Kryzys zbożowy

Minister Buda chwali radykalizm rządu ws. ukraińskiego zboża [WIDEO]

2023-04-25 14:00

Kryzys zbożowy już Polsce nie grozi? Minister rozwoju i technologii w rozmowie z Hubertem Biskupskim przekonuje, że radykalne cięcie rządu rozwiązało problem kryzysu zbożowego wywołanego przez niekontrolowany import ukraińskiego zboża. Zapewnia też, że powrotu problemów z nim już nie będzie.

Rozwiązaliśmy problem ukraińskiego zboża radykalnym cięciem

„Super Expres”: - Czy kryzys zbożowy został zażegnany, czy znowu wybuchnie w czerwcu, gdy okaże się, że wprowadzone zmiany nie zadziałały?

Waldemar Buda: - Problem rzeczywiście był i rozwiązaliśmy go radykalnym cięciem.

- Półradykalnym, jak się okazało.

- Jest całkowicie radykalne, bo nie wpuszczamy żadnego zboża na teren Polski, poza tym, które przejeżdża. Nie może być bardziej radykalnego. Spośród wszystkich krajów UE, jest to najdalej idące działanie. Dopuściliśmy tylko tranzyt po uzyskaniu od strony ukraińskiej gwarancji, że będzie rzeczywiście tranzytem i będziemy mieli 100 proc. pewności, że to zboże nie trafi do Polski. Od początku uruchomienia tranzytu żadna tona zboża nie została w Polsce. To była bardzo dobra decyzja pana premiera Morawieckiego i pana prezesa Kaczyńskiego, która skutkowała moim rozporządzeniem w tej sprawie.

- Spóźniona.

- Nie. Nie jest spóźniona. Nawoływaliśmy wcześniej o tego typu decyzje ze strony Komisji Europejskiej. Nasze działanie sprawiły, że Komisja zaczęła się z nami w tej sprawie spotykać. Sam ten temat podnosiłem na radzie ds. handlu, przy udziale komisarza Valdisa Dombrovskisa. Nie było innego wyjścia jak ostre cięcie. Musieliśmy zareagować, bo kompetencje KE w tej sprawie nie były przez Komisję wykorzystane.

- Dostawaliście przecież wcześniej od rolników sygnały, że zboże, ale też owoce, napływają do Polski. Rolnicy nie mogli sprzedawać zboża po cenie, po jakiej chcieli.

- Unia celna to wyłączna kompetencja UE, dlatego kierowaliśmy oczekiwania i problemy na łono Komisji Europejskiej. Pan premier stworzył koalicję pięciu państw i złożył wniosek do KE. Komisarza Janusz Wojciechowski złożył oficjalne wystąpienie do komisarza Dombrovskisa. Ja wystąpiłem z dwoma wnioskami o wprowadzenie embarga na zboże. Jeździliśmy i prosiliśmy KE w wielu wystąpieniach. Mamy komitet ds. handlu, który odbywa się co dwa tygodnie i na każdym spotkaniu nasz reprezentant podnosił problem. Więcej czekać nie mogliśmy.

- To rozwiązanie tymczasowe czy docelowe?

- W mojej ocenie docelowe o tyle, że zgodzimy się na rozwiązania na poziomie europejskim, które dadzą efekt, jaki osiągnęliśmy rozwiązaniami polskimi. Jeśli KE zaproponuje tego typu działania na całym terenie UE lub w pięciu krajach, to my te nasze środki zaradcze indywidualne zdejmiemy. Dokąd takiej pewności nie będziemy mieli, będziemy je utrzymywać.

- Cezary Kaźmierczak, szef Związku Pracodawców Prywatnych, kilka dni temu krytycznie odniósł się do podjętych przez rząd decyzji, mówiąc, że nie wykorzystujemy swojej szansy - Polska mogłaby stać się jednym z największych traderów ukraińskiego zboża, a produkty rolne i rolno-spożywcze, które do Polski napływały, mogłyby u nas zostać przerobione i nasz przemysł rolno-spożywczy mógłby na tym zyskać.

- Cenię opinie pana Kaźmierczaka i jest w niej dużo prawdy, ale traktuję ją jako pewną ideę. Moglibyśmy założyć, że przemysł rolno-spożywczy wzrasta o 20 proc., i o 20 proc., więcej zboża przyjmujemy, po czym przerabiamy, a później to jeszcze eksportujemy. Natomiast prawda jest taka, że produkujemy tyle zboża, ile możemy eksportować i możemy wykorzystać w Polsce. W związku z tym dodatkowa ilość staje się nadpodażą. Oczywiście, w dłuższej perspektywie możemy wykorzystywać produkty, ale to przemysł musi mieć możliwości produkcyjne.

