Życie pokazuje, że dobre, odpowiedzialne decyzje podjęte zawczasu mogą nam oszczędzić wielu stresów i przykrości. Na przykład pani Iwona z Głogowa postanowiła wykupić polisę AC/OC, która uwzględniała także auto zastępcze. Chociaż jej samochód dotąd się nie psuł, a jeździła nim bardzo ostrożnie, pomyślała, że woli mieć spokojną głowę, wyjeżdżając z partnerem w połowie grudnia w góry.
Urlop bez przeszkód
Wybraliśmy się samochodem pod Karpacz. Niestety, droga była bardzo śliska i zderzyliśmy się z innym autem – opowiada Pani Iwona. – Przykra sprawa, ale od razu zadzwoniłam do swojego ubezpieczyciela. Po niedługim czasie laweta zabrała nasz uszkodzony pojazd do serwisu. Pracownik wypożyczalni podstawił nam natomiast bezpłatny samochód zastępczy. Przydał nam się bardzo, aby podjeżdżać pod stok. Po tygodniowym urlopie wracaliśmy do domu już naprawionym autem, a wszystkie koszty pomocy po stłuczce opłaciła Warta – cieszy się głogowianka. Podobna sytuacja spotkała panią Monikę z Tarnobrzega. Rodzinny wyjazd na zimowy urlop zaplanowała już pół roku wcześniej. Syn skakał z radości. Wyjechali jeszcze przed świtem. – Godzina 5 rano. Nagle z przydrożnego rowu wprost pod auto wyskakuje sarna. Katastrofa! Co teraz? Samochód rozbity... Mamy jednak ubezpieczenie. Dzwonię! Bardzo szybka reakcja – opowiada nam pani Monika. Ją także polisa ocaliła od wielu zmartwień. Nie musiała też zmieniać urlopowych planów. – Samochód na lawecie odjechał do serwisu, ja otrzymałam auto zastępcze i pojechaliśmy dalej – dodaje.
Dla roztropnych roztargnionych
Monikę z Tarnobrzega. Rodzinny wyjazd na zimowy urlop zaplanowała już pół roku wcześniej. Syn skakał z radości. Wyjechali jeszcze przed świtem. – Godzina 5 rano. Nagle z przydrożnego rowu wprost pod auto wyskakuje sarna. Katastrofa! Co teraz? Samochód rozbity... Mamy jednak ubezpieczenie. Dzwonię! Bardzo szybka reakcja – opowiada nam pani Monika. Ją także polisa ocaliła od wielu zmartwień. Nie musiała też zmieniać urlopowych planów. – Samochód na lawecie odjechał do serwisu, ja otrzymałam auto zastępcze i pojechaliśmy dalej – dodaje. Dla roztropnych iroztargnionych Ubezpieczenie mieszkania od wielu lat kupuje pani Dorota z Grodziska Mazowieckiego. Dzięki niemu nie musiała zmieniać planów urlopowych. Jeden z ostatnich ciepłych weekendów wykorzystała z mężem, wyjeżdżając za miasto. Gdy pakowała do torby podróżnej ostatnie drobiazgi, jej mąż usłyszał, że w kotłowni kapie woda! – Jeden z zaworów okazał się nieszczelny. W takiej sytuacji nie mogliśmy się ruszyć z domu, bo przez awarię instalacji woda mogła zalać nam dom! Co za pech. Byłam taka rozczarowana – mówi pani Dorota. Jej mąż zachował jednak spokój. Sprawdził numer na infolinię ubezpieczyciela. – Zadzwonił do Warty z prośbą o pilne przysłanie hydraulika. Nadal nie wierzyłam, że uda nam się ocalić plany wyjazdowe, ale hydraulik pojawił się w ciągu godziny ze sprzętem niezbędnym do usunięcia awarii. Po 30 minutach naprawił zawór. Rachunek za pomoc hydraulika zapłacił ubezpieczyciel, a my mogliśmy jechać na zaplanowaną wycieczkę – cieszy się kobieta. Co ciekawe, możemy znaleźć także takie ubezpieczenia, które pomagają nam nawet, gdy to my sami spowodujemy szkodę przez zapomnienie lub nieuwagę, np. pozostawienie garnka na gazie czy żelazka włączonego do prądu. Taką historię miała pani Kasia z Warszawy, której mąż po raz kolejny spalił czajnik. Nie zatkał go gwizdkiem i nie słyszał, że woda się gotuje. Zniszczona została kuchenka i część mebli kuchennych. Za wypłacone odszkodowanie szybko kupiła nowe sprzęty i meble do kuchni. Tylko od tamtej pory czajniki z gwizdkiem poszły u nich do lamusa. Używają elektrycznych, bo się... samoczynnie wyłączają.
Wypadki się zdarzają
Pan Piotr z Rzeszowa, kupując ubezpieczenie mieszkania, dołożył do niego OC w życiu prywatnym. Przydało się już parę tygodni później. – Mój syn, będąc w liceum, wpadł nagle na kolegę z klasy, który trzymał w dłoni smartfon. Telefon upadł na posadzkę i zbił się ekran – mówi pan Piotr. Smartfon, jak wiadomo, jest sprzętem powszechnym, ale jednak dość drogim. Naprawy też nie należą do tanich. – Kiedy skontaktowała się z nami mama Miłosza, podałem jej dane naszej polisy OC w życiu prywatnym, którą mam przy ubezpieczeniu mieszkania w Warcie. Była mocno zdziwiona, że tak można, że jest ubezpieczenie, które obejmuje takie zdarzenia – opowiada. Pan Piotr cieszy się, że jego przezorność oszczędziła mu sporego wydatku na naprawę telefonu kolegi syna. Rodzice obu chłopaków rozwiązali sprawę spokojnie, bez zbędnego stresu.
Chorujesz? Nie martw się o pieniądze!
Odpowiednio dobrana polisa może także pokryć koszty związane z pobytem w szpitalu, nawet z powodu COVID-19. Nie trzeba się także martwić obniżką wynagrodzenia czy utratą dochodu podczas choroby. Pokazuje to przykład pana Piotra z Siedlec. Wrócił z pracy tego dnia wcześniej, bo źle się czuł. Miał coraz silniejsze bóle w okolicy żeber oraz nudności. W domu dolegliwości się nasiliły. – Żona w końcu zadzwoniła po pogotowie. W szpitalu okazało się, że to pęcherzyk żółciowy. Niestety, konieczna była operacja – opowiada pan Piotr. Spędził w szpitalu 8 dni. – Miałem polisę na życie. Dostałem niemal 11 tys., w tym za 8 dni pobytu w szpitalu, operację oraz świadczenie lekowe – wyjaśnia. Takie historie pokazują, jak nasze wcześniejsze decyzje mogą nam zapewnić przydatną pomoc w nawet najbardziej zaskakujących sytuacjach.
Partnerem materiału jest GRUPA WARTA