Zwrot kosztów za leczenie
Jak będą leczyć się Polacy? Czy znikną kolejki do lekarzy? Przemysław Wipler we wtorek (26 listopada) na konferencji prasowej w Sejmie przywoływał wypowiedzi polityków Trzeciej Drogi: marszałka Sejmu Szymona Hołowni (Polska 2050) i szefa MON Władysława Kosiniaka-Kamysza (PSL), którzy - w czasie kampanii wyborczej 2023 r. - zapowiadali zwrot przez NFZ kosztów wizyty prywatnej, jeśli pacjent na wizytę u specjalisty oczekiwałby dłużej niż 60 dni. Czy to była prawdziwa obietnica, czy też tylko kiełbasa wyborcza?
Klub Konfederacji stworzył projekt zmian w ustawie o świadczeniach zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych, opierając swoje propozycje właśnie na tym założeniu: czekasz na wizytę u specjalisty na NFZ ponad dwa miesiące? Idź w tym czasie na wizytę prywatną, a NFZ zwróci w 100 proc. wydane na wizytę pieniądze. W projekcie ustawy podkreślono, że "koszt wprowadzenia ustawy można postrzegać jako inwestycję w sprawiedliwszy dostęp do opieki zdrowotnej oraz poprawę ogólnego stanu zdrowia społeczeństwa".
Wipler podkreślił, że brak poparcia dla noweli ze strony polityków Trzeciej Drogi byłoby "wielkim wstydem". Tymczasem wiceszefowa sejmowej komisji zdrowia Wioleta Tomczak (Polska 2050-TD) stwierdziła, że byłby to nie "wielki wstyd", a "wielka odpowiedzialność". Tomczak podkreśliła, że to na politykach koalicji rządzącej ciąży wyzwanie, jakim jest całościowa reforma polskiej opieki zdrowotnej. Jej zdaniem takie rozwiązanie powinno zostać wprowadzone, ale tylko w momencie, gdy procedowana będzie cała reforma, nad którą pracuje aktualnie Ministerstwo Zdrowia - i która to już wzbudza kontrowersje i sprzeciw środowiska medycznego.
Politycy wstrzymują reformę służącą pacjentom?
Czego teraz obawiają się politycy, którzy to obiecywali takie zmiany w systemie opieki zdrowotnej? Przede wszystkim nadużyć, jakich mieliby dopuszczać się Polacy miesiącami stojący w kolejce do specjalistów. Zdaniem polityków takie rozwiązanie jak zwrot kosztów przez NFZ za wizytę prywatną, powinno być rozwiązaniem awaryjnym, a nie normą. A niestety, w obecnych warunkach byłoby to częste rozwiązanie.
Projekt reformy, czyli projekt nowelizacji ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych oraz niektórych innych ustaw, był gotowy w sierpniu. Ministerstwo Zdrowia przekazało go wówczas do konsultacji publicznych.
20 listopada w Rządowym Centrum Legislacji opublikowano nową wersję projektu ustawy, który resort przekazał do konsultacji. Nie ma w nim już limitu minimum 400 porodów. Ministra zdrowia Izabela Leszczyna zapewniła, że wykreślono także przepisy, które mogły być odczytywane jako zapowiedź prywatyzacji szpitali.