- Analiza orzecznictwa z 2025 roku ujawnia, jak nowa strategia biznesowa Sądu Najwyższego w sprawie teorii salda zmienia zasady zarządzania ryzykiem finansowym w sporach frankowych
- Projektowana ustawa, choć zakłada optymalizację procesów sądowych, może jednocześnie drastycznie obniżyć potencjalny zwrot z inwestycji (ROI) dla kredytobiorców
- Eksperci rynku prawnego wskazują, że kluczowy artykuł projektu ustawy stanowi pułapkę, która niweluje korzyści finansowe konsumentów z tytułu wieloletnich procesów
- Brak jednolitej linii orzeczniczej bezpośrednio uderza w płynność finansową kredytobiorców i podważa przewidywalność całego modelu biznesowego sporów z bankami
- Dane Ministerstwa Sprawiedliwości potwierdzają, że ujednolicenie przepisów wpłynie na rentowność kancelarii prawnych, obniżając ich roczne przychody nawet o pół miliarda złotych
Jeden kraj, dwa wyroki. Dlaczego sądy nie mogą dogadać się w sprawie franków?
Od lipca 2025 roku Sąd Najwyższy systematycznie zmienia swoje podejście w sprawach kredytów frankowych, faworyzując rozliczenia nieważnych umów według tak zwanej teorii salda. W serii jedenastu orzeczeń, zapoczątkowanej postanowieniem z 22 lipca 2025 r. (sygn. I CSK 652/25), SN stoi na stanowisku, że ta metoda powinna obowiązywać obie strony, bez względu na to, kto pierwszy złożył pozew. Teoria salda działa na prostej zasadzie: porównuje się sumę pieniędzy, którą bank wypłacił kredytobiorcy, z sumą wszystkich rat wpłaconych przez klienta. Roszczenie o zwrot powstaje dopiero wtedy, gdy suma spłat przewyższy kwotę otrzymanego kapitału, a zwrotowi podlega jedynie ta nadwyżka. Zdaniem Sądu Najwyższego takie rozwiązanie upraszcza proces, zapobiega sztucznemu naliczaniu odsetek i przywraca sprawiedliwe proporcje w relacjach między bankiem a konsumentem.
Mimo wyraźnych sygnałów płynących z Sądu Najwyższego, w sądach niższych instancji panuje spory chaos, a sędziowie wciąż najczęściej sięgają po konkurencyjną teorię dwóch kondykcji. Zgodnie z nią, roszczenia banku i klienta traktowane są jako dwa oddzielne byty. Oznacza to, że sąd zasądza od banku zwrot wszystkich wpłaconych rat, a w osobnym rozliczeniu nakazuje klientowi zwrot pożyczonego kapitału. Ta metoda jest korzystniejsza dla kredytobiorców, ponieważ pozwala naliczać odsetki od całej kwoty wpłaconych rat za wieloletni okres procesu. Jedynym wyjątkiem w skali kraju jest Sąd Apelacyjny we Wrocławiu, który regularnie stosuje teorię salda. Zamieszanie pogłębia nawet sam Sąd Najwyższy, który w wyroku z 5 września 2025 r. (sygn. akt II CSKP 550/24), odwołując się do czerwcowego orzecznictwa unijnego trybunału (TSUE), uznał, że teoria dwóch kondykcji nie jest sprzeczna z prawem unijnym. Ta niespójność na najwyższym szczeblu sądownictwa utrwala prawną niepewność i wydłuża postępowania.
Ustawa, która dzieli. Kto naprawdę zapłaci za porządek w sądach?
Chcąc przeciąć ten węzeł gordyjski, Ministerstwo Sprawiedliwości przygotowało projekt ustawy, która ma raz na zawsze ujednolicić zasady rozliczeń. Główne założenia projektu są zgodne z linią promowaną przez Sąd Najwyższy, czyli opierają się na teorii salda i umożliwiają rozliczenie wzajemnych zobowiązań w jednym procesie. Co istotne dla kredytobiorców, ustawa wprowadza również praktyczne ułatwienie: płatność rat byłaby automatycznie wstrzymywana od momentu, gdy bank otrzyma odpis pozwu. Dzięki temu konsumenci nie musieliby już składać dodatkowych wniosków o zabezpieczenie swoich roszczeń na czas trwania sprawy. Inicjatywa ta wpisuje się w szerszy kontekst dążenia do usprawnienia pracy sądów, które w pierwszej połowie 2025 roku zanotowały znaczną poprawę wydajności, rozpatrując ponad dwukrotnie więcej spraw, niż do nich wpłynęło, i skracając średni czas procesu do około 16 miesięcy.
Projekt, choć ma uporządkować system, już teraz budzi ogromne emocje i odsłania konflikt interesów. Ministerstwo Sprawiedliwości twierdzi, że na nowych przepisach najwięcej stracą kancelarie prawne, których roczne przychody z tytułu kosztów zastępstwa procesowego mogą spaść o 280 do 518 mln zł. Resort sugeruje, że to właśnie obrona tych interesów jest powodem, dla którego prawnicy tak mocno promują korzystniejszą dla siebie teorię dwóch kondykcji. Z kolei kancelarie alarmują, że projekt zawiera pułapkę dla konsumentów. Chodzi o artykuł 5, który daje bankom możliwość zgłoszenia do potrącenia swojego roszczenia o zwrot kapitału na bardzo późnym etapie, bo aż do zamknięcia rozprawy w drugiej instancji. W praktyce, zdaniem prawników, taki zapis wyzeruje odsetki należne kredytobiorcom za lata trwania procesu, pozbawiając ich realnej rekompensaty za czas, w którym banki bezprawnie korzystały z ich pieniędzy.
