Rząd przyjął propozycję pensji minimalnej na 2020 rok rzędu 2600 zł. Minimalna stawka godzinowa ma wynosić 17 zł. Oznacza to wzrost o 350 zł w porównaniu z bieżącym rokiem. Ustalona wysokość minimalnego wynagrodzenia jest wyższa niż wcześniejsza propozycja rządu, która zakładała wzrost minimalnej pensji do poziomu 2450 złotych, a stawki godzinowej do 16 złotych.
ZOBACZ TAKŻE: Emeryci i renciści dostaną czternastkę od rządu. Znamy termin wypłaty nowego świadczenia
49,7 proc. prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej. Według Ministerstwa Finansów przeciętne wynagrodzenie brutto w gospodarce narodowej w przyszłym roku wyniesie 5227 zł i będzie o 6 proc. wyższe niż przeciętne pensje (prognozowane przez MF) w 2019 roku.
- Polacy chcą i powinni zarabiać więcej. Podniesienie płacy minimalnej do 2600 zł pozytywnie wpłynie na sytuację finansową gospodarstw domowych – powiedziała minister rodziny, pracy i polityki społecznej Bożena Borys-Szopa.
Nie wszyscy pracodawcy chcą jednak tyle płacić swoim pracownikom i znaleźli stosunkowo prosty sposób na ominięcie podwyżki wypłat. Jak pisze "Rzeczpospolita", dodatkowe 350 zł dla pracownika oznacza 420 zł dla pracodawcy. W skali roku wynagradzany minimalne pracownik stanie się droższy o 5 tys. zł. Niektórzy przedsiębiorcy chcą więc... skrócić czas pracy osób pobierających najniższe wynagrodzenie.
- Obecnie nawet ponad 1,5 mln Polaków otrzymuje minimalne wynagrodzenie. Takie zmiany mogą dotyczyć sporej grupy zatrudnionych. Może się wtedy okazać, że zarabiający obecnie 2250 zł miesięcznie po przejściu na 3/4 etatu od początku przyszłego roku, czyli już po podwyżce, będą otrzymywali zgodnie z przepisami nawet jeszcze mniej, bo tylko 1950 zł brutto. I co najważniejsze: jest to sposób całkowicie legalny - zwraca uwagę gazeta.