Już samo to, że sprzedawca energii odwiedza nas z umową w domu, powinno wzmóc naszą czujność. Duże koncerny energetyczne, które nie muszą prowadzić agresywnej walki o klienta, raczej nie stosują tego typu działań. Dlatego jeśli od domokrążcy otrzymamy dokument do podpisu, dobrze sprawdźmy, na co się zgadzamy.
Długa lista kosztów
Może się bowiem zdarzyć, że akwizytor przedstawi się jako pracownik naszego obecnego dostawcy prądu i poprosi o podpisanie aneksu do umowy. Trzeba wtedy dobrze sprawdzić, dane jakiej firmy wpisane zostały w umowie. Akwizytor może po prostu kłamać. Chce wyłudzić od nas zgodę na zmianę dostawcy energii. Jeśli zostaliśmy zachęceni atrakcyjną ceną prądu, przed podpisaniem umowy sprawdźmy, jakimi innymi kosztami zamierza nas obciążyć nowy dostawca energii. Może być bowiem tak, że firma oferuje niskie stawki za energię, ale dopisuje wysokie opłaty handlowe czy ogromne odsetki za spóźnienie z opłaceniem rachunku. W umowie mogą być również wpisane różne usługi dodatkowe, o których nie mówi akwizytor. Na przykład ubezpieczenie na życie, za które będziemy musieli słono płacić.
Zastanów się, zanim podpiszesz
Sprawdźmy, ile będzie nas kosztowała ewentualna rezygnacja z usług nowego dostawcy. Kary za odstąpienie od umowy mogą sięgać nawet 500 zł. Dlatego uważajmy, co podpisujemy. Zawsze możemy poprosić o czas do namysłu – uczciwy akwizytor zgodzi się na to i wróci po kilku dniach. W tym czasie będziemy mogli spokojnie przemyśleć ofertę i poradzić się bliskich, czy warto skorzystać z okazji. Mamy też 14 dni na odstąpienie bez konsekwencji od każdej umowy, którą podpisaliśmy poza punktem sprzedaży. Dzięki temu unikniemy wielu kłopotów i niepotrzebnych kosztów.