- Analiza danych rządowych ujawnia, jak nowa ustawa wpłynie na rentowność ponad 150 tysięcy polskich firm opierających swój model biznesowy na zleceniach
- Przeniesienie uprawnień sądu na inspektorów pracy fundamentalnie zmienia zarządzanie ryzykiem i wymaga aktualizacji dotychczasowej strategii biznesowej
- Eksperci rynku wskazują, że nowe przepisy mogą znacząco podnieść koszty pracy, co bezpośrednio zagraża płynności finansowej zwłaszcza w sektorze MŚP
- Jak zmiana kontraktów B2B na umowy o pracę wpłynie na optymalizację podatkową i zwrot z inwestycji w twojej organizacji?
- Złagodzenie przepisów nie eliminuje konieczności przygotowania firmy na transformację, która wpłynie na jej długoterminowy rozwój i przewagę konkurencyjną
Inspektor zamiast sądu. Decyzja administracyjna zastąpi wyrok
Państwowa Inspekcja Pracy ma otrzymać nowe, potężne narzędzie do walki z tak zwanymi umowami śmieciowymi. Zgodnie z projektem ustawy, który 4 grudnia 2025 roku zaakceptował Stały Komitet Rady Ministrów, inspektorzy będą mogli samodzielnie, na mocy decyzji administracyjnej, przekształcać umowy cywilnoprawne (takie jak umowy zlecenia, o dzieło czy kontrakty B2B) w standardowe umowy o pracę. Głównym celem tej zmiany jest radykalne przyspieszenie dochodzenia swoich praw przez pracowników, którzy obecnie muszą czekać na wyrok sądu średnio dwa do trzech lat. Reforma jest również jednym z kluczowych warunków, od których Unia Europejska uzależnia wypłatę Polsce około 2 miliardów euro w ramach Krajowego Planu Odbudowy. Skala problemu jest znacząca, gdyż według danych GUS z września ubiegłego roku, aż 1,425 miliona Polaków pracowało wyłącznie na podstawie umów cywilnoprawnych.
Nowe przepisy to nie tylko większe uprawnienia dla inspektorów, ale także usprawnienie samego procesu kontroli. W tym celu ma powstać specjalny zespół, w którym zasiądą przedstawiciele Inspekcji Pracy, Zakładu Ubezpieczeń Społecznych oraz Krajowej Administracji Skarbowej. Poprzez wspólną analizę danych, instytucje te będą skuteczniej typować firmy, w których ryzyko obchodzenia prawa pracy jest największe. Na celowniku znajdzie się przede wszystkim ponad 151 tysięcy przedsiębiorstw, które opierają zatrudnienie wyłącznie na umowach zlecenia. Działania te wesprze cyfryzacja, w tym możliwość przeprowadzania kontroli zdalnych i prowadzenie dokumentacji w formie elektronicznej. Aby sprostać nowym zadaniom, w latach 2026-2027 planuje się zatrudnienie w PIP dodatkowych 360 osób.
Rząd łagodzi cios, ale biznes wciąż liczy straty
Pod wpływem ostrej krytyki ze strony przedsiębiorców, rząd zdecydował się wycofać z dwóch najbardziej kontrowersyjnych zapisów projektu. Po pierwsze, decyzja inspektora nie będzie miała rygoru natychmiastowej wykonalności, co oznacza, że firma nie będzie musiała z dnia na dzień zmieniać formy zatrudnienia. Po drugie, zniesiono możliwość działania decyzji z mocą wsteczną. W praktyce oznacza to, że ewentualne zaległości w składkach czy podatkach będą naliczane dopiero od momentu doręczenia decyzji, a nie za okres wcześniejszy. Przedsiębiorca zyska również miesiąc na odwołanie się od decyzji do sądu pracy, co daje czas na przygotowanie argumentacji i dostosowanie się do nowej sytuacji.
Mimo tych złagodzeń, biznes, a zwłaszcza sektor małych i średnich firm, nadal obawia się finansowych konsekwencji reformy. Organizacja SoDA, reprezentująca branżę IT, przedstawiła konkretne wyliczenia: dla średniej wielkości firmy zmiana 30 kontraktów B2B na umowy o pracę to dodatkowy roczny koszt na poziomie 1,8 miliona złotych, co mogłoby przekształcić zysk w stratę. Te obawy podziela Ministerstwo Finansów, ostrzegając przed ryzykiem wzrostu kosztów pracy i masowego zwalniania pracowników. Wielu przedsiębiorców boi się, że nowe uprawnienia mogą być nadużywane, a mniejszych firm po prostu nie będzie stać na prowadzenie długich i kosztownych sporów sądowych z państwową instytucją.
Zbyt słaba dla związków, zbyt groźna dla firm. Reforma w ogniu kryżowym
Co ciekawe, reforma spotkała się z rezerwą nie tylko ze strony pracodawców. Krytyczne głosy płyną również od części związków zawodowych i prawników. NSZZ „Solidarność” uważa, że złagodzona wersja przepisów jest niewystarczająca i nie rozwiąże systemowego problemu nadużywania umów cywilnoprawnych w celu obniżania kosztów. Z kolei eksperci prawni wskazują na potencjalny problem kompetencji, pytając, czy inspektorzy pracy, bez sędziowskiego doświadczenia, będą w stanie podejmować tak kluczowe decyzje. Wątpliwości budzi też specjalna lista 40 pytań pomocniczych dla inspektorów, która ma być jedynie wskazówką, a nie twardym obowiązkiem, co poddaje w wątpliwość jej skuteczność.
Spór wokół ustawy odsłania również pęknięcia w samym rządzie. Z jednej strony Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej podkreśla potrzebę walki z zatrudnieniem „śmieciowym”, z drugiej zaś resorty finansów i gospodarki alarmują o negatywnych skutkach dla przedsiębiorców. Organizacje pracodawców, takie jak Polskie Towarzystwo Gospodarcze, krytykują z kolei sam tryb wprowadzania ustawy, nazywając go „wrzutką” legislacyjną, czyli próbą szybkiego przeforsowania prawa bez szerokich konsultacji. Tak szeroki wachlarz zastrzeżeń pokazuje, jak trudnym i wielowątkowym wyzwaniem jest próba uporządkowania polskiego rynku pracy.
Polecany artykuł:
