Do wizyty obywatela Norwegii w sopockim klubie ze striptizem doszło w lipcu 2014 r. Na drugi dzień mężczyzna obudził się nie tylko z kacem, ale i sporym brakiem gotówki na koncie, z którego zniknęło w przeliczeniu 137 tys. zł. Norweg dowiedział się o tym z SMS-a, który dostał od swojego banku. Turysta zgłosił się przed północą na policję, twierdząc, że ktoś musiał mu coś dosypać do piwa i skopiować jego PIN.
ZOBACZ TEŻ: Kranówka czy mineralka? Czy opłaca się kupować wodę butelkowaną
Choć były powody, by twierdzić, iż faktycznie tak było, nie udało się zdobyć dowodów. We krwi i moczu Norwega nie znaleziono żadnych podejrzanych substancji, jednak mogło się tak zdarzyć, dlatego że wykonano je zbyt późno - w końcu mężczyzna zwlekał cały dzień z wizytą na posterunku. Tym samym polska prokuratura śledztwo umorzyła.
ZOBACZ TEŻ: Zarobki w Norwegii. Raj dla emigrantów?
Norweg postanowił jednak walczyć o zwrot pieniędzy. Jego bank nie chciał mu ich oddać, a więc sprawa trafiła do sądu. Norwescy sędziowie uznali, że bank musi zwrócić pieniądze poszkodowanemu, gdyż jego tłumaczenia, iż został czymś nafaszerowany, są prawdopodobne. Jednocześnie sąd uznał, że mężczyzna sam jest winien temu, że obsługa kluba mogła podpatrzeć jego PIN i dlatego część kwoty nie zostanie mu zwrócona – mowa o ok. 5,6 tys. zł. Tak czy tak można mówić o sukcesie mężczyzny – w końcu na jego konto trafi ponad 130 tys. zł.
Źródło: Gazeta.pl
Norweg wydał w Cocomo 137 tys. zł. Bank zwróci mu pieniądze!
O sieci klubów Cocomo było w Polsce bardzo głośno. Kluby wielokrotnie oskarżano o to, że żerują na swoich klientach, którzy wychodzą z zabawy z rachunkami na gigantyczne kwoty. Podobnie było w kontrowersyjnej sprawie Norwega, który w sopockim Cocomo wydał aż 137 tys. zł. Później twierdził, że dosypano mu coś do piwa i działał nieświadomie. Choć polska prokuratura nie zebrała wystarczających dowodów, że tak było, norweski sąd nakazał bankowi zwrot na konto mężczyzny prawie całej kwoty.