- A nasz przemysł nie ma takich możliwości?

- Tego się nie da zrobić z dnia na dzień, a proszę pamiętać, że efekt ogromnego napływu zboża wystąpił w krótkim czasie. Żaden przemysł tak szybko nie tworzy linii produkcyjnych i nie znajdzie dodatkowych rynków zbytu.

- Kiedy wejdzie w życie program Pierwsze Mieszkanie?

- Jesteśmy na etapie sejmowym. Teraz jest kwestia Senatu. Później pan prezydent i jego decyzja w tej sprawie. Liczę, że będzie pozytywna. No i oczywiście wdrożenie na poziomie BGK i poszczególnych banków, które muszą do oferty wprowadzić kredyt. Jesteśmy z nimi w kontakcie i w zasadzie nikt nie komunikuje problemu. Wszyscy są zainteresowani, aby akcja ruszyła z początkiem lipca.

- Już widać pewien efekt zapowiedzi Pierwszego Mieszkania: nie wiem, czy spodziewany, ale dość istotny - wzrost cen.

- Nieprawda.

- Nie analizowałem cen rynkowych, ale powołuję się na materiały prasowe, z których wynika, że po wielomiesięcznych spadkach, spowodowanych wstrzymaniem akcji kredytowej, nastąpiło wyraźne odbicie cen. Pan twierdzi, że tak się nie stało?

- W pierwszym kwartale ceny nieruchomości spadły. Poza Warszawą i jeszcze jednym miastem, gdzie ceny lekko rosły w niektórych segmentach, mamy tendencję spadkową. Co będzie w II kwartale, jeszcze nie wiemy. Jest wiele powodów, aby ceny rosły: koszty pracy, koszty materiałów czy podaż działek, która w Warszawie jest drastycznie niska. Ponawiam apel do prezydenta Trzaskowskiego, aby stworzył plany zagospodarowania, bo to może realnie obniżyć ceny. Jeżeli natomiast buduje się 250 tys. mieszkań w Polsce, to 30 tys. mieszkań w naszym programie, łącznie z rynkiem wtórnym i pierwotnym, nie jest czymś, co może wpłynąć na rynek i podwyższać ceny.

- Wspomniał pan, że są przesłanki ku temu, żeby ceny nieruchomości rosły, ale czy rzeczywiście aż tak drastycznie? Deweloperzy biorą 40 proc. marży!

- 40 proc. marży dawno się skończyło Średnia marża deweloperów schodzi poniżej 20 proc. Sporo więc uporządkowaliśmy. Natomiast oczywiście, nie wyregulujemy marży i nie nakażemy tu i teraz, aby była niższa, ale możemy doprowadzić do takiej sytuacji poprzez duży front budowy i dużą podaż działek. Doprowadzimy do sytuacji, gdy deweloperów będzie więcej i będzie więcej mieszkań. Wtedy cena mieszkań będzie bliska rynkowej oraz marże będą racjonalne.

- Wspomina pan o cenach rynkowych. Pytanie – jakie one rzeczywiście są? Pan proponuje, aby podczas zawierania transakcji wpisywać cenę do specjalnego rejestru. Z drugiej strony słyszymy protest deweloperów, żeby tego nie robić, bo to utrudnienie techniczne i administracyjne. Czemu to ma służyć?

- Część ceny, która pojawia się w ofertach wynika z pewnej bańki, bowiem oferty w związku z luką mieszkaniową są wyższe niż cena transakcyjna i to nawet o kilkanaście procent. To sprawia, że końcowa cena, nawet jeśli jest zbijana od ofertowej, i tak pozostaje na poziomie wyższym, niż cena rynkowa. Jeżeli klient miałby świadomość, że na Mokotowie konkretne ceny nieruchomości wynikają z podpisanych aktów notarialnych, to jego pozycja negocjacyjna byłaby lepsza. My tę bańkę chcemy zlikwidować.

- Jak duża jest ta bańka?

- To może być kilka-kilkanaście procent, ale gra jest warta świeczki, bo chodzi o duże kwoty. Jeśli można zbić ceny o kilka procent, zrobię wszystko, aby ten serwis zafunkcjonował.

- Zafunkcjonuje?

- Tak. Prowadzimy zaawansowane dyskusje. Przygotowujemy legislację. Wiemy, w który system to wpiąć. Wiemy, jak porozumieć się z notariuszami w tej sprawie. Z początkiem przyszłego roku ten serwis będzie funkcjonował.

Rozmawiał Hubert Biskupski

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze