Obecnie na polskim rynku działa 4,4 tys. księgarń. Jak jednak twierdzi firma Bisnode Polska, w rzeczywistości funkcjonuje ich tylko 2,7 tys., pozostałe tkwią w stanie zawieszenia działalności. Powodem jest tu nie tylko skandalicznie niskie czytelnictwo wśród Polaków, ale też fakt, że nasi rodacy coraz częściej decydują się na zakup tańszych książek w internecie albo też w promocji w dyskoncie czy markecie (rynek e-booków dopiero u nas raczkuje). Negatywny wpływ na przychody księgarń, szczególnie w mniejszych miastach, miało wprowadzenie darmowych podręczników.
ZOBACZ TEŻ: Weź książkę i zapłać, ile chcesz. Akcja fundacji Pani Róża
– Rynek wykańczają wojny cenowe. Małe księgarnie nie mają szans na rywalizowanie o klientów w ten sposób. Na rynku książki powinna się liczyć obsługa, wiedza sprzedawcy, a nie presja na rabaty – mówi Jerzy Leszek Okuniewski, prezes Książnicy Polskiej cytowany przez „Rz”. Zdradza, że już 28 lutego przedstawiciele branży księgarskiej mają rozmawiać z ministrem kultury. Czego chcą księgarze? Marzy im się ustawa, która zakładałaby, że książka przez jakiś czas (pół roku lub rok od premiery) nie mogłaby być sprzedawana w promocji, co miałoby wyciągnąć ludzi z marketów, a skierować do księgarń. Dobrym dla branży rozwiązaniem mogłoby być też wprowadzenie ulg podatkowych czy bonów na książki do realizacji tylko w księgarniach.
Źródło: rp.pl
Księgarnie padają jak muchy. Pomoże ustawa zakazująca tanich książek w marketach?
W 2015 r. w Polsce działało 4,9 tys. księgarń. Tylko w ciągu 2016 r. ubyło ich aż 500! To największy spadek od co najmniej sześciu lat – pisze „Rzeczpospolita”. Wszystko to wina nie tylko niskiego czytelnictwa w naszym kraju, ale i tego, że klienci przerzucili się na oferty księgarń internetowych albo też kupują książki w marketach. Księgarze chcą zmienić ten stan rzeczy, o czym będą 28 lutego rozmawiali z ministrem kultury, Piotrem Glińskim.