W czwartek hakerzy przedstawiający się jako „Prawy Sektor” ogłosili, że włamali się do serwerów MON. Na swoim koncie twitterowym opublikowali dane, które udało im się zdobyć podczas włamania.
Czytaj również: Rząd będzie walczył z cyberprzestępczością. Powoła nową instytucję
Wśród nich znalazła się ankietą z danymi osobowymi oraz m.in. informacja zawierajacą wewnętrzne nazwy komputerów MON, ich systemy operacyjne, ścieżki LDAP oraz czasy ostatnich logowań - również tych błędnych. Hakerzy zażądali od MON równowartości 50 tys.dolarów w bitcoinach.
Łukaszowi Woźnickiemu, dziennikarzowi "Gazety Wyborczej" udało się potwierdzić, dane z ankiety są prawdziwe.
MON zaprzecza, że doszło do ataku. W komunikacie opublikowanym na swojej stronie internetowej informuje, że „w związku z informacjami o włamaniu się do sieci komputerowej MON wyjaśniamy, że była to manipulacja mającą stworzyć wrażenie groźnego ataku cybernetycznego”.
Zobacz także: Wielki atak hakerski na Netię. Wykradziono dane klientów!
„W istocie opublikowane dane personalne pochodziły z jawnej sieci MON. Nie zawierały informacji tajnych, były nieaktualne (2012 r.) i ograniczały się do jednej osoby. Systemy kierowania i dowodzenia Ministerstwa Obrony Narodowej i Sił Zbrojnych RP działają bez zakłóceń i są całkowicie bezpieczne. Trwają czynności wyjaśniające wszystkie okoliczności, w jakich doszło do tego incydentu.” - czytamy w komunikacie.
„Prawy Sektor” to nazwa nacjonalistycznego ugrupowania działającego na Ukrainie. Nie wiadomo jednak, czy hakerzy, którzy rzekomo zaatakowali MON rzeczywiście reprezentują to ugrupowanie. Tydzień temu "Prawy Sektor" opublikował w internecie dane wykradzione z serwerów Netii.
Źródło: MON, money.pl; oprac. MK