- Lubi pan wyzwania?
- Wcale nie lubię wielkich wyzwań, chociaż praca, którą wykonuję, zapewnia mi ich masę.
- Co będzie najważniejszym zadaniem dla pana jako nowego prezesa PZL-Świdnik?
- Moim głównym zadaniem jest zapewnienie firmie rozwoju teraz i na dziesięciolecia. Stabilność zakładu w Świdniku to wielka odpowiedzialność, bo PZL jest jednym z trzech największych pracodawców w województwie lubelskim. To prawie 3500 pracowników i 900 polskich dostawców, zatrudniających kolejne 4000 osób w całym kraju. 80 proc. śmigłowców dostarczonych polskim silom zbrojnym w ostatnich 10 latach to maszyny wyprodukowane właśnie w Świdniku.
- PZL-Świdnik był przedsiębiorstwem państwowym, zanim w 2010 r. został sprywatyzowany i stał się spółką w ramach grupy AgustaWestland. Pan ma za sobą karierę zarówno w biznesie prywatnym, jak i państwowych firmach. PZL-Świdnik wydaje się zatem doskonałym miejscem do wykorzystania doświadczeń z pracy w obu sektorach?
- PZL-Świdnik w naturalny sposób łączy w sobie prawie 65-letnią tradycję polskiej firmy z szansą, jaką temu doświadczonemu zakładowi daje bycie częścią globalnej grupy produkującej i sprzedającej śmigłowce na całym świecie. Wyzwaniem jest znalezienie synergii między piękną historią zakładu, polskimi pracownikami z wielkim doświadczeniem a najwyższymi światowymi technologiami, do których mamy dostęp i w których rozwoju uczestniczymy, dzięki obecności w grupie AgustaWestland.
- PZL-Świdnik uczestniczy w przetargu na dostawę dla wojska 70 wielozadaniowych śmigłowców wraz z dwiema innymi firmami. Jak chcecie walczyć o zwycięstwo i pokonać rywali? Dlaczego wasz helikopter miałby wygrać ?
- Chyba nie zaskoczę pani stwierdzeniem, że jesteśmy najlepsi.AW149 jest najnowocześniejszą konstrukcją ze wszystkich oferowanych w tym przetargu. Konkurencja dysponuje dobrymi produktami, ale zbudowanymi kilkadziesiąt lat wcześniej, a nasz śmigłowiec został zaprojektowany zgodnie z najnowszymi i najwyższymi standardami, zapewniającymi bezpieczeństwo i zdolność przetrwania na polu walki w XXI wieku. Efektem jest m.in. nasycenie nowoczesną elektroniką, mniejsza wykrywalność przez radary, a także większe bezpieczeństwo załogi. Jesteśmy przekonani, że nasz śmigłowiec to najlepszy wybór dla polskich żołnierzy.
- A wady, w końcu każdy produkt ma jakieś?
- Zarzuca się nam, że AW149 nie ma 40 lat doświadczenia na polu walki. A ja myślę, że Polska armia może być pierwszym na tak dużą skalę użytkownikiem najnowocześniejszego śmigłowca transportowego świata. Chciałbym przypomnieć przykład Rosomaka. AW149 to właśnie taki Rosomak, który był krytykowany przez konkurencję 10 lat temu za brak doświadczenia bojowego. Po latach okazało się jednak, że odważna decyzja MON dała wojsku produkt przyszłości, a polskiemu przemysłowi miejsca pracy.
- Jakich spodziewa się pan korzyści, jeśli oferowany przez PZL-Świdnik AW149 zostanie wybrany? Jaki to będzie miało wpływ na przyszłość i dalszy rozwój spółki ?
- W przypadku wygranej w Świdniku zostanie ulokowane światowe centrum produkcji i rozwoju śmigłowca AW149 dla całego koncernu AgustaWestland. Mówimy więc nie tylko o wytwarzaniu 70 śmigłowców na potrzeby polskich Sił Zbrojnych, ale także setek tych maszyn na eksport przez kolejne lata. To oznacza stworzenie nawet 2000 nowych, stabilnych miejsc pracy na kilkadziesiąt lat.
- Pojawiają się głosy, że został pan prezesem PZL, żeby zwiększyć szanse firmy w przetargu, bo wcześniej był pan wiceministrem gospodarki odpowiedzialnym za sektor lotniczo-obronny oraz prezesem Bumaru i Polskiego Holdingu Zbrojeniowego?
- Jeżeli ktoś uważa, że mój wpływ na zwycięstwo firmy jest tak poważny, to czuję się mile doceniony. Myślę jednak, że argumenty, jakie stoją za naszą ofertą, są tak silne, że mówią same za siebie. Mamy najnowocześniejszy na świecie śmigłowiec, który będziemy produkować w Polsce na potrzeby polskiego MON i na eksport.
