Wnioski, do których doszli eksperci OECD, nie są w zasadzie niczym zaskakującym. Nie od dziś wiadomo, że państwo zbyt mocno ingeruje w obrót gospodarczy poprzez rozmaite przepisy, koncesje, zezwolenia itd. Sprostanie, często absurdalnym, wymogom biurokracji to nie tylko strata czasu, ale także - liczone w miliardach złotych rocznie - niepotrzebne koszty. Potwierdziły to m.in. badania wykonane na zlecenie Ministerstwa Gospodarki. Wspominałem zresztą o tym wielokrotnie na łamach "Super Biznesu".
Cieszę się jednak, że wnioski z badań OECD ożywiły dyskusję na temat deregulacji w Polsce. W ostatnim czasie tematyka debat gospodarczych została ograniczona do sytuacji na światowych rynkach finansowych, kryzysu w strefie euro i kursu franka szwajcarskiego. Coraz więcej z nas ma wrażenie, że stan gospodarki zależy wyłącznie od tego, w jakim danego dnia nastroju znajdują się inwestorzy na nowojorskiej giełdzie. A tak nie jest. Kondycja gospodarki zależy, i to w dużym stopniu, m.in. od jakości przepisów prawa. Dlatego tak ważne jest kontynuowanie tzw. deregulacji w Polsce, czyli upraszczania i eliminowania zbędnych przepisów, ograniczających swobodę działalności gospodarczej w Polsce. Ani kampania wyborcza, ani niepokoje w europejskiej i światowej gospodarce nie mogą być wymówką dla zaniechania tych działań.
Andrzej Arendarski
Doktor nauk humanistycznych, współzałożyciel i prezes Krajowej Izby Gospodarczej i przewodniczący Polsko-Amerykańskiej Fundacji Doradztwa dla Małych Przedsiębiorstw