- Niestety, pomimo mniejszego popytu na nowe samochody, ich ceny w tym roku nie spadły. Nie spadną też w kolejnych. Głównym powodem są wymogi dotyczące emisji spalin oraz minimalnego wyposażenia pojazdów nakładane przez Unię Europejską w trosce o klimat i bezpieczeństwo na drogach. Powodują one, że produkowanie samochodów z roku na rok jest coraz droższe, na co w tej chwili nakładają się ograniczenia w pracy fabryk związane z pandemią. Dlatego nastawmy się na kolejne podwyżki cen aut od nowego roku – mówi Michał Knitter, wiceprezes Carsmile.
Będzie drożej
– Spodziewam się, że w 2021 roku nowe samochody podrożeją średnio o 10%, co oznacza kontynuację tendencji obserwowanej w roku 2020. Wspomniane 10% to wypadkowa zakresu prognoz, jakie uzyskaliśmy analizując wpływ różnych czynników na ceny aut –mówi Michal Knitter. Według danych Samaru, średnia ważona cena nowego samochodu w Polsce wyniosła w pierwszych 10 miesiącach br. 122 489 zł i była o 10,9% większa niż przed rokiem. Skala odnotowanego wzrostu jest spójna z prognozą przedstawiona przez Carsmile pod koniec 2019 roku.
ZOBACZ TEŻ: Praca zdalna i w biurze. Jakie zalety ma mieszany model pracy?
Od 2021 r. będzie już w pełni obowiązywać w UE bardzo restrykcyjny limit emisji spalin, wynoszący 95 g CO2/km. Producenci niespełniający powyższej normy, muszą płacić ogromne kary - 95 euro za każdy gram dwutlenku węgla ponad limit. Kary są naliczane od każdego sprzedanego samochodu. Średnia emisja CO2 przez auta zarejestrowane w UE w 2019 roku wyniosła 122,4 g/km, czyli aż o 27,4 g więcej od obowiązującego limitu. Matematycznie oznacza to konieczność zapłaty średnio 2603 EUR kary od każdego sprzedanego samochodu. Według szacunków Carsmile, opartych na obecnych poziomach emisji spalin najpopularniejszych samochodów w Polsce, konieczność spełnienia rygorystycznych norm emisyjnych może skutkować podwyżką cen nowych samochodów nawet o 20% rocznie.
Od 2015 r. najpopularniejsze modele zdrożały o niemal jedną trzecią
Mniejszy zakres spodziewanej podwyżki wyznacza z kolei analiza cen najpopularniejszych samochodów sprzedawanych w Polsce. Analitycy Carsmile sprawdzili, w jakim tempie drożały w ostatnich 5 latach: Skoda Octavia, Toyota Yaris, Skoda Fabia, Renault Clio oraz VW Golf. W tym celu porównali ceny najniższych dostępnych wersji tych modeli z 2020 roku z cenami z 2015 r. Uśredniona różnica wyniosła 31% . – Na podstawie tej danej można szacować, że najpopularniejsze modele aut drożeją średnio o ok.6-7% rocznie - wyjaśnia Michał Knitter.
Mniejsza dostępność aut dla gorzej zarabiających
W nadchodzących dwóch latach może się to jednak zmienić. W lipcu 2022 roku wejdą w życie nowe wymogi dotyczące minimalnego wyposażenia samochodów, bez którego nie będzie możliwe zarejestrowanie pojazdu w UE. Celem wprowadzanych regulacji jest ograniczenie śmiertelności na drogach oraz zwiększenie ochrony nie tylko kierowców i podróżnych, ale też innych uczestników ruchu drogowego, w szczególności pieszych. Na liście obowiązkowych elementów wyposażenia (rozporządzenie KE) znalazły się m.in.: systemy monitorujące senność i uwagę kierowcy, systemy rejestrujące zdarzenia na drodze, systemy umożliwiające montaż alkomatu, systemy utrzymujące samochód na pasie ruchu w nagłej sytuacji czy systemy awaryjnego hamowania. Obowiązkowe wyposażenie samochodów w powyższe urządzenia spowoduje wzrost cen w szczególności aut z najniższej półki cenowej, a w efekcie ograniczenie dostępności nowych samochodów dla osób o relatywnie niskich dochodach.
Kolejnym czynnik, jaki wzięli pod uwagę analitycy Carsmile prognozując przyszłoroczne podwyżki cen nowych aut, są nadchodzące ograniczenia w rejestracji pojazdów z silnikami spalinowymi w poszczególnych krajach europejskich. Według opracowania przygotowanego przez PSPA, pierwszym krajem w Europie, który już za 5 lat zakaże rejestracji aut z silnikami spalinowymi będzie Norwegia. W kilku kolejnych państwach (Szwecja, Holandia, Dana, Irlandia) powyższe ograniczenie będzie obowiązywać od 2030 roku.
Elektryki średnio o 80 proc. droższe od wersji spalinowych
Z tego powodu uzasadnione wydaje się założenie, że w nadchodzących latach będziemy obserwować zbliżanie się cen samochodów z napędem spalinowym do ich odpowiedników oferowanych w wersji elektrycznej, które są znacznie droższe w produkcji. Analitycy Carsmile porównali obecne ceny elektrycznych samochodów: Mercedesa EQC, VW Id3, Hyundaia Kony, Mazdy Mx30 oraz Peugeota 208 z ich benzynowymi odpowiednikami. Pod uwagę wzięli najtańsze dostępne wersje wyposażenia. Elektryki okazały się średnio o 80% droższe (najniższa różnica była dla Mazdy – 40%, a najwyższa dla VW Id3 – 103%). – Oczywiście trzeba pamiętać, że najuboższe wersje samochodów elektrycznych są dużo lepiej wyposażone niż ma to miejsce w przypadku aut z tradycyjnymi silnikami. Gdybyśmy porównywali modele wyposażone podobnie, nadwyżka cenowa spadłaby do ok. 30% - wyjaśnia Michał Knitter. Jego zdaniem, w ciągu najbliższych trzech lat różniąca w cenie między elektrykami a samochodami z napędem spalinowym spadnie do 10%, a za 5 lat te ceny się zrównają. Przy obecnej rozbieżności cenowej na poziomie 80% oznaczałoby to wzrost cen samochodów z napędem spalinowym o kilkanaście procent rocznie.
Miliardowe wydatki
– Branża motoryzacyjna ponosi ogromne wydatki na badania i rozwój. W 2018 r. było to 125 mld USD globalnie. W UE prawie 30% wydatków na B+R przypada na branżę motoryzacyjną. Nawet jeśli w czasie pandemii budżety na innowacje zostały uszczuplone o kilka czy kilkanaście procent, to wciąż są to ogromne kwoty, które niestety muszą się przełożyć na wzrost cen wszystkich pojazdów, nie tylko elektrycznych – podsumowuje Michał Knitter.
Zespół analiz Carsmile
SPRAWDŹ TAKŻE: Waloryzacja emerytur 2021: Jak dostać dodatkowe 2900 zł