Jak informuje „Rzeczpospolita” Paweł Szałamacha przez rok studiował na Uniwersytecie Harvarda w Stanach Zjednoczonych. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że w tym czasie (w latach 2014-2015) był posłem i najwięcej czasu powinien poświęcać pracy w Sejmie. Choć Paweł Szałamacha składał wniosek o urlop na czas intensywnej nauki na prestiżowej uczelni, to nie dostał na to zgody od marszałka Sejmu. Mimo to obency minister finansów po prostu nie zrezygnował z piastowania urzędu posła, tylko...podczas pobytu za granicą pobierał uposażenie poselskie i dietę, choć na pracę w Sejmie nie miał wiele czasu.
Jak podaje „Rzeczpospolita”, ówczesny marszałek Sejmu Radosław Sikorski podczas rozmową z gazetą wspomina, że Paweł Szałamacha faktycznie prosił o urlop, jednak wcale nie o bezpłatny, dlatego też nie uzyskał zgody na dłuższe wolne. I tak na podstawie braku zgody na urlop, Kancelaria Sejmu normalnie wypłacała posłowi miesięczne uposażenie i dietę o łącznej wartości 12,4 tys. zł brutto. Z wypłaty potrącono tylko dniówki za 6 dni potwierdzonych nieobecności w miesiącu. Zatem w tym czasie Szałamacha w sumie zarobił ok. 90 tys. zł.
Jak wyliczyła „Rzeczpospolita”, ze statystyk posiedzeń poselskich wynika, że Paweł Szałamacha brał udział w głosowaniach tylko w połowie stycznia i na początku kwietnia, czyli podczas przerwy semestralnej i Wielkanocy.
Minister finansów studiował na Harvardzie i brał pieniądze za pracę w Sejmie
2016-02-24
14:13
Minister finansów w rządzie PiS Paweł Szałamacha zamiast systematycznie pracować w Sejmie, prawie rok studiował na prestiżowym Harvardzie. Okazuje się, że przez ten czas pobierał uposażenie poselskie, choć na pracę posła nie miał wiele czasu.