W marcu odkrywkowa Kopalnia Węgla Brunatnego Turów, należąca do PGE Polskiej Grupy Energetycznej, otrzymała przedłużenie koncesji na wydobycie o sześć kolejnych lat. Przy czym będzie prowadziła działalność górniczą na zmniejszonym o ponad połowę obszarze, niż to wynikało z koncesji z 1994 r. Równolegle kopalnia stara się też o przedłużenie koncesji do 2044 roku, czyli do całkowitego wyczerpania złoża. Po 2044 roku, zgodnie z polityką zielonego ładu Unii Europejskiej, tereny zajmowane dziś przez kopalnię i elektrownię poddane zostaną procesowi rekultywacji.
Czesi boją się o wodę
Czesi, podburzani przez miejscowe organizacje ekologiczne, obawiają się, że kopalnia powoduje odpływ wód gruntowych. Zmęczonym suszą ludziom trudno jest uwierzyć, że to nieprawda. Poziom wód podziemnych w regionie jest od wielu lat monitorowany przez polsko-czeskie i polsko-niemieckie zespoły specjalistów. Sieć pomiarowa obejmuje 550 miejsc. Wyniki badań potwierdzają, że kopalnia nie powoduje odwodnienia w ujęciach wody pitnej. W celu ochrony jedynego ujęcia wody pitnej w Uhelnej, na które kopalnia Turów rzeczywiście może mieć oddziaływanie, podjęto działania nad opracowaniem i wdrożeniem ekranu podziemnego, który powstanie na głębokości 60–110 m i który zabezpieczy potencjalny przepływ wody.
Dlaczego Czesi mają kłopoty z wodą? Z badań, które przeprowadził Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wynika, że winne są po prostu warunki klimatyczne oraz to, że Kraj Liberecki leży w górach, a te obszary są szczególnie narażone na odpływ wód. W ostatnich latach brakowało utrzymującej się w okresie zimowym pokrywy śnieżnej, co zakłóca proces odbudowania się zasobów wodnych.
Mieszkańcy piszą petycje
Aby rozwiać niejasności i niedomówienia, PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna oraz wrocławska Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska zorganizowali wiele spotkań i konsultacji. Eksperci tłumaczyli, przekonywali. Bez skutku. Czesi zebrali 13 tys. podpisów pod petycją do Parlamentu Europejskiego, w której zażądali zaprzestania dalszej eksploatacji złoża Turów. Odpowiedzi jeszcze nie dostali. Interweniowali także u czeskiej minister środowiska Bereniki Pestovej. Minister Pestova odpowiedziała im jednak, że nie ma podstaw, aby stwierdzić dzisiaj, że działalność kopalni Turów będzie miała wpływ na poziom wód gruntowych w niecce żytawskiej.
Działaniem czeskich sąsiadów przerażeni są mieszkańcy okolic Turowa. Jeśli kopalnia zaprzestanie wydobycia, stanie również elektrownia Turów, która zapewnia prąd 3 milionom gospodarstw domowych. Kilkanaście tysięcy mieszkańców regionu straci pracę. W odpowiedzi na działania czeskich sąsiadów, przy wsparciu PGE, mieszkańcy powiatów zgorzeleckiego, bolesławieckiego i lubańskiego rozpoczęli akcję zbierania podpisów pod petycją, którą złożyli do Ursuli von der Leyen, przewodniczącej Komisji Europejskiej. W petycji skarżą się nie tylko na zagrożenie utraty pracy, lecz także zwracają uwagę na działające w Czechach i Niemczech znacznie większe kopalnie węgla brunatnego. W samych Czechach spalają podobne ilości węgla jak w Polsce, przy znacznie mniejszej gospodarce. Niemcy natomiast spalają najwięcej węgla na świecie. – Jako największy pracodawca w regionie i jednocześnie gwarant bezpieczeństwa energetycznego Polski z niepokojem śledzimy nasilające się od pewnego czasu ataki ze strony naszych czeskich sąsiadów, wspieranych głównie przez organizacje ekologiczne z Czech, zmierzające do zamknięcia kompleksu wydobywczo-energetycznego Turów – mówi Zbigniew Kasztelewicz, wiceprezes zarządu PGE GiEK ds. wytwarzania.
Turów działa zgodnie z prawem
Podpisy zbierane są ponad podziałami, bo każdy zdaje sobie sprawę, że zamknięcie kompleksu Turów groziłoby katastrofą społeczną. Gdybyśmy musieli zamknąć teraz cały kompleks, bez pracy zostałoby w rejonie Turowa ponad 15 tysięcy osób związanych zawodowo z kopalnią i elektrownią, a łącznie z ich rodzinami to około 60 tysięcy osób. Nie możemy do tego dopuścić –mówi Anna Zalewska, poseł do Parlamentu Europejskiego. Na dzień 1 czerwca pod polską petycją udało się już zebrać blisko 30 tysięcy podpisów. – Żądania strony czeskiej, zmierzające do odebrania koncesji i wygaszenia działalności kompleksu w Turowie wciągu 10lat są bezpodstawne –wyjaśnia Wojciech Dąbrowski, prezes zarządu PGE Polskiej Grupy Energetycznej. –Wypełniamy unijne dyrektywy dotyczące ochrony środowiska, dostosowujemy nasze elektrownie i kopalnie do coraz bardziej rygorystycznych norm, działamy na podstawie legalnie przyznanej koncesji, a wszystkie nasze działania są zgodne z prawem –dodaje.
BRUDNE KOPALNIE PRZY GRANICY
Czesi są właścicielem jednych z najbardziej „brudnych” elektrowni na węgiel brunatny, które znajdują się w ścisłej europejskiej czołówce – Jaenschwalde i Boxberg. Obie znajdują się tuż przy granicy z Polską. Niemcy niedawno otworzyli Elektrownię Datteln IV, która ma spalać węgiel kamienny. Na terenie Niemiec jest też przygotowywana do eksploatacji zupełnie nowa odkrywka węgla brunatnego Garzweiler II.