- Co się stanie, jeśli PZL-Świdnik nie wygra przetargu? Ma przecież mocnych konkurentów. Jakie mogą być konsekwencje ewentualnej porażki?
- Moim zdaniem PZL-Świdnik jest Pesą polskiego przemysłu lotniczego. Jest projektantem i producentem finalnych wyrobów. Takich firm w Polsce, niezależnie od branży, jest zaledwie kilka. Pytanie, które musimy sobie postawić nie tylko w odniesieniu do Świdnika, ale także takich firm jak Pesa, Asseco czy innych czempionów polskiej gospodarki, brzmi: czy chcemy umacniać rolę tych firm na świecie, czy też skażemy je na niższą rangę w światowej lidze poprzez podejmowanie decyzji zakupowych, które przedkładają import wyrobów nad produkcję rodzimego przemysłu.
Jeśli przegramy przetarg, PZL-Świdnik będzie kontynuować działalność, ponieważ jest ważnym ogniwem w strukturach grupy AgustaWestland. Nasza rola może jednak zostać zdegradowana do dostawcy komponentów lotniczych. Stracimy wówczas szansę kultywowania tradycji jedynego polskiego producenta śmigłowców. Niewątpliwie przegrana będzie również miała negatywne konsekwencje dla Lubelszczyzny, eksportu i poziomu innowacyjności tego regionu, a może nawet całej polskiej gospodarki. Osłabi też szansę Świdnika na zajęcie kluczowej pozycji w grupie AgustaWestland na świecie.
- Zakłady w Świdniku są jedyną w Polsce firmą produkującą śmigłowce własnej konstrukcji. Macie własne zaplecze naukowo-badawcze?
- PZL-Świdnik jest jedną z najbardziej innowacyjnych firm polskiego sektora lotniczego. Nie jesteśmy montownią, ale nowoczesnym ośrodkiem zaawansowanych technologii lotniczych, rozwijającym chociażby bezzałogowy śmigłowiec. Jesteśmy też największym i najbardziej zaawansowanym technologicznie producentem kompozytów w Polsce, nie tylko w przemyśle lotniczym! W naszym centrum badawczo-rozwojowym zatrudniamy prawie 630 inżynierów, co oznacza, że co piąty pracownik PZL-Świdnik to inżynier! Tak mocna pozycja to efekt przemyślanych inwestycji, myślę tu o ponad 600 mln złotych wprowadzonych do tej pory przez AgustaWestland do Polski.
- Ile do tej pory śmigłowców wyszło z fabryki w Świdniku? Kto jest największym odbiorcą? Czy maszyny z PZL-Świdnik trafiają również na zagraniczne rynki?
- PZL-Świdnik wyprodukował i dostarczył ponad 7400 śmigłowców do klientów z ponad 40 krajów, w tym 400 helikopterów dla wojska. Zajmujemy trzecie miejsce na świecie pod względem liczby wyprodukowanych śmigłowców.
- Od początku pracował pan w firmach powiązanych z lotnictwem. Jak zaraził się pan tym lotniczym bakcylem?
- Nie zawsze pracowałem w firmach lotniczych. A to, co fascynuje mnie w przemyśle lotniczo-obronnym, to fakt, że jest to gałąź gospodarki, która strategicznie wiąże się z interesami państwa. Silny przemysł lotniczo-obronny jest integralnym elementem systemu bezpieczeństwa państwa, generującym innowacje, które ogromnie oddziaływają na konkurencyjność całej gospodarki, również jej cywilnych gałęzi.
- Czy poza lotnictwem ma pan czas na inne zainteresowania?
- Poza pracą najchętniej spędzam wolne chwile z moimi synami, których mam aż trzech, ale niestety wciąż brakuje mi na to czasu. Oprócz tego staram się czytać książki, jeździć na nartach i grać w tenisa.
Krzysztof Krystowski
Prezes zarządu PZL-Świdnik, Związku Klastrów Polskich oraz Śląskiego Klastra Lotniczego.
Wiceprezydent Pracodawców RP.
Krzysztof Krystowski był prezesem Zarządu Grupy Bumar, a później Polskiego Holdingu Obronnego, członkiem Rady Głównej PKPP Lewiatan oraz Narodowej Rady Ekologicznej przy Prezydencie RP. A także Rady Przemysłowo--obronnej przy Ministrze Obrony Narodowej. W latach 2003-2006 pełnił funkcję wiceministra w Ministerstwie Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej.