Wątek polityczny we wrocławskim oddziale PCK trwa w najlepsze. Wszystko zaczęło się od momentu, kiedy pieniądze za zbieraną przez czerwony krzyż odzież zaczęły spływać na konto firmy Arkadiusza H. Zdaniem „Gazety Wrocławskiej” był on „słupem” - ludzie z dolnośląskiego PCK mieli dać mu pokój w siedzibie i założyć na niego firmę. Mężczyzna nie kierował jednak biznesem – w jego imieniu robili to inni podejrzani w aferze: Bartłomiej T. oraz radny Prawa i Sprawiedliwości, Jerzy G.
Ten ostatni od wielu lat jest oskarżony o próbę wyłudzenia 12 milionów złotych w związku z aferą w Spółdzielczych Kasach Oszczędnościowo Kredytowych. Dwa razy Sąd Okręgowy go uniewinniał, a Sąd Apelacyjny tyle samo razy uchylał ten wyrok. Teraz Jerzy G., który po ujawnieniu afery w PCK został zawieszony w prawach członka PiS, jest dodatkowo oskarżony o wyłudzenie miliona złotych z PCK we Wrocławiu.
Najistotniejsze jednak, że z dokumentów finansowych dolnośląskiego PCK wynika, że Jerzy G. z przywłaszczonych pieniędzy miał finansować swoją kampanię wyborczą w 2014 roku w wyborach samorządowych (pracownicy PCK mieli nawet roznosić ulotki wyborcze). Dodatkowo jednak podejrzany, według informacji „Gazety Wyborczej”, miał też finansować kampanię Prawa i Sprawiedliwości w wyborach parlamentarnych – środki z PCK miały wspomóc konta wyborcze Anny Zalewskiej, szefowej resortu edukacji narodowej oraz posła Piotra Babiarza.
Przed wakacjami prokurator krajowy Bogdan Święczkowski twierdził, że nie ma żadnych dowodów na powiązania afery w dolnośląskim PCK z Prawem i Sprawiedliwością. Jednak według informatorów dziennika, prokuratura we Wrocławiu ma zeznania świadków, którzy potwierdzają polityczny wątek sprawy, a także dysponuje materiałami związanymi z samorządową i parlamentarną kampanią wyborczą PiS. Mimo to przesłuchań nie ma.
Rzeczniczka wrocławskiej prokuratury odmawia komentarza w sprawie, tłumacząc to „dobrem śledztwa”. Nie chce też o tym rozmawiać prokurator prowadząca. Rozkaz „milczenia”, zdaniem „GW”, mieli wydać Artur Jończyk, zastępca prokuratora okręgowego, oraz Katarzyna Salwa, naczelnik wydziału. Dziennik chciał się dowiedzieć, dlaczego w sprawie nie przesłuchano minister Anny Zalewskiej oraz co dalej z posłem Piotrem Babiarzem (był szefem wrocławskiego okręgu PiS, ale po ujawnieniu afery w PCK zrzekł się członkostwa w partii), który został do prokuratury wezwany, ale na przesłuchanie się nie stawił.