Hubert Biskupski, z-ca red. nacz. „Super Expressu”, szef „Super Biznesu”: Panie prezesie, w jaki sposób sieć Waszych aptek zaangażowała się w walkę z koronawirusem w tym bardzo trudnym czasie zarówno dla pacjentów, jak i pracowników medycznych?
Artur Łakomiec, prezes Gemini Polska: Przede wszystkim chciałbym podziękować za wyróżnienie w raporcie CSR, gdyż jest ono ukoronowaniem tego, co robimy w Gemini od 30 lat. Kiedy gruchnęła wieść, że wchodzimy w fazę zamrożenia, to sprawdziły się nasze filary, na których była budowana firma. U nas zawsze był silny etos farmaceutyczny, który w tym trudnym czasie odegrał ogromną rolę. Pojawiła się bezprecedensowa fala pacjentów i musieliśmy wszystkich obsłużyć. Farmaceuci stanęli na wysokości zadania. Przyjęliśmy tę falę, pacjenci otrzymali lekarstwa. To było bardzo ważne szczególnie dla pacjentów chronicznie chorych, którzy wykupowali leki na kilka miesięcy do przodu. Apteki musiały też chronić swoich pracowników. Środki bezpieczeństwa zostały wprowadzone w aptekach, zanim zalecenia w tym zakresie wydał główny inspektor sanitarny. Kiedy pojawił się zamysł utworzenia szpitali jednoimiennych, to natychmiast kontaktowaliśmy się z ministerstwem zdrowia i wojewodą pomorskim [red. w tym województwie znajduje się siedziba firmy], by wesprzeć szpitale i personel medyczny. Mieliśmy na stanie magazynowym 25 tys. maseczek o najwyższym stopniu ochrony przed wirusem i niemal wszystkie w bardzo szybkim czasie rozdysponowaliśmy do wskazanych szpitali. Pomoc skierowaliśmy też do Domów Opieki Społecznej, w których przebywają osoby starsze narażone na zakażenie. Łącznie nasza pomoc dla pacjentów i pracowników ochrony zdrowia wyniosła 1,5 mln zł.
Hubert Biskupski: Aptekarze odegrali dużą rolę w walce z koronawirusem. A co pandemia i związany z nią lockdown, oznaczały dla lekarzy, którzy współpracują z Grupą PZU Zdrowie? W jaki sposób starali się Państwo otoczyć opieką swoich pacjentów w tym jakże trudnym dla nas wszystkich okresie.
Anna Janiczek, prezes PZU Zdrowie: O wielkiej roli farmaceutów w momencie wybuchu pandemii mówiło się za mało. Kiedy to wielu pacjentów rezygnowało z wizyt u lekarzy, to pod aptekami ustawiały się ogromne kolejki. Muszę powiedzieć, że nasze centra medyczne cały czas były otwarte, choć oczywiście funkcjonowały, i do tej pory tak jest, w ścisłym reżimie sanitarnym. Chcieliśmy podejść odpowiedzialnie zarówno pod względem zdrowia pacjentów, ale przede wszystkim naszego personelu medycznego. W pierwszej fazie pandemii, kiedy była duża niewiadoma, zarekomendowaliśmy naszym pacjentom ograniczenie niepilnych wizyt stacjonarnych i korzystanie z teleporad. Udało nam się nawet przekonać do telemedycyny tych, którzy wcześniej nie byli do tego przekonani. Oczywiście mamy świadomość, że telemedycyna nie jest rekomendowana do wszystkich przypadków, np. chorób nowotworowych. W tej chwili zachęcamy naszych pacjentów do powrotów do naszych centrów. Zapewniamy, że u nas jest bezpiecznie: przy wejściu mierzona jest temperatura, pacjenci wypełniają ankietę, pilnujemy harmonogramów, by przed gabinetem pacjent nie musiał czekać na wizytę, wietrzymy gabinety. Przeszliśmy dużą próbę. Ale mając na względzie bezpieczeństwo naszych pacjentów i personelu, wyszliśmy z tego obronną ręką.
Hubert Biskupski: Padło hasło - telemedycyna. Pandemia zmieniła nasze życie i przyzwyczajenia, przeszliśmy na pracę zdalną, zakupy robimy w sieci. Powoli zaczynają się też zmieniać nasze zwyczaje dotyczące korzystania ze służby zdrowia. Komisja Europejska pod względem innowacyjności dzieli kraje UE na cztery kategorie: liderzy innowacyjności, silni innowatorzy, umiarkowani innowatorzy i skromni innowatorzy. Polska nie wypada najlepiej w tych statystykach, cały czas mieści się w trzeciej dziesiątce. Czy nasze zwyczaje zmieniają się na chwilę, czy już na stałe będziemy korzystać z telemedycyny?
