Branża gastronomiczna na całym świecie była jedną z największych gospodarczych ofiar pandemii koronawirusa. Ze względu na lockdowny i obostrzenia, znacznie spadły obroty wielu barów i restauracji. W efekcie firmy musiały błyskawicznie ciąć zatrudnienie, co okazało się katastrofą dla wielu pracowników. Po odmrożeniu gospodarki gastronomia otworzyła drzwi i potrzebowała znów pracowników, ale okazało się, że zwolnieni wcześniej ludzie wcale nie pchają się drzwiami i oknami, żeby odzyskać dawne miejsce pracy.
Podobne problemy miał McDonald's Biddle Road w Medford w stanie Oregon. Heather Coleman, właścicielka baru, tłumaczyła Business Insiderowi, że pierwszy raz od 40 lat miała tak duże braki w zatrudnieniu. Nie pomogło nawet podwyższenie wynagrodzenia do 15 dolarów, a więc ok. 57 zł za godzinę. Wreszcie przyparta do muru właścicielka stwierdziła, że obniży wiek zatrudnienia. Efekt? W ciągu dwóch tygodni dostała 25 zgłoszeń. To nie precedens w amerykańskim fast foodzie. Wcześniej na podobny pomysł wpadł Burger King z Ohio, zachęcając rodziców, aby wysłali dzieci do pracy w ich punkcie.
Co ważne, dla pracodawców oznacza to, że wcale nie będą musieli wypłacać pełnego wynagrodzenia. Według amerykańskich przepisów, które różnią się w zależności od stanu, pracę można podjąć od 14 roku życia. Do 20 roku życia wynagrodzenie może wynosić 4,25 dolarów za godzinę przez 90 dni szkolenia.