Na powierzchni 37 ha zgromadzono przez dwa wieki ponad 13 mln m sześc. odpadów. Dla porównania: Wielka Piramida Chufu, zwanego z grecka Cheopsem, ma nieco ponad 2,5 mln m sześc. objętości. Szarolta, jak na razie ma 134 m wysokości, więc jest niższa od piramidy tylko o 13 m. Na 37 ha gruntu zalega, składowanych przez dwa wieki, 13 mln m sześc. odpadów, które planuje od paru lat częściowo zrekultywować (rozebrać) Polska Grupa Górnicza (PGG). Na to nie zgadzają się władze miasta, wspierane przez jego mieszkańców. Dlaczego? Bo uważają, że gdy zacznie się rozbiórka Szarloty, to uwolnią się z niej masy trujących gazów z samozapłonowego pożaru, który ciągle tli się wewnątrz góry.
W takiej sytuacji PGG, która mogłaby pozyskać z hałdy 3,8 mln t kamienia do produkcji kruszywa drogowego, nie przejawia większej inicjatywy. Możliwe, że z tego powodu Najwyższa Izba Kontroli nie wzięła pod lupę Szarloty w kontroli „Zabezpieczenia i zagospodarowania zwałowisk pogórniczych”. Mieszkający przy hałdach nie godzą się na ich rozbiórkę, bo wolą widzieć z okna sztuczną górę niż ciężkie ciężarówki wywożące kruszywo. Na przykład: gdyby doszło do częściowej rozbiórki najwyższej w Polsce hałdy, to PGG rocznie mogłaby eksploatować 380 tys. t kamienia. Czy zgodzilibyście się, by przez 10 lat koło waszych domów jeździły 30-tonowe ciężarówki? Na szczęście dla obrońców hałdy PGG ma ważniejsze problemy niż to, czy i kiedy rozbierać gigantyczną hałdę. A „zwałowiska pogórnicze”, jeśli nie nie można lub nie opłaca się eksploatować, najlepiej zalesiać. Zresztą, wiele z nich same z siebie porosły lasem, co widać na zdjęciu.