie, widzimy duże wsparcie i zaangażowanie ministra cyfryzacji. Jednak patrząc na działania Francuzów, wydaje się, że poszczególne ministerstwa, finansów, cyfryzacji, kultury mogą wykazać się większym zdecydowanie wobec cyfrowych korporacji.
To ile tracą polscy wydawcy na monopolu Google?
Nie traktuję tego w kategorii straty. Z raportu przygotowanego na zlecenie Związku wynika, że blisko 80 mln euro powinno trafiać do mediów. Niemniej jednak to jest trudne do precyzyjnego określenia, ponieważ nikt łącznie z rządem nie wie ile Google w Polsce zarabia. Oni tego nie raportują na poziomie krajowym tylko na poziomie zagregowanym do Europy. Wszystko opiera się na szacunkach i prognozach.