– Dzisiaj prawo nie wymaga np. od zagranicznych studentów zaświadczeń o szczepieniu przeciwko odrze czy gruźlicy, która staje się dużym problemem wśród osób zza wschodniej granicy – mówi wiceminister zdrowia Marcin Czech.
Gazeta przypomina, że na Ukrainie na gruźlicę zaszczepiono tylko połowę populacji. Tymczasem w Polsce jest 37,5 tys. studentów i kilka razy więcej pracowników z tego kraju.
Według Marka Posobkiewicza, głównego inspektora sanitarnego szczepionki dla imigrantów kosztowałyby kilkadziesiąt milionów złotych. Jednak, jego zdaniem, ten koszt warto ponieść, bo w powiązaniu z rosnącym ruchem antyszczepionkowym w Polsce ryzyko wystąpienia epidemii rośnie.
Ryzyko epidemii przez ruchy antyszczepionkowe
Już teraz pojawiają się ogniska odry przywleczonej z zagranicy, jak rok temu w mazurskim zakładzie mięsnym zatrudniającym Ukraińców.
– Jeśli napływ nieszczepionych połączyć ze spadkiem odsetka zaszczepionych w Polsce, związanym m.in. z działalnością ruchów antyszczepionkowych, stoimy przed ryzykiem epidemii – mówi Posobkiewicz.
Przestrzeganie szczepień na Ukrainie
Innego zdania jest Myroslawa Keryk, prezes fundacji na rzecz Ukraińców w Polsce „Nasz wybór". Pomysł przymusowych szczepień ukraińskich studentów uważa za nieuzasadniony.
– Na Ukrainie ruchy antyszczepionkowe są w mniejszości, a większość rodziców szczepi dzieci. Nie przypuszczam, by studenci byli niezaszczepieni. W latach 90. był nacisk na szczepienia przeciwko gruźlicy i surowo tego przestrzegano – tłumaczy Keryk.
Źródło: "Rzeczpospolita"