Hubert Biskupski: – Kiedy i jak zaczynający się potężny kryzys gospodarczy może się skończyć?
Paweł Borys, Prezes Polskiego Funduszu Rozwoju: –Wszystko zależy od tego, jak długo potrwa walka z epidemią. Jeżeli założymy, że świat, a w szczególności Europa i Polska poradzą sobie z obecną sytuacją w perspektywie do trzech miesięcy, to prognozowany spadek wzrostu gospodarczego może być odczuwalny w krótkim okresie. Spadek PKB w drugim kwartale 2020 r. w większości krajów, również w Polsce, może osiągnąć 10 proc. kwartał do kwartału albo nawet więcej. Istnieją badania, które wskazują, jak wyglądał kryzys gospodarczy w czasie innych epidemii, na przykład pandemii grypy hiszpańskiej w 1918 r. Pokazują one, że swoisty szok dla gospodarki trwa około dwóch do trzech kwartałów. W późniejszym czasie rynek dynamicznie odbija. Wszystko wskazuje zatem na to, że jeśli podobny scenariusz będzie miał miejsce teraz, to już w czwartym kwartale bieżącego roku i w pierwszym 2021 r. gospodarka ma szansę wrócić na ścieżkę wzrostu.
– Czy można się pokusić o analizy, jak będzie wyglądać PKB Polski na koniec 2020 r.?
– Na ten moment takie szacunki są wysoce nieprzewidywalne. Można dokonywać wielu różnych symulacji. Głównym parametrem jest to, jak długo potrwa walka z epidemią. Tak jak już wspominałem wcześniej, jeżeli w drugim kwartale pandemia będzie pod kontrolą, to prawdopodobnie będziemy mieli silny spadek PKB w najbliższych trzech miesiącach oraz już łagodniejszy w trzecim kwartale. Wtedy przy mocnym odbiciu gospodarki w czwartej części roku mamy szansę na zbliżenie się do 2–3 proc. spadku PKB w ujęciu rocznym. Niestety, biorąc pod uwagę, że globalnie kryzys dotyka coraz więcej gospodarek i wiele sektorów oraz wywołuje swoistą reakcję łańcuchową, to spodziewam się, że bieżący rok może oznaczać silniejszy spadek.
– Jaki jest udział i rola Polskiego Funduszu Rozwoju w tarczy antykryzysowej?
– Cały pakiet tarczy antykryzysowej to obecnie blisko 220 mld zł, czyli ok. 10 proc. PKB, z czego część dotycząca wydatków budżetowych wynosi ponad 3 proc. PKB. Chciałbym zwrócić uwagę, że proponowane pakiety wsparcia gospodarki ogłaszane przez inne kraje, czy to w Europie, czy w Stanach Zjednoczonych, zakładają głównie pomoc płynnościową poprzez działania banków centralnych lub gwarancje kredytowe, część budżetowa oscyluje natomiast w okolicach 2 proc. PKB na ten moment. Duże gospodarki są znacznie bardziej zadłużone niż Polska, która w ostatnich latach obniżyła dług o 5 pkt. proc. PKB. Rząd ma więc przestrzeń do działania, a zaproponowana przez premiera Mateusza Morawieckiego tarcza antykryzysowa jest znacząca. W przypadku instrumentów Grupy PFR będą to przede wszystkim zwiększone gwarancje BGK, ubezpieczenia KUKE, leasing z ARP, czy kapitał z PFR – innymi słowy różne formy finansowania firm. Przykładowo już dzisiaj przedsiębiorstwa mogą zgłosić się do swojego banku i użyć gwarancji BGK, która pokryje 80 proc. zabezpieczenia kredytu. Z rozwiązania będą mogły skorzystać zarówno małe i średnie firmy, jak i duże przedsiębiorstwa na kwotę nawet do 200 mln zł gwarancji.
– W jaki sposób wybierane będą firmy, w które kapitałowo będzie angażować się PFR?
– Obecnie dostępne mamy fundusze, o które każdy może aplikować przez naszą stronę internetową www.pfr.pl. Regulacje dotyczące PFR wymuszają na nas działania na zasadach rynkowych. Specustawa umożliwi nam finansowanie preferencyjne, mamy w planach większy program pomocowy, który być może uda nam się dystrybuować z pomocą banków, aby dotarł do jak największej liczby firm. Wymaga on jednak uzgodnień zarówno z UOKiK, jak i Komisją Europejską. Trwają intensywne prace od dwóch tygodni i zakładamy, że jego szczegóły przedstawimy w kwietniu.
