Aby zasilić naśnieżenie ok. 30 km trasy narciarskiej przez godzinę potrzeba tyle energii co przez rok zużywa czteroosobowa rodzina. Z kolei sztuczny śnieg w ciągu sezonu powstaje z takiej ilości wody, która starczyłaby, aby wykąpać wszystkich mieszkańców niewielkiego miasta – tak wynika z wyliczeń Tatry Mountains Resorts, właściciela kilku stacji narciarskich w Polsce.
ZOBACZ TEŻ: E-papierosów już nie będzie można sprzedawać nieletnim!
Godzina pracy armatki śnieżnej to wydatek 70 zł i to tylko, jeśli myślimy o pokryciu ceny prądu. Trzeba pamiętać o doliczeniu kosztów filtrowania wody, z której powstaje śnieg oraz utrzymania węży i pomp dostarczających ją pod dużym ciśnieniem. Łącznie więc pokrycie półmetrową warstwą śniegu kilometra stoku o szerokości 60 m może kosztować nawet 20-30 tys. zł!
ZOBACZ TEŻ: Najdroższa kawalerka w Polsce sprzedana. Nie uwierzysz, ile kosztowała
Ale to jeszcze nie wszystko – aby utrzymać śnieg w dobrym stanie, potrzebne są ratraki. I nie są to tanie pojazdy – jeden może kosztować nawet pół miliona euro (ponad 2 mln zł), a za jedną armatkę śnieżną można zapłacić nawet kilkadziesiąt tysięcy euro, czy paręset tysięcy zł. Prowadzenie stoku narciarskiego staje się więc coraz droższym biznesem.
Źródło: tvn24bis.pl
Łagodna zima rujnuje właścicieli stoków. Na dośnieżanie wydają dziesiątki tys. zł!
Konieczność naśnieżania stoków narciarskich staje się powoli codziennością ich właścicieli, których zmorą są coraz łagodniejsze i coraz później przychodzące zimy. Aby nie stracić klientów, zarządcy tras narciarskich muszą inwestować naprawdę duże pieniądze w naśnieżanie. O jakich kwotach mowa?