Sytuacja z lat 90-tych i początku XXI wieku, gdzie co 5 Polak statystycznie nie miał pracy to zamierzchła historia. Bezrobocie nieustannie spada – na początku 2015 roku wynosiło prawie 12 proc. 3 lata później było to już 6,8 proc., by we wrześniu 2018 roku spaść do 5,7 proc.
Mimo to, w urzędach pracy wciąż zarejestrowanych jest 947,4 tys. osób. To tak, jakby połowa Warszawy pracowała, a druga nie. Gdy jednak spojrzymy na obszary, gdzie jest najwięcej zarejestrowanych osób, dane GUS zaskakują.
Zwykle, kiedy mówi się o obszarach w Polsce, gdzie „nie ma pracy”, wskazujemy Świętokrzyskie, Podlasie czy Mazury a za miejsca do robienia kariery Mazowsze bądź Śląsk… a jest zupełnie odwrotnie. O ile ponad 80 tys. bezrobotnych na Śląsku liczącym niemal 5 milionów mieszkańców nie jest złym wynikiem, to prawie 92 tys. ludzi bez pracy na Mazowszu regionalnym (czyli bez wliczania Warszawy) mocno szokuje.
To właśnie Mazowsze regionalne jest najwyżej w statystykach bezrobocia – chociaż procentowo więcej bezrobotnych jest na Warmii i Mazurach (9,9 proc. do 9,6 proc. na Mazowszu), to przez ponad dwukrotnie mniejszą liczbę mieszkańców bezrobotni w liczbach są liczniejsi w województwie mazowieckim. Na drugim miejscu pod względem liczby jest wspomniany Śląsk, a na trzecim Podkarpacie (ponad 79 tys. bezrobotnych).
Najmniej bezrobotnych GUS odnotował w Opolskiem i Lubuskiem – w każdym województwie po 21,6 tys. Ale niewiele osób zarejestrowanych w urzędach pracy jest także na Podlasiu (przeszło 36 tys. bezrobotnych) oraz w Świętokrzyskiem (prawie 43 tys. bezrobotnych). Wymienione wyżej województwo warmińsko-mazurskie we wrześniu 2018 roku miało zarejestrowanych nieco ponad 50 tys. bezrobotnych.