Prof. Piotr Skarżyński, członek zarządu Międzynarodowego Towarzystwa Telemedycyny i e-zdrowia oraz członek zarządu Centrum Mowy i Słuchu Medincus: My telemedycynę stosujemy do dawna. Dla jednych było to udogodnienie, bo nie trzeba było przyjeżdżać do kliniki, a dla innych było to po prostu wykorzystanie nowych technologii. Ale dla większości w tej chwili stało się to takim dobrym narzędziem do właściwego wypełnienia zaleceń terapeutycznych przed operacjami, po operacjach. Duży problem był też z lekarzami, którzy musieli przestawić się na troszeczkę inne funkcjonowanie. Wbrew pozorom, teleporada jest trudniejsza i wymaga więcej czasu niż tradycyjna stacjonarna porada. Nie możemy pacjenta zbadać, nie mamy dostępu do niektórych badań, pytania zadaje nie tylko pacjent, ale i jego rodzina, która słucha rozmowy telefonicznej, co wydłuża spotkanie. Trzeba się do tego odpowiednio przygotować. Ale do wprowadzania zmian demotywuje nas obniżenie wyceny teleporad przez NFZ.
Hubert Biskupski: Cyfryzacja coraz silniej wchodzi w nasze życie. Przed pandemią weszły e-recepty, które dobrze zostały przyjęte przez pacjentów. Umożliwili też Państwo rezerwację leków on-line. Stworzyliście specjalną aplikację do tego zadania. Jak to dokładnie działa i jakie korzyści mają z tego pacjenci, ale jakie farmaceuci?
Artur Łakomiec: wprowadzenie e-recepty jest wielkim sukcesem. Wcześniej było wiele obaw przed e-receptą, ale one się nie potwierdziły. Okazało się, że pacjenci są otwarci na nowe technologie. E-recepta daje niesamowite możliwości. My dodatkowo przystąpiliśmy do pracy nad bezpłatną aplikacją, która ma oszczędzić pacjentom podróżowania po różnych aptekach, by wykupić swoje lekarstwa. Za pomocą aplikacji pacjent ma możliwość rezerwacji leków z e-recepty w konkretnym punkcie, konkretnej aptece i odebranie ich w krótkim czasie samodzielnie lub z pomocą osoby upoważnionej. W dobie pandemii, dzięki aplikacji pacjenci ograniczają ryzyko zakażenia, bo po leki wychodzą raz i to do jednej konkretnej apteki. Zdajemy sobie sprawę z tego, że sama aplikacja sprawy nie załatwi. Musi być dostępność. W dobie koronawirusa, w trudnych warunkach, byliśmy w stanie w aptekach Gemini zapewnić pacjentom 94 proc. leków z e-recept, gdy ogólne badania pokazują, że pacjenci tylko w 2/3 przypadków realizacji recepty otrzymali to, co chcieli.
Hubert Biskupski: Aplikacja jest bezpłatna? I jak zareagowali na nią pacjenci.
Artur Łakomiec: Aplikacja jest bezpłatna. Ale jesteśmy w fazie początkowej. Czas wakacyjny przeznaczamy na rozruch tego rozwiązania. Niestety, teraz aplikacja nie działa. Dlaczego nie działa? Oprócz czynników obiektywnych, które hamują rozwój innowacyjności w Polsce, są też czynniki subiektywne, czyli brutalna gra interesów. W naszym biznesie objawiła się ona w taki oto sposób, że zostaliśmy kompletnie bez żadnej podstawy oskarżeni o to, że gromadzimy w sposób nieuprawniony dane pacjentów. I co więcej, powstały nawet teorie spiskowe, że sprzedajemy te dane, lub możemy je sprzedać, naszym partnerom. Mieliśmy jakoby sprzedawać te dane firmie Amazon i Microsoft, które dostarczają nam usługę infrastruktury chmurowej. Te oczerniające nas sygnały wyszły z Naczelnej Izby Aptekarskiej, która ewidentnie jest w konflikcie interesów, reprezentując tych właścicieli aptek, którzy są nieinnowacyjni. Zatem teraz pacjent nie ma dostępu do naszej nowoczesnej aplikacji. Jesteśmy z ministerstwem w fazie wyjaśniania sytuacji. Eksperci nie mają wątpliwości co do tego, że nasza aplikacja jest zaprojektowana i zrealizowana zgodnie z zasadami sztuki, ale w tym momencie jest bardzo silna presja ze strony Naczelnej Izby Aptekarskiej na ministerstwo, by zahamować rozwój takich aplikacji. Oczywiście działacze Izby zasłaniają się troską o dobro pacjenta, który oczywiście ma prawo być przewrażliwiony na punkcie tak krytycznych danych. Ale chcę jeszcze raz podkreślić, że dane z e-recepty trafiają tylko do upoważnionych certyfikatem farmaceutów i do lekarzy. Firmy, które tworzą takie aplikacje i zarządzają nimi, nie mają dostępu do danych wrażliwych. Jeżeli takie aplikacje są robione na wysokim poziomie bezpieczeństwa i korzystają na podstawie certyfikatu wydanego przez ministerstwo, z możliwości podpięcia poszczególnych aptek do systemu państwowego, to korzystają z tego na jasnych warunkach i zgodnie z prawem.
Hubert Biskupski: A jak telemedycyna, wykorzystująca najnowsze technologie, została przyjęta przez klientów PZU Zdrowie. Czy ta bariera natury psychologicznej została przełamana?
Anna Janiczek: Pacjenci PZU Zdrowie już od dawna mogli korzystać z telemedycyny. Sytuacja pandemii przyspieszyła tylko pewne procesy. Byliśmy gotowi na to, by część usług medycznych oferować w zdalnej formie. W szczytowej fazie pandemii korzystanie z teleporad wzrosło aż dwukrotnie. Pacjenci najchętniej korzystali z porad internistów, pediatrów i specjalistów, którzy na co dzień monitorują stan zdrowia swoich pacjentów z chorobami przewlekłymi. Przez kilka miesięcy pandemii realizowaliśmy akcję „PZU Zdrowie dla zdrowia”. Były to bezpłatne teleporady dotyczące koronawirusa. Ta inflolinia była dostępna dla wszystkich osób, a nie tylko naszych klientów. Skorzystało z niej około 20 tysięcy osób. Mieliśmy także telekonsultacje psychologiczne, które w momencie lockdownu były bardzo ważne dla pacjentów. Dla wszystkich na pierwszej linii frontu, lekarzy, pielęgniarek, farmaceutów, udostępniliśmy te telekonsultacje za darmo. Na pewno telemedycyna cały czas będzie pełnić swoją rolę, do której została stworzona. Ona ma odciążać służbę zdrowia i poprawić dostępność usług medycznych. Ale ma też sprawić, by placówki medyczne mogły poświęcić więcej czasu na te najbardziej wymagające procedury medyczne, a te prostsze realizować przez telefon. Mam nadzieję, że te nasze doświadczenia będą procentowały wprowadzaniem dalszych innowacji do opieki medycznej.
A jaka jest Państwa ocena e-recepty?
Anna Janiczek: Wprowadzenie e-recepty w dużym stopniu spopularyzowało same telekonsultacje. Nie wyobrażam sobie teleporad bez e-recepty, e-skierowania, e-zwolnienia. Większość pacjentów, którzy przyjmują leki na stałe, przechodzą na taką zdalną formę konsultacji i przyjmowania recepty. My idziemy jeszcze o krok dalej. Usprawniamy proces medyczny w ramach portalu wirtualna przychodnia. Tam pacjent nie wychodząc z trybu zdalnego porady lekarskiej, może zamówić przepisany w trakcie konsultacji lek do wybranej przez siebie apteki. Ale jak już pan prezes mówił, odbiór musi nastąpić fizycznie ze względu na przepisy prawa. Ale dzięki naszej usłudze pacjent ma pewność, że idąc do danej apteki , zrealizuje całą swoją receptę w jednym miejscu bez konieczności poszukiwania leku w innym punkcie. W dobie dystansowania się społecznego, to jest bardzo ważne.
Hubert Biskupski: Które dziedziny medycyny mają największe szanse na rozwój w kierunku teleporad? Zakładając, że będą one tak samo traktowane przez NFZ jak tradycyjne wizyty lekarskie.
Prof. Piotr Skarżyński: Każda dziedzina, w której wymagane jest monitorowanie tego, co dzieje się po zabiegu operacyjnym. Może to być każda dziedzina chirurgiczna, oczywiście w ograniczonym zakresie. Także te dziedziny, w których wymagana jest rehabilitacja, jak np. otolaryngologia, neurologia, kiedy musimy stopniowo wdrażać pacjenta do normalnego funkcjonowania. Z drugiej strony są to sytuacje nagłe, głównie to dziedziny internistyczne, kardiologiczne, pediatryczne.
Partnerzy debaty