– Wróćmy do gwarancji de minimis. Czy nie obawiacie się sytuacji, że owszem, gwarancje będą, ale banki komercyjnie w związku z niepewną sytuacją nie zgodzą się na udzielanie takich kredytów?
– W tej sprawie bardzo sprawnie działa Komisja Nadzoru Finansowego, która wydała specjalny tzw. pakiet impulsów nadzorczych. Banki mają możliwość oceniania zdolności kredytowej w oparciu o wyniki ubiegłoroczne firm, a nie te bieżące. KNF poluzowała także zasady tworzenia rezerw, a NBP będzie wspierał sektor bankowy od strony płynnościowej. To wszystko w połączeniu z systemem gwarancji daje bardzo mocne narzędzie, aby firmy miały właściwy dostęp do kredytowania.
– Na jednej z telekonferencji mówił pan, że duże firmy mogą liczyć na znaczną redukcję kosztów osobowych. Na czym ma to dokładnie polegać?
– W ramach tarczy antykryzysowej są trzy podstawowe formy wsparcia firm poprzez redukcję kosztów osobowych. Po pierwsze mikrofirmy zatrudniające do dziewięciu osób zwolnione są ze składek na ZUS. Dodatkowo, jeżeli firma odczuwa spadek przychodów o 15 proc., może obniżyć czas pracy pracowników do poziomu 80 proc. W takim przypadku połowę obniżonego wynagrodzenia sfinansuje państwo i pokryje też koszty składek ZUS po stronie pracodawcy. Kolejnym instrumentem dedykowanym przedsiębiorstwom, które zanotują bardzo mocny spadek przychodów, jest przejście na tzw. postojowe dla części lub dla wszystkich pracowników. Wtedy zatrudniony otrzymuje połowę pensji, ale nie mniej niż wynosi płaca minimalna. W tym przypadku również połowa takiego wynagrodzenia i wszystkie składki ZUS są opłacane przez państwo. To wszystko to są formy wsparcia państwa, które umożliwią obniżenie kosztów osobowych od 35 proc do nawet 87 proc. Wszystko po to, aby firmy nie zwalniały pracowników. Warto o to apelować do pracodawców, aby w trudnej sytuacji korzystali z postojowego, zamiast zwalniać pracownika. Podobne rozwiązania sprawdziły się w Niemczech w ramach tzw. Kurzarbeit.
– Czy prowadzone są szacunki, ile podmiotów może z tych instrumentów skorzystać?
– Mikrofirm, które bezpośrednio skorzystają ze zwolnienia płatności składek ZUS, jest blisko 690 tys. Zatrudniają one około 1 mln 700 tys. pracowników. Niewykluczone również, że pozostałymi formami wsparcia, jak postojowe, czy ograniczonym wymiarem pracy objęte zostaną nawet 2 mln zatrudnionych. Wszystkie te rozwiązania mają przede wszystkim zapobiegać zwolnieniom.
– Chciałbym zapytać jeszcze o ustawę dotyczącą prywatyzacji środków gromadzonych w OFE. Czy biorąc pod uwagę obecną sytuację, nie trzeba będzie z tego pomysłu zrezygnować?
– Ustawa dotycząca Otwartych Funduszy Emerytalnych nie weszła jeszcze w życie, zatem to nie jest obowiązujące prawo. Dotyczące jej decyzje miały zapadać w czerwcu, więc teoretycznie jest jeszcze na to czas. Gdyby ustawa została przyjęta, to rząd zawsze może przygotować jej nowelizację. Nic mi nie wiadomo, aby jakiekolwiek wiążące decyzje w tej sprawie już zapadły. Osobiście uważam, że rozwiązania dotyczące OFE to bardzo dobra propozycja, ale faktycznie tak duże turbulencje na globalnych rynkach i nadchodzący kryzys ekonomiczny są argumentem za tym, aby decyzje o Otwartych Funduszach Emerytalnych przełożyć w czasie
Rozmawiał HUBERT BISKUPSKI