W Polsce marnuje się mnóstwo żywności. Co ciekawe prym w tym wiodą gospodarstwa domowe, a nie duże sieci. Udział handlu w stratach żywności to 5 proc. a gospodarstw domowych aż 53 proc. Mimo to sieci próbują sobie z problemem nadprodukcji i marnotrawienia jedzenia jakoś radzić i same organizują swoje akcje charytatywne, bardziej kontrolują system zamówień, współpracują z fundacjami lub tworzą w sklepach specjalne strefy z ofertą produktów o upływającym terminie ważności lub tracących na swojej świeżości.
Najdroższe jedzenie świata. Zobacz tutaj
Tymczasem czekamy na ustawę o przeciwdziałaniu marnotrawienia żywności. Według niej każdy sklep o powierzchni powyżej 250 mkw. będzie musiał podpisać umowę z organizacją społeczną, która żywność odbierze i przekaże potrzebującym. Będzie miał na to dwa miesiące. Jeśli tego nie zrobi, to od każdego kilograma nadwyżki będzie musiał zapłacić 10 gr. Natomiast za brak umowy grozi kara 5 tys. zł, a za brak opłat – do 10 tys. zł. Cy ustawa rzeczywiście ułatwi życie handlowcom, fundacjom i samym potrzebującym? O ile duże sieci sobie z tym poradzą i nie będą miały dużego problemu ze znalezieniem odpowiednich organizacji do współpracy, to te nieco mniejsze (np. spółdzielcze markety w mniejszych miejscowościach) mogą mieć problem ze znalezieniem partnera w postaci organizacji charytatywnej, fundacji, bo w regionie może działać ich niewiele. Pojawia się też pytanie: jeśli będzie trzeba żywność przewozić, to kto ma ponieść koszty transportu?
Koniec z jedzeniem plastikiem. Dlaczego? Zobacz tutaj
Prace nad ustawą trwają od kilku lat. Teoretycznie do jesieni ustawa powinna być gotowa i jeszcze w tym roku wejść w życie. Jednak okoliczności (wybory do PE oraz wybory do Parlamentu RP ) nie sprzyjają przyspieszeniu prac nad tym projektem.
źródło: "Rzeczpospolita"