Modzelewski twierdzi, że na stacjach benzynowych trwa proceder rozliczania rachunków za prywatnie zakupione paliwo jak za paliwo zakupione w celach służbowych. Jak to wygląda? Według Modzelewskiego wystarczy zebrać prywatne paragony (a nawet wyciągnięte ze śmietnika) i poprosić na stacji, by na ich podstawie wypisała nam faktury. Tym samym, jak ostrzega profesor, nagle może okazać się, że Polacy w ogóle „przestali” tankować prywatne auta i jeżdżą wyłącznie „służbowo”. Niesie to za sobą nie tylko ogromne straty dla budżetu, ale też odpowiedzialność karną dla kierowców i pracowników stacji benzynowych. Takie działanie to bowiem zwykłe oszustwo!
Co grozi za oszustwo
Polega ono na wyłudzeniu dokumentu poświadczającego nieprawdę. Z kolei stacje benzynowe mogą odpowiadać za wystawianie dokumentów poświadczających nieprawdę, a za taki czyn grozi nawet pozbawienie wolności, jej ograniczenie lub grzywna! Modzelewski zaznacza jednak, że ściganie takich przestępstw będzie trudne w związku ze skalą procederu. W dodatku, trzeba będzie mieć mocne dowody, by wykazać, że ktoś wystawiał fakturę niezgodną ze stanem faktycznym.
ZOBACZ TEŻ: Ile przedsiębiorcy zaoszczędzą na nowych przepisach
Dziennikarz serwisu Innpoland.pl postanowił sprawdzić, czy takie nielegalne wystawianie faktur faktycznie ma miejsce. W tym celu wybrał się na jedną z dużych stacji benzynowych i zapytał, czy, jeśli przyniesie plik paragonów za paliwo, zostaną one zsumowane i stacja wystawi na nie fakturę. Pracownik stacji, puszczając oko, potwierdził, że tak się stanie. A więc oznacza to, że oszust na każdym tysiącu zł z paragonów, może „zaoszczędzić” nawet 120 zł!
Źródło: Onet.pl, Innpoland.pl