Super Historia

Na bój Polacy, na święty bój! Powstanie styczniowe 1863

2024-02-04 20:06

Tragiczne, męczeńskie, przegrane i chwalebne. Ale i pełne terroru i opresji. Najkrwawszy, największy zryw narodowowyzwoleńczy przeciw Imperuim Rosyjskiemu. Bohaterska, zaciekła i straceńcza partyzantka trwająca od stycznia 1863 do jesieni 1864 roku

Mit powstańczy potwornie mroźnej zimy 1863 roku pobrzmiewał jeszcze długo po klęsce. Miało się z niego zrodzić coś pozytywnego, mimo śmiertelnej porażki zrywu. W „Nocach i dniach” i „Nad Niemnem” nadzieją na przyszłość są nieskazitelni weterani powstania: Niechcice, Korczyńscy i Bohaterowicze. Wszyscy oni cierpią skażeni śmiercią, na którą napatrzyli się ponad ludzką miarę.

Za niecne jarzmo

Oszalały wój Bogumiła Niechcica, którego oddział wyrżnięto do szczętu, intonował: „Za plemion całych zmarnowane lata, co im w zepsuciu truto myśl i cześć, za niecne jarzmo, które wobec świata jęcząc i drzemiąc mogli dotąd znieść. Na bój Polacy, na święty bój, na bój Polacy, na bój!”. W dworkach rozbrzmiewało preludium powstańcze Szopena, śpiewano „wśród głodu i chłodu w obronie narodu (...) ze słowem modlitwy idziemy do bitwy!” Benedykt Korczyński ze swoim: „I w naszych ustach brzmiało niegdyś hasło poety - młodości! ty nad poziomy ulatuj! I myśmy latali na mleczne drogi, w blaski jutrzenki, w ognia ofiary!” Gorycz po upadku powstania była ogromna. Czy wzmocniło świadomość narodową i upowszechniło patriotyzm? Na pewno zrodziło mnóstwo patosu. Cierpiętnicza postawa Polaków, którzy w powstaniu stracili bliskich i oddawanie im zasłużonej czci zdominowały popowstaniowy krajobraz nadal zniewolonego kraju. Miłość do ojczyzny wyrosła na grobach.

Przywiązanie do wiary

Powstańcy 1963 roku afiszowali się przywiązaniem do religii i wiary katolickiej. Z drugiej jednak strony pragnęli zniesienia archaicznego feudalizmu, którego Kościół, jako główny beneficjent, strzegł. Nie licząc księży-wolnomyślicieli wspomagających powstanie, hierarchia duchowna była przeciwna insurekcji. Z jednej strony na sztandarach obok honoru i ojczyzny zawsze Bóg, na ryngrafach powstańczych Matka Boska, a z drugiej grzmienie z ambon, że katolikom bratać wolno się tylko z katolikami, podczas gdy manifest Tymczasowego Rządu Narodowego głosił „walkę o wyzwolenie Polaków, Litwinów, Rusinów i Żydów” oraz „batalię o równe prawa dla wszystkich, niezależnie od pochodzenia, stanu i różnicy wiary”.

Styczeń w kamaszach

Powstanie planowano na maj kolejnego roku, licząc na dostawy broni z Zachodu. Władze carskie, chcąc stłumić falę powstańczego buntu, ogłosiły zimowy pobór do armii. Wzięły w kamasze głównie chłopów i miejski plebs, ale i chłopców z domów mieszczańskich i szlacheckich dworków. Zwykli poborowi zostali pognani do służby na 15 lat, tych niebezpieczniejszych uziemiono na całe ćwierć wieku! Nagła branka pokrzyżowała plany konspiracyjne, ale niektórzy twierdzili, że nawet dobrze się złożyło: nastrój oporu wywołany poborem miał zbiec się z ogłoszeniem zniesienia przywilejów stanowych i uwłaszczeniem chłopów. Cały naród miało to poderwać do walki. Tymczasem poborowi, obcinali sobie palce prawej ręki lub wybijali przednie zęby, aby stać się niezdolnymi do służby wojskowej. Komitet Centralny Narodowy zaopatrzył młodych warszawskich spiskowców w wieku poborowym w fałszywe dokumenty i przerzucił na wieś. Nagle pośród zwad, dyskusji i rozważań, wybuchła „bomba”, ktoś (do dzisiaj nie wiadomo kto) rozrzucił w Warszawie ulotki: Powstanie ma wybuchnąć w chwili poboru!

Wyłapie się potem

Z Warszawy wyprowadzono wielu członków organizacji, ku zadowoleniu władz, czego wyrazem był zapisek „pozbędziemy się niechcianego elementu, a uciekinierów wyłapie się potem po lasach”. Branka odbyła się nocą z 14 na 15 stycznia, po godzinie policyjnej. Do świtu w Cytadeli nad swoim podłym losem popłakiwało 1,8 tys. młodych chłopców. Ku zadziwieniu miejskich konspiratorów, na ulicach nie wzniesiono barykad, a żołnierze z twierdzy modlińskiej, zaprzysiężeni spiskowcy, nie kiwnęli palcem. Decyzja o wybuchu powstania 22 stycznia 1863 roku zapadła w Warszawie, w domu parafialnym księdza Karola Mikoszewskiego przy Placu Trzech Krzyży.

Patriotyzm wyryty na skórze

Komitet Centralny Narodowy, z Jarosławem Dąbrowskim, Bronisławem Szwarcem i Agatonem Gillerem uznawał walkę zbrojną o niepodległość za cel istnienia organizacji. Narodowa indoktrynacja za pośrednictwem podziemnej prasy i ustnej agitacji, powołująca się na rodzinne tradycje, od dobrych paru lat szerzyła kult bohaterów, nie skąpiących ojczyźnie krwi. Dwa lata poprzedzające powstanie były czasem podsycania emocji. „Teraz wasza kolej w sztafecie pokoleń” – głosiła ulotka przeznaczona dla młodzieży. W odezwie skierowanej do chłopów wzywano: „bądźcie gotowi, sposóbcie się i szykujcie synów waszych do walki”. 

Machinacja tajemna

Sytuacja w momencie kiedy zryw stał się konieczny nie była już tak dramatyczna, jak głosiły to agitacyjne pisemka. Wchodziły w życie reformy Aleksandra Wielopolskiego (naczelnika rządu cywilnego w Królestwie Polskim), ruszyła Szkoła Główna Warszawska (spadkobierczyni zamkniętego w 1831 r. uniwersytetu), chłopom zamieniano pańszczyznę na czynsze, zniesiono nadzwyczajne podatki dla Żydów, trwała repolonizacja administracji i szkół. Antoni Boduszyński, pełniący obowiązki gubernatora lubelskiego, raportował jesienią 1862 roku, że „liczba nieukontentowanych w czasach ostatnich powiększyła się znakomicie”, zaś zakonspirowana organizacja jest to „machinacja tajemna wprost na zasadach socjalizmu oparta (...) między ludem ciemnym i zdemoralizowanym po miastach i miasteczkach szczepiąca się".

Coś poszło nie tak

Dzieje powstania styczniowego to morze krwi przelanej w partyzanckich potyczkach w polu i lasach. Ta krew płynęła jednak nie tylko dlatego, że do powstańców strzelał wróg. Krwawe były także skutki zawodu, jaki spotkał władze konspiracyjne dlatego, że nie doszło do „powstania ludu, którego potędze nie oprze się zaborcze wojsko”.  „Nowoczesna świadomość narodowa” trafiła na podatny grunt w miastach, ale chłopi nadal mieli swój rozum. Byli nieufni wobec panów i w ogóle obcych, w tym i agitatorów. Mimo to grupy inteligencji, zubożałej szlachty, studentów, rzemieślników i robotników narzuciły decyzję o powstaniu całemu narodowi. W fatalnym momencie i przy nikłych szansach na sukces.

Śmiertelny rygor

Do pacyfikacji wsi przez kozackie sotnie za wspieranie powstańców dochodziły rzezie dokonywane przez powstańców za wspieranie zaborcy. Na Litwie i Rusi chłopi nieraz rozbijali oddziałki powstańcze, a ich członków odstawiali do cyrkułów. W Kongresówce (Królestwo Polskie) żandarmeria narodowa za przejawy wrogości wobec „sprawy narodowej” dokonywała masowych egzekucji. W zdeprawowanych głodem i chłodem oddziałach powstańczych, bez sądu, jedynie na podstawie podejrzeń, niemal codziennie batożono i wieszano. Karność wojsk nadzorowali komisarze wojskowi, którzy aresztowali i oddawali podejrzanych o niesubordynację pod sąd wojenny. Rozkazy dzienne Rządu Narodowego dotyczyły głównie wyroków śmierci na powstańcach. Bezradność i frustracja oraz podejrzliwość działające razem na umysły powstańczych decydentów zrodziły terror, gdzie podstawowym środkiem represji była pętla. „Honorowo” dostawało się kulkę w nie dość patriotyczne serce.

Wichrzyciele i defetyści

Drzewa polskich lasów nie tylko ukrywały powstańcze wojska, ale i służyły za szubienice dla „zdrajców, szpiegów, donosicieli, dezerterów, wichrzycieli i defetystów”. Wobec zbliżającej się klęski Rząd Narodowy dwukrotnie wezwał wszystkich Polaków służących w armii carskiej do powrotu do polskiego wojska pod groźbą utraty czci, praw politycznych i cywilnych. Dyscyplina w tzw. partiach powstańczych była utrzymywana szafowaniem wyroków śmierci, np. przez „rozsiekanie kosami”. Egzekucje wykonywano publicznie, na oczach ludności cywilnej. Generał Edmund Taczanowski rozkazał rozstrzelać powstańców, którzy padając ze zmęczenia zatrzymali kolumnę marszową. Gdy wsie południowej części guberni radomskiej wzięły udział w pogromach powstańców, dyktator Marian Langiewicz kazał ich mieszkańców wieszać na przydrożnych drzewach. Chłopi, na samą wieść, że się zbliża, uciekali w las. Ze strachu, mimo że w sercach mieli Boga i ojczyznę.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze