Koronawirus szaleje w Europie. Wpływa także na uprawę, zbiory i transport dojrzewających powoli owoców i warzyw. Wszystko wskazuje na to, że niebawem za wiele owoców i warzyw będziemy płacić krocie. W tym roku nowalijki mogą szczególnie mocno uderzyć konsumentów po kieszeniach. Dlaczego?
Koronawirus w Polsce - sklepy w galeriach nie zapłacą czynszu?
Przede wszystkim od kilku tygodni nie ma kto dbać o uprawę i wczesne zbiory owoców i warzyw w Europie. Wielu pracowników, głównie pochodzących ze wschodniej Europy, zrezygnowało z pracy na plantacjach wyjechało do swoich krajów. Nikt nie rwie się do tego, by szybko ich zastąpić.
Jak już uda się plantatorom i rolnikom zebrać grupę pracowników do zbiorów, to może pojawić się problem z transportem. Teoretycznie ciężarówki z owocami i warzywami podążające specjalnymi szlakami powinny być odprawiane nie dłużej niż przez kwadrans, ale w praktyce bywa inaczej...A każdy przedłużony postój generuje koszta i wpływa też na utratę jakości owoców.
Nawet co drugi pracownik musi chodzić do pracy w dobie pandemii
Skutki tego poniosą sami konsumenci, bo przyjdzie im więcej płacić za owoce i warzywa (te krajowe i z importu). Szczególnie drogie mogą być truskawki, maliny, borówki i porzeczki. Nie jest wykluczone, że podwyżki obejmą też jabłka i gruszki - jednak ze względu na późne dojrzewanie tych owoców, na razie takiego zagrożenia nie ma