Z rozmowy z dr. hab. Ireneuszem Dąbrowskim, prof. SGH, członkiem Rady Polityki Pieniężnej, wybrzmiewa konieczność zwiększenia marży w łańcuchach dostaw, generowania wewnętrznych źródeł wzrostu, tania energia, infrastruktura transportowa, w tym Centralny Port Komunikacyjny.
Polska jako hub technologiczny
Zdaniem prof. Ireneusza Dąbrowskiego w modelu wzrostu gospodarczego Polski, oprócz kapitału i pracy, istotna jest też technologia, co może się okazać najtrudniejsze do osiągnięcia. Ale jest to możliwe. Nasze państwo musi wspiąć się w łańcuchach dostaw do poziomu o wyższej marży. Jak to osiągnąć?
– Chodzi tylko o jedno – żebyśmy wygenerowali wewnętrzne źródła wzrostu, żebyśmy nie czekali na to, jak technologia pojawi się z zewnątrz, a my tylko to implementujemy i jesteśmy podwykonawcą. Dzisiaj cały system produkcji opiera się na globalnych łańcuchach dostaw i na tzw. zadaniach – zauważa prof. Dąbrowski i dodaje, że obecnie ciąg technologiczny jest podzielony na procesy, które odbywają się w różnych geograficznie miejscach. Dawniej wszystko od początku do końca budowano w jednej fabryce.
Czynniki rozwoju
Polska potrzebuje ograniczyć uzależnienie od łańcucha dostaw. Jeśli uda jej się przejść na dostawy wysokomarżowe, ma szansę stać się centrum technologicznym.
– W tej chwili są trzy takie centra technologiczne na świecie, tj. Stany Zjednoczone, Chiny i w dużej mierze to są Niemcy, chociaż bardzo tracą na swoim znaczeniu – mówi Ireneusz Dąbrowski i wskazuje na drugi element, który jest niezbędny do rozwoju gospodarczego Polski: tania energia. Aby stać się technologicznym centrum Europy Środkowo-Wschodniej, należy też inwestować w infrastrukturę transportową, a więc w CPK.
Infrastruktura transportowa niezbędna do rozwoju
Członek Rady Polityki Pieniężnej zaznacza, że do rozwoju polskiej gospodarki potrzeba jest trzech lotnisk: jedno na wybrzeżu środkowym (okolice Słupska, Koszalina), drugie to lotnisko znajdujące się w Białymstoku, a trzecie powinno znaleźć się w północno-wschodniej części kraju. Jest to „wyjście na kraje bałtyckie”. Zdaniem prof. Dąbrowskiego port lotniczy w Szymanach nie spełnia swojej roli. I trzeba wspomnieć też o Centralnym Porcie Komunikacyjnym, który obok rozwoju portów morskich i kolei zwiększy konkurencyjność polskiej gospodarki na rynku międzynarodowym.
– Porty holenderskie obsługują w dużej mierze gospodarkę niemiecką i my musimy tutaj zrobić dokładnie taką kopię tych portów holenderskich. Jeżeli Niemcy chcą, mogą przez nasze porty zamawiać. Przecież to nie jest żaden problem, tylko to jest konkurencja dla ich portów oczywiście. Także CPK, rozwój portów morskich to jest konieczność. Rozwój kolei musi być, muszą być szybkie połączenia kolejowe. To jest przewaga Europy nad Stanami Zjednoczonymi, że Stany Zjednoczone strasznie zaniedbały kolej – wyjaśnia Ireneusz Dąbrowski.
Sytuacja przedsiębiorców
O tym, jak wygląda sytuacja polskich przedsiębiorców, opowiada dr. Magda Ciżkowicz-Pękała, zastępca dyrektora Departamentu Analiz i Badań Ekonomicznych NBP. Z wyników finansowych sektora (lipiec 2024 r.) dowiadujemy się, że po pierwszym kwartale nie są one tak dobre, jak można by się spodziewać.
– To co się rzuca w oczy, to rzeczywiście ten ostatni słupek za pierwszy kwartał, jest zdecydowanie niższy niż wcześniejsze. W ujęciu rocznym ten spadek był na poziomie 40 proc., więc dużo. Ale jakbyśmy spojrzeli z kolei wstecz, to widać, że mieliśmy okres, kiedy te wyniki finansowe firm bardzo wyraźnie rosły. Kilka ostatnich lat – wyjaśnia dr Magda Ciżkowicz-Pękała. Wzrost odnotowano m.in. w 2021 r. Tu należy wziąć pod uwagę również trendy w konsumpcji. Wyniki dotyczyły firm przemysłowych, usługowych, stąd są zależne po części od popytu konsumpcyjnego, inwestycyjnego oraz od tego, co się dzieje za granicą kraju.
