Kim jest polski nauczyciel? Stereotypowo to wiecznie narzekający na swój los belfer, na ścieżce zawodowej kariery którego pojawiły się jakieś trudności i dlatego musiał iść pracować w szkole. Obraz ten, jak pokazuje portal bankier.pl, jest jednak bardzo krzywdzący, a polscy nauczyciele faktycznie mają prawo do narzekań.
ZOBACZ TEŻ: Nauczyciele wchodzą w spór z rządem. Chcą podwyżek
Zacznijmy od zarobków. Bankier.pl przeprowadził wśród nauczycieli ankietę, z której wynika, że przeciętnie zarabiają oni 2,4 tys. zł netto miesięcznie na rękę za 33 godziny pracy w tygodniu. W ten czas wlicza się średnio 18 przeprowadzonych lekcji, a prócz tego dyżury, zebrania, praca w domu, by przygotować się do zajęć itp.
ZOBACZ TEŻ: Głodowe emerytury. Sprawdź, ile pieniędzy dostaniesz za 30 lat
Są, oczywiście, nauczyciele, którzy pracują więcej i tacy, którzy nie są specjalnie przepracowani – wynika to ze specyfiki wykładanego przedmiotu i tym podobnych uwarunkowań. 60 proc. pedagogów przeprowadza powyżej 19 lekcji miesięcznie, a zarobki aż 80 proc. uczących są niższe niż 2850 zł miesięcznie na rękę. Czy to satysfakcjonujące pieniądze? To ocenić niesamowicie trudno, bo nauczyciele często muszą angażować się w sprawy zawodowe także w prywatnym czasie, a więc nie wiadomo, ile pracują tak naprawdę.
Patologie w zawodzie
To niejedyny problem. Uczący wskazują, że samorządy często sztucznie dzielą szkoły na mniejsze, aby móc komuś przekazać odpowiedzialność za palcówki. Polskie prawo zezwala bowiem na prowadzenie szkół przez prywatne podmioty, jak organizacje pozarządowe czy stowarzyszenia, kiedy szkoła ma mniej niż 70 uczniów. Nauczyciele wskazują, że w takich podzielonych szkołach są często zatrudniani na gorszych warunkach, a organizacje przejmujące szkoły mają w wielu przypadkach charakter wyznaniowy, co może zagrażać świeckości szkoły jako instytucji.
ZOBACZ TEŻ: Nowe pokolenie pracowników – co ich wyróżnia?
Czy nauczyciele faktycznie mają o co walczyć? Zdaniem Łukasz Piechowiaka, głównego ekonomisty bankier.pl, tak. „Polsce potrzebna jest reforma oświaty, bo wyraźnie brniemy w kierunku utrwalania patologii w zawodzie nauczyciela. Pomijając (już nawet - red.) kwestie programu nauczania, którego zmiana jest wręcz konieczna chociażby ze względu na fakt, że ponad połowa absolwentów szkół średnich świetnie liczy deltę w funkcji kwadratowej, ale nie potrafi obliczyć swojego wynagrodzenia netto, znając tylko wartość brutto” - pisze Piechowiak.