Pechowcom, którzy chcieli w środku zimy nurkować w ciepłym Morzu Czerwonym, biura zaoferowały zwrot pieniędzy albo wyjazdy w inne miejsca. Znakomita większość nie znaczy jednak wszystkie. Kilka biur wbrew ostrzeżeniom i wbrew zdrowemu rozsądkowi nie odwołało wyjazdów. A to oznaczało dla osób, które podpisały z nimi umowy alternatywę: jechać do ogarniętego rewolucją kraju albo stracić znakomitą większość wpłaconych pieniędzy. Słyszałem, jak rzecznik jednego z dużych biur podróży, które swą główną siedzibę ma w Radomiu, radośnie przekonywał na antenie Radia PiN, że turystom z pewnością nic się nie stanie, a poza tym mają przecież ubezpieczenie. Dopytywany o szczegóły tego ubezpieczenia wił się jak piskorz. Wystarczy bowiem wczytać się w szczegóły tego ubezpieczenia, żeby wiedzieć, że nie obejmuje ono skutków ataków terrorystycznych, wojen domowych i zamieszek. Czyli dokładnie tego, co grozi w Egipcie. Czy odpowiedzialny przedsiębiorca naraża życie swych klientów tylko dlatego, żeby nie zamykać sezonu stratą? Czy odpowiedzialny przedsiębiorca naraża na szwank dobre imię swej firmy (zakładając oczywiście, że je ma)? Wydawać by się mogło, że odpowiedzi są oczywiste. Ale nie dla wszystkich przedsiębiorców. Mam nadzieję, że turyści wyciągną wnioski z egipskiej lekcji i zapamiętają te biura podróży, które gotowe są osiągać zyski, narażając życie i zdrowie swoich klientów.
Hubert Biskupski: Pieniądze to nie wszystko
Bycie właścicielem firmy oznacza dużą odpowiedzialność. Za firmę, za ludzi w niej zatrudnionych, ale także za wytwarzane produkty i za klientów, którzy będą je nabywać. Niestety, czasem, gdy żądza zysku przysłoni wszystko inne, odpowiedzialność za klienta znika zupełnie. Piszę o tym nie bez przyczyny. Gdy w Egipcie wybuchły zamieszki i krew zaczęła się lać, a na ulicy MSZ przestrzegł Polaków przed wyjazdem do kraju faraonów, znakomita większość biur podróży zaprzestała wysyłania tam turystów.