– To są wyniki nominalne, odzwierciedlają też zmiany cen, tzn. w tym okresie, kiedy mieliśmy te silne wzrosty wyników, to po części to był też efekt po prostu drożejących produktów czy towarów, które były sprzedawane przez te firmy. Teraz ten słupek się obniżył i właśnie obniżył się między innymi przez to, że istotnie obniżył się ten wynik na sprzedaży – dodaje zastępca dyrektora Departamentu Analiz i Badań Ekonomicznych NBP.
Co wpłynęło na obniżoną sprzedaż?
Czy wyniki finansowe przedsiębiorstw są związane z „szokiem na marży”? Zdaniem ekspertki te miary rzeczywiście wzrosły w pewnym okresie, ale potem zaczęły się obniżać. Był to przejściowy etap. Sprzedaż wyraźnie spadła. Jak tłumaczy dr Magda Ciżkowicz-Pękała, po części jest to efekt zmian po stronie przychodowej, po części po stronie kosztowej. Przychody firm spadły rok do roku o ok. 5-6 proc.
– Czemu się ten spadek pogłębił? Bo wcześniej obniżały się przychody ze sprzedaży za granicę i te spadki są całkiem znaczące, bo ok. 10 proc. To, co się zadziało w pierwszym kwartale, to był spadek też przychodów ze sprzedaży na rynku krajowym, czyli wartość tych towarów i usług, które nasze przedsiębiorstwa sprzedały w kraju, po prostu się obniżyła. Wydaje się, że w sytuacji, kiedy mówimy już o ożywieniu aktywności – mieliśmy w pierwszym kwartale już całkiem przyzwoity odczyt PKB, konsumpcja jest coraz lepsza – to raczej przychody, spodziewalibyśmy się, że będą rosły, prawda? – mówi ekspertka. Warto wspomnieć, że biorąc pod uwagę walkę z inflacją, jest to poniekąd dobra informacja.
– Tym bardziej, że ten spadek to jest w znacznej mierze efekt spadku cen. Bo tak jak mówię, to jest wartość tych towarów i usług. I okazuje się, że jeżeli uwzględnimy ceny produkcji sprzedanej przemysłu, które spadają znowu o blisko 10 proc. w pierwszym kwartale, to realna wartość tych przychodów jest dodatnia. I rośnie. I jest wyższa nawet ta dynamika niż w poprzednim kwartale. Czyli okazuje się, że tak naprawdę wolumenowo czy realnie te firmy nie sprzedały mniej, tylko zadziałał tutaj ten efekt dostosowania cen – wyjaśnia dr Magda Ciżkowicz-Pękała.
Przedsiębiorstwa oceniają swoją kondycję jako dobrą
W ocenie ekspertki z NBP, że sytuacja przedsiębiorstw nie pogorszyła się znacząco. Wiele wskaźników pokazuje, że samoocena kondycji firm jest całkiem dobra.
– Dużo firm nadal ocenia, że ich rentowność jest satysfakcjonująca - co jest oczywiście bardzo subiektywne. Raczej mamy wszyscy tendencję do pesymizmu, więc jeżeli mówimy, że nie jest źle, to pewnie źle nie jest. Bardzo dobrze kształtują się też oceny płynności firm, co sugeruje, że tutaj nie ma zagrożenia tym, że firmy mogłyby mieć problemy np. z obsługiwaniem swoich zobowiązań finansowych. No i w końcu też mamy taki miernik znacznej ekspozycji ryzyka bankructwa, czyli to już jest ten najgorszy z możliwych scenariuszy. I on też, pomimo że minimalnie wzrósł, to kształtuje się na niskich poziomach. Także generalne odczucie z tych danych za drugi kwartał jest takie, że może trochę się coś pogorszyło, ale na pewno ta sytuacja w sektorze przedsiębiorstw zła nie jest, póki co – mówi dr Ciżkowicz-Pękała.
Prognozy są optymistyczne
NBP pyta przedsiębiorstwa o to, co przewidują w kolejnych kwartałach czy w perspektywie roku. Choć optymizm przedsiębiorstw osłabł, to nadal spodziewają się odbudowy popytu i poprawy swojej sytuacji.
– Raczej jest to jakaś taka korekta nastrojów, przesunięcie może w czasie tego momentu, kiedy już będzie naprawdę bardzo dobrze, niż jakiś duży pesymizm. I dlatego wydaje mi się, że też nie należy bardzo alarmistycznie tych danych i tych odpowiedzi traktować, bo firmy są w miarę w dobrej kondycji i widzą, że będzie lepiej. Pytanie: jak szybko będzie ta poprawa postępowała? Ta kwestia pewnie pozostaje otwarta, bo my też widzimy, że procesy poprawy koniunktury, choćby za granicą, przebiegają wolniej niż byśmy prognozowali jeszcze jakiś czas temu. No i firmy pewnie widzą to samo, bo to się przekłada na ich zamówienia. Czekają na ten moment i pewnie jak ta poprawa się zacznie, to zobaczymy to w ich odpowiedziach i tych bieżących, i wyprzedzających – komentuje dr Ciżkowicz-Pękała. Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej, odwiedź kanał Obserwator Finansowy TV na YouTube
Polecany artykuł: