Wakacje w II RP: Jurata
Jurata w czasach II RP była luksusowym letniskiem elit politycznych i artystycznych. Juratę założył po I wojnie światowej przedsiębiorca Michał Lewin. Ten przepiękny kurort położony na Półwyspie Helskim w cieniu sosnowego lasu między dwoma plażami. Nieomal jedną nogą nad Zatoką Gdańską, a drugą nad otwartym morzem bałtyckim. Bywali tu Ignacy Mościcki i Eugeniusz Bodo. O pierwszym mówiono, że jest politycznym żółtodziobem, bo zanim został prezydentem, był przede wszystkim chemikiem i wynalazcą. Jako naukowiec o umiarkowanych poglądach miał nieco uczłowieczyć sanacyjny rząd i fatalne wrażenie, jakie zrobił przewrót majowy. W Juracie siadywał w letniej restauracji, a na plaży czytał lub spacerował z dużo młodszą żoną Marią.
Plotki o związku prezydenta z sekretarką pierwszej żony wybuchły, gdy zaręczył się z Marią zaledwie 3 miesiące po śmierci żony i "obnosił się" z nią po Juracie. Był od niej blisko 30 lat starszy, z ust do ust krążyła więc szeptanka, że dla potencji pije obrzydliwe wyciągi z byczych jąder.
Oprócz Mościckiego częstymi gośćmi słonecznej Juraty byli marszałek Józef Piłsudski, prezydent Stanisław Wojciechowski, Wincenty Witos, Ignacy Daszyński, książę Leon Sapieha, Eugeniusz Bodo, Adolf Dymsza, Stanisław Witkiewicz i Zofia Nałkowska.
Eugeniuszowi Bodo spośród przedwojennych kurortów najbardziej podobała się właśnie Jurata. Wszędzie miał swoje stoliki i miejsca na plażach po prawej i lewej stronie Półwyspu. Cieszył się estymą, ale miał tu prawdziwe wakacje od rozhisteryzowanych wielbicielek i rozdawania autografów.
Bodo zadawał szyku strojami w stylu angielskiego dżentelmena i włosami nienagannie zaczesanymi do tyłu na brylantynę. Błękitne oczy rzucające przeciągłe spojrzenia spod jaskółczych brwi sprawiały, że nikt nie gniewał się na jego psa Sambo. Było to wielki dog, który na plażach Juraty kurzył piaskiem i otrząsał się z wody wprost na rozgrzane słońcem ciała plażujących pań z towarzystwa.
Hallerowo (Władysławowo)
Gdy w 1920 roku gen. Władysław Haller uroczyście dokonał zaślubin Polski z morzem, jeden z jego podkomendnych kupił szmat ziemi nad samym morzem i nazwał go Hallerowem. Dzisiaj miejscowość ta nosi nazwę Władysławowo. Przed II wojną Hallerowo było przeciwwagą dla znienawidzonego Sopotu. W Hallerowie bywała klasa średnia. Sam gen. Haller, wielki popularyzator turystyki nadmorskiej i aktywności fizycznej, organizował tu obozy harcerskie.
Druskienniki
Druskienniki słynące z wód leczniczych już od czasów Stanisława Augusta Poniatowskiego, który nadał im status miejscowości leczniczej. Jednak dopiero za sprawą marszałka Piłsudskiego położone nad malowniczymi meandrami rzeki Niemen zalesione Druskienniki rozkwitły. Miejscowość otrzymała publiczne dotacje i wkrótce przerodziła się w wodoleczniczy kurort z prawdziwego zdarzenia. Drogocenne źródła leczniczych solanek i borowin przyniosły Druskiennikom sławę miejscowości uzdrowiskowej. “Dziadek”, jak czule nazywano Piłsudskiego, przyjeżdżał do Druskiennik co roku od 1924 do 1932. Zwęszono szybko, że Piłsudski, spędzający czas w towarzystwie ślicznej Eugenii Lewickiej jakby odmłodniał i nabrał wigoru. Doktor Lewicka była propagatorką ruchu na świeżym powietrzu, leczniczych kąpieli słonecznych i spacerów leśnych. Z Piłsudskim połączyła ją zażyłość. Plotkowano, że zostali kochankami, co było o tyle niesmaczne, że Piłsudski pozostawał w związku małżeńskim. Dzięki wsparciu Piłsudskiego Lewicka zbudowała w Druskiennikach "Zakład Leczniczego Stosowania Słońca, Powietrza i Ruchu".
Kazimierz Dolny
W Kazimierzu Dolnym wypoczywali artyści oraz klasa średnia. Bardzo szybko II RP ochrzciła Kazimierz - Nadwiślańską Italią. Malarz Tadeusz Pruszkowski, członek słynnego ugrupowania Młoda Sztuka, zwabił tu znajomych pejzażystów, rozpowszechniając wiadomość, że nigdzie w Polsce nie ma takiego światła, jak w Kazimierzu – żółtawego, w artystycznym żargonie z włoskiego „sfumato” - zamglonego na dalszych planach. Malarze sztalugowi szybko poczuli się tu jak w sielance. Obok ich skromnych domostw, skupionych wokół krętych uliczek, wyrosły okazałe wille zamożnych mieszczan z Warszawy i Lublina. A co do światła, jego unikatowość potwierdzono naukowo!
Zobacz GALERIĘ unikalnych zdjęć z kurortów II RP
Zakopane
Zakopane, kameralne letnisko w objęciach Tatr było miejscem artystycznego fermentu, w przeciwieństwie do spokojnego Kazimierza. Witkacy testował tu halucynogenne podniety dla swego portreciarstwa. Kazimierz Przerwa Tetmajer, starszy kolega Witkacego, zapraszał do „Tetmajerówki” niedobitków berlińsko-krakowskiej bohemy, bez Stanisława Przybyszewskiego, który odbił mu żonę.
Zakopanego zakosztowało wiele artystycznych, również aktorskich band, pijących i napychających się ptysiami w lokalach u Trzaski lub Karpowicza - mających formę góralskich chat o dużych oknach. Krakowscy aktorzy, malarze, filozofowie i rzeźbiarze przybywali tu Luxtorpedą, pokonującą uroczą trasę w 2 godziny.
Tak było latem, zimą natomiast Zakopane zamieniało się w stolicę sportów zimowych.
Krynica Zdrój
W Krynicy Zdroju, będącej konkurentką Zakopanego, budowano zachwycające modernistyczne wille. Styl art deco też był tu szeroko reprezentowany. W jednym z tych architektonicznych cacek bywał słynny tenor Jan Kiepura. Przeniósł się na na coroczne „wywczasy” do Krynicy po zawodzie, jaki mu zgotowało Zakopane, gdzie nikt go nie podziwiał. Zaś w Krynicy próżny śpiewak był głównym ośrodkiem zainteresowania.
Kiepura w 1932 roku postanowił wybudować istniejący do dzisiaj hotel "Patria". Przed wojną był to najelegantszy i najbardziej luksusowy hotel w Polsce. Wyposażony w windy i centralne ogrzewanie. W każdym pokoju było radio i dzwonek do przywoływania obsługi.
Worochta
Worochta położona na obecnej Ukrainie stała się tańszą i mniej tłoczną alternatywą dla Zakopanego. Latem przyjeżdżała tu inteligencja i artyści. Zimą - amatorzy białego szaleństwa, narciarstwa, łyżwiarstwa i saneczkarstwa.
To w Worochcie powstała – trzy lata przed zakopiańską Wielką Krokwią – pierwsza w Polsce skocznia narciarska.
Truskawiec
Truskawiec, jak zapewniało wielu, "kurort doskonały" leżał w pobliżu Lwowa. Uzdrowisko tchnęło spokojem, a zachwycało nie tylko łazienkami zdrojowymi i wielkim kąpieliskiem solno-siarkowym wysypany bałtyckim piaskiem, ale blisko trzystoma willami, hotelami i pensjonatami ze świeżo ociosanymi okładzinami piaskowcowych fasad. Socjeta II RP dosłownie rzuciła się na miasteczko po odwiedzinach arcyksięcia Karola Ludwika: brata cesarza Franciszka Józefa, o którym jeszcze pod zaborem austriackim mawiano, że "przywiązał serca rodaków". W Truskawcu z przyjemnością wypoczywali wielcy Polacy, jak marszałek Józef Piłsudski, prezydent Stanisław Wojciechowski, Wincenty Witos, Ignacy Daszyński, książę Leon Sapieha, Eugeniusz Bodo, Adolf Dymsza, Stanisław Witkiewicz czy Zofia Nałkowska. Truskawiec szczególnie upodobał sobie Julian Tuwim. W dzień wszyscy z obrzydzeniem popijali tutejszą wodę leczniczą, śmierdzącą naftą "Naftusię", a nocami kawę i poncze w licznych lokalach rozrywkowych.
Zaleszczyki
Okolice Tarnopola słynęły z Zaleszczyk graniczących na Dniestrze z Rumunią. Miejscowość miała śródziemnomorski klimat, szerokie piaszczyste plaże, winnice i uprawy melonów i pomarańczy.
Wielka kariera Zaleszczyk zaczęła się w 1933 roku, gdy Piłsudski po śmierci Eugenii Lewickiej nie chciał już odwiedzać Druskienniki i wyjechał na wakacje do naddniestrzańskiego kurortu.
W polskiej pamięci narodowej Zaleszczyki utrwaliły się jako miejsce, w którym Wódz Naczelny wraz z rządem przekroczyli granicę państwa po napaści Niemiec i ZSRR na Polskę. Tak naprawdę polscy decydenci przekroczyli granicę w Kutach. Przez Zaleszczyki uciekał z kolei Melchior Wańkowicz, który w reportażu "Droga do Urzędowa" opisywał sezon turystyczny trwający w najlepsze jeszcze we wrześniu 1939 roku:
"W Zaleszczykach od wybuchu wojny zostało wielu gości i teraz tłumy ich powyłaziły z dziur – panowie w białych spodniach, panie w sukniach plażowych. Słońce w nagrzanej kotlince zaleszczyckiej prażyło silnie, kurort zdawał się mienić pełnią sezonu, sklepy były otwarte – któż by powiedział, że tam gdzieś broni się Warszawa, Modlin, Hel, że pod Tomaszowem, pod Chełmem, od Kocka po Brześć, w lasach Zamojszczyzny, na Podkarpaciu, trwają uporczywe walki".