"Super Express": - Ministrowie zostali zobligowani przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego do oddania premii. Na co pan przekazał swoją?Henryk Kowalczyk, minister środowiska: - Nie wiem, czy to pytanie jest do końca na miejscu, ale skoro pan redaktor pyta, to przekazałem moją premię na cele charytatywne. Środki z mojej nagrody zasiliły płocki oddział Caritasu.
Zobacz także: Jarosław Gowin narzekał na zarobki, a zarabia prawie 23 tys. złotych
- Nie musiał pan zaciągać kredytu ani sprzedawać samochodu, aby móc przekazać swoje środki pochodzące z premii ministerialnej?- Oszczędzałem od stycznia po to, aby mieć fundusze. Oczywiście mówię to z przekąsem i lekkim przymrużeniem oka.
- Powinienem panu pogratulować umiejętności zarządzania budżetem. Niektórzy ministrowie mieli z tym pewien problem...
- Nigdy nie powiem, że nie starcza mi od pierwszego do pierwszego.
- Zmieńmy temat. Jak ocenia pan wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie Puszczy Białowieskiej? Z jednej strony uznano, że Polska, dokonując wycinki puszczy, naruszyła prawo unijne, z drugiej strony odstąpiono od nałożenia kar.
- Wyrok trybunału w sprawie Puszczy Białowieskiej stwierdzał naruszenie prawa europejskiego w okresie 2016-2017. Natomiast my, odpowiadając Komisji Europejskiej oraz rzecznikowi trybunału, pokazaliśmy, że będziemy respektować wyroki wspomnianych instytucji. Nie uchylamy się również od dialogu z KE. Chcemy chronić puszczę, ale w uzgodnieniu z organami europejskimi. Dzięki temu Komisja Europejska odstąpiła od nałożenia na nas kary. Przychyliliśmy się do postanowienia tymczasowego oraz zaprzestaliśmy wycinki lasu.
- Naukowcy wystosowali list otwarty do premiera Mateusza Morawieckiego, w którym zarzucają, iż Polska nie realizuje postanowień unijnego wyroku. Pan mówi, że realizujecie zobowiązania KE. Jaka jest prawda?
- Zobowiązania z wyroku, o którym rozmawiamy, są w fazie realizacji. Natomiast cały czas trwa dyskusja wokół Puszczy Białowieskiej.
Sprawdź też: Wicepremier Gowin zdradza, co zrobił ze swoją nagrodą od Szydło [WIDEO]
- Na czym polega ta dyskusja i jaki jest jej cel?
- Sedno dyskusji polega na tym, że wszyscy starają się ustalić, jakimi metodami chronić Puszczę Białowieską przed zagrożeniem, które stanowi kornik drukarz. Oraz co zrobić, aby kornik nie niszczył drzewostanu. Niektórzy uważają, że należy do tego problemu podejść w sposób bierny, czyli nie reagować. Zwolennicy tej tezy twierdzą, że kornik sam zniknie. Druga grupa natomiast uważa, że pasożytowi należy przeciwdziałać w sposób aktywny. Prowadzą tego typu gospodarkę leśną. Oba zdania na pewno będą się ze sobą ścierały. Środowiska naukowe są podzielone w tej kwestii.
- Uda się wypracować kompromis pomiędzy jedną a drugą grupą sporu?
- Mam nadzieję, że kompromis będzie mógł być wypracowany. Chcemy, by zespół ekspertów zajął się tą kwestią. Bardzo mi zależy, aby w tej grupie znaleźli się leśnicy, przyrodnicy, zagraniczni specjaliści oraz przedstawiciele organizacji ekologicznych, które bardzo mocno broniły Puszczy Białowieskiej przed jakąkolwiek ingerencją.
- Ile jest prawdy w informacji, że Lasy Państwowe mają zostać wyłączone spod nadzoru Ministerstwa Środowiska i znaleźć się w gestii resortu rolnictwa?
- Zaskoczył mnie pan tym pytaniem. Jednak nigdy nie słyszałem, aby Lasy Państwowe były komukolwiek przekazywane.
- Przekazaliście jednak państwo resortowi gospodarki morskiej nadzór nad gospodarką wodną. Dlaczego?
- Nasza decyzja wynikała przede wszystkim z tego, że nowe Prawo wodne zostało wdrożone po długim okresie negocjacji. Poprzednia koalicja rządząca nie była w stanie wprowadzić Prawa wodnego, mimo że dyrektywa obowiązywała już dawno. Dopiero po długim czasie wdrożono regulacje, ale nie były doskonałe.
Czytaj koniecznie: Milionerzy w rządzie PiS. „Dziesiątka" Morawieckiego [GALERIA]
- Co to znaczy, że nie były doskonałe?
- Za wody płynące odpowiadał minister żeglugi, a za powódź z takich akwenów miał odpowiadać minister środowiska. Dlatego uznałem, że lepiej, by pewne kompetencje należały do jednej osoby. Stąd moja decyzja, aby zaproponować takie rozwiązanie. Minister Marek Gróbarczyk wyraził zgodę, więc podjęliśmy pewne działania w tym zakresie.
- Walka ze smogiem to nadal ważny temat debaty publicznej. Jednak na razie wydaje się, że sama walka idzie bardzo opornie. Z czego to wynika?
- Nie zgadzam się, że walka ze smogiem idzie powoli.
- Wdrażanie unijnych dyrektyw idzie powoli.
- Wyrok europejskiego Trybunału Sprawiedliwości wskazał nam naruszenie norm czystości powietrza za lata 2007-2015, warto więc przy tej okazji nadmienić, że w tym okresie nie były to nasze rządy. Oczywiście nie jest też tak, że powietrze stało się czyste po zmianie rządu. Przedstawiliśmy program "Czyste powietrze", który obrazuje, jak będą wyglądały nasze działania w tej sferze. Wspomniany program przekonał KE do tego, żeby nie wnioskować o nałożenie kar finansowych na Polskę. Mimo że normy czystości powietrza zostały naruszone.
Zobacz również: Dramat polityka PiS. Żeby oddać premię, musiał wziąć kredyt
- Na czym właściwie opiera się program, o którym pan mówi?
- Nasz program opiera się na trzech głównych filarach. Mam tu na myśli emisję dużą, czyli emisję zanieczyszczeń z dużych obiektów przemysłowych. W tym zakresie działamy bardzo czynnie. Wykorzystujemy do tego środki europejskie. Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska podpisał umowy opiewające na 20 mld zł, z czego spora część została już zrealizowana. Pozostałe komponenty to niska emisja domów jednorodzinnych oraz spaliny samochodowe, które są uciążliwe głównie w dużych miastach. Przygotowujemy program wymiany pieców węglowych na czyste gazowe lub ogrzewanie elektryczne połączone z termomodernizacją po to, aby wymiana nie spowodowała wzrostu ceny za ogrzewanie. Nasze programy są rozłożone na wiele lat. Nie zlikwidujemy pieców węglowych w rok.
- To bardzo kosztowny proces.
- Oczywiście, że tak. Dlatego zaplanowaliśmy go na 10 lat, bo koszty oscylują wokół kilkudziesięciu miliardów. Mam nadzieję, że uda nam się zrealizować wszystkie cele, które sobie stawiamy.