Echo pandemii w Berlinie, fala bankructw
Fala, nie tsunami – taki środek stylistyczny został użyty w publikacji Deutsche Welle. Opisano tam postpandemiczną rzeczywistość po odjęciu państwowych osłon dla przedsiębiorców. W tym samym artykule pojawia się zdanie „liczba bankructw wciąż rośnie”.
Coraz więcej przedsiębiorstw oraz prywatnych osób zmaga się z wizją bankructwa. Statystyka deklaracji niewypłacalności w październiku 2023 r. poszybowała o 22% w ujęciu rocznym.
W sierpniu liczba bankructw przedsiębiorstw była równa 1556. W ujęciu rocznym oznacza to wzrost o 35.7%. Sucha statystyka pokazuje, że gospodarka niemiecka weszła w trudne czasy, pomimo relatywnie niskiej inflacji.
Najgorzej w Niemczech mają placówki medyczne i firmy zużywające energię
Kilka miesięcy temu pojawiły się spekulacje o bankructwie Deutsche Banku. Niebezpieczeństwo utraty płynności finansowej dotyczy w największej mierze przedsiębiorstw zużywających dużo energii i branż z kategorii usług, zwłaszcza tych medycznych.
Analitycy prognozują, że podobne trudności rozleją się wkrótce na sektor nieruchomości. Czynnikiem ryzyka są m.in. wysokie koszty obsługi zadłużenia w pakiecie z niskim popytem.
Uzupełnieniem pesymistycznych danych jest liczba upadłości konsumenckich – statystyka za sierpień 2023 r. to 5843.
Czym były spółki-zombie w warunkach pandemii?
W 2020 r. władze niemieckie podjęły szereg działań, które miały chronić miejscowe przedsiębiorstwa przed bankructwem.
Publikacja Deutsche Welle przytoczyła wtedy krytyczną opinię zawierającą określenie „zombie companies” – spółki ratowane przed bankructwem. Jednak rządowe wsparcie miało jedynie odłożyć upadek w czasie. Wygląda na to, że realne następstwa pandemii, ujawniły się w za Odrą dopiero teraz.