Edward Kosmal określany jest przez swoich przeciwników mianem lokalnego watażki. – O ile z innymi liderami rolniczej Solidarności jesteśmy w stanie dojść do porozumienia, o tyle z tym człowiekiem nie ma na to szans. On jest nastawiony na konfrontację i robienie zadymy – mówi jeden z urzędników Ministerstwa Rolnictwa. I dodaje, że szermowanie hasłem obrony polskiej ziemi przed obcymi kapitałem, to zwykła PR-owa sztuczka, która ma wynieść go do władzy.
Zobacz koniecznie: Proboszcz chce pieniędzy na kaplice, ale metody zbiórki nie podobają się parafianom
Podobnie uważa prezes zarządu wojewódzkiego oddziału PSL Jarosław Rzepa. W jego opinii główną motywacją działalności Kosmali jest polityka. - To wszystko gra polityczna. A skąd niby fundusze na te protesty? Uważam, że za tym stoi PiS. Przecież na to nie złożyli się rolnicy. To czysta polityka i zasłanianie się problemami zwykłych rolników – komentuje Rzepa.
Protestujący związkowi rolnicy sympatyzujący z PiS i wspierani przez polityków partii Jarosława Kaczyńskiego, na swoich sztandarach wypisali m.in. walkę o obronę polskiej ziemi przed obcym kapitałem. Nie przeszkadza im to jednak w skupowaniu jej przez przedstawicieli protestujących związkowców oraz ich rodziny.
„Ten najgłośniej protestujący, pan Kosmal, zgromadził ze swoją rodziną, z Agencji Nieruchomości Rolnych już ponad 400 ha i ciągle ściga "słupy", ale żadnego nie złapał. Więc ja bym chciał, żeby on chociaż jednego "słupa" niemieckiego złapał, co kupił polską ziemię – grzmiał w TVP Info minister rolnictwa Marek Sawicki.
Kosmal nigdy nie ukrywał swoich politycznych ambicji, choć jak do tej pory wyborcy nie udzielili mu mandatu zaufania. Dwukrotnie bez powodzenia startował w wyborach do parlamentu z list PiS. I wygląda na to, że zniechęcił się do polityki. - Jestem posłem bez mandatu – śmieje się. Kosmal wyjaśnia, że nawet 120 dni w roku uczestniczy w pracach w komisjach z parlamentarzystami. Przyznaje się do tego, że zbierał podpisy na listach AWS i PiS. Zapowiada jednak, że w najbliższych wyborach nie wystartuje. - Nie miałem żadnych tego typu propozycji i nie zabiegam o nie – kwituje.
Czytaj również: W ZUS-ie dostaną 10 razy większą podwyżkę niż emeryci
Znacznie lepiej, niż robienie politycznej kariery idzie mu gospodarowanie ziemią. Posiada ok. 210 ha ziemi, a łącznie z najbliższą rodziną ponad 400 ha. Tylko w 2013 r. z tego tytułu przychody Kosmali wyniosły 1,6 mln zł. - Przychód, to nie to samo, co zysk – wyjaśnia w rozmowie z "Super Biznesem" Edward Kosmal. Przyznaje, że nie pamięta czy było to dokładnie 1,6 mln zł, ale tłumaczy, że ciągle jest pod kreską. - Mam dobrze zorganizowane i prosperujące gospodarstwo i to rzeczywiście dla innych ludzi może wydawać się dużą sumą – stwierdza związkowiec.
Ziemia na córkę
Nawet rolnicy widzą w działaniu Edwarda Kosmali sporą niekonsekwencję. - Czy to etyczne, gdy rolnik, lider szczecińskich protestów, który sprzeciwia się sprzedaży ziemi „słupom”, kupuje ponad 20 hektarów na córkę, która mieszka w Mierzynie i która pewnie nawet nie wie, gdzie ta ziemia leży? - pytał retorycznie na łamach lokalnych mediów Jan Kozak ze Związku Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych w Szczecinie. Kosmal bronił się, że córka pomaga mu w pracy na roli i nie ma nic w tym dziwnego, że kupiła ziemię zgodnie z prawem pierwokupu. Co ciekawe Agnieszka Kosmal-Brzychyca pracuje w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w Szczecinie. Ten sam oddział ARiMR przyznał Edwardowi Kosmali 300 tys. zł na zakup maszyn.
- On tego nie widzi, że córka mieszka w Szczecinie, a kupuje ziemię gdzie indziej? I to jest w porządku? - pyta retorycznie prezes zachodniopomorskiego PSL. Dodaje, że są to zachowania, które nie przystoją. - Pan Kosmala chętniej pojawia się na protestach i w mediach niż, zasiada przy stole do rozmów, ponieważ boi się merytorycznej kontfrontacji - kwituje Rzepa.
Sami sobie przyznają ziemię
Co nie mniej istotne, związkowcy z NSZZ RI "Solidarność" współdecydują o tym, komu ANR sprzedaje lub dzierżawi grunty. - Kwalifikacja rolników do przetargów należy do Komisji Przetargowej, w której od kilku lat zasiadają również sami rolnicy w tym członkowie NSZZ Solidarność RI – informuje Biuro Rzecznika Prasowego ANR. - Na ich wniosek często są odwoływane przetargi, aby nie dopuścić do uczestnictwa w licytacji osób nieuprawnionych (tzw. "słupów"). W samym woj. zachodniopomorskim strona społeczna do uczestnictwa w pracach Komisji Przetargowych zgłosiła około 200 swoich przedstawicieli – czytamy w odpowiedzi urzędników.
Sprawdź także: Biedny jak Grek? W porównaniu do Polaków Grecy są bogatsi
"Solidarność" odpiera ten zarzut twierdząc, że Komisja Przetargowa sprawdza jedynie "czy rolnik spełnia wszystkie warunki kwalifikacji". - Jeśli spełnia wszystkie warunki, to mimo podejrzenia, że ubiegający się o zakwalifikowanie do udziału w przetargu jest tzw. „słupem”, czyli nabywającym na zlecenie dla osoby trzeciej, komisja nie ma podstaw, aby tej osoby do przetargu nie dopuścić – twierdzi Sebastian Sahajdak z Komitet Protestacyjny Rolników województwa Zachodniopomorskiego.
Polska ziemia będzie chroniona
Pod koniec czerwca tego roku Sejm przyjął projekt zmiany ustawy o kształtowaniu ustroju rolnego, który powstał z inicjatywy PSL, ale finalnie wykształcił się po żmudnych rozmowach z rolniczymi związkowcami. Dzięki niej rolnicy otrzymają ustawowe gwarancje ochrony polskiej ziemi - nowe przepisy zapobiegają nadmiernej koncentracji ziemi w rękach jednego właściciela (nowelizacja ogranicza możliwość posiadania gruntów powyżej 300 ha.). Preferowane mają być gospodarstwa rodzinne, które żyją z upraw i hodowli. Ziemię będą mogli zakupić tylko ci, którzy będą ją uprawiać. Dokument czeka w Senacie, a przed końcem swojej kadencji ma go podpisać prezydent Bronisław Komorowski.