"Super Biznes" zaprasza na kolejną ważną rozmowę zastępcy redaktora naczelnego "Super Expressu" Huberta Biskupskiego w cyklu "Pieniądze to nie wszystko". Gościem "Super Biznesu" był prof. Jerzy Hausner, były wicepremier i były członek Rady Polityki Pieniężnej.
"Pieniądze to nie wszystko": prof. Jerzy Hausner
Tematem programu była inflacja. Podczas gdy wartość pieniądza spada, Polaków stać na coraz mniej. Chociaż nikt nie obniża nam pensji, to w rzeczywistości stajemy się coraz biedniejsi.
Niedługo GUS poda wstępny odczyt inflacji za czerwiec. Rynek spodziewa się 15 proc.
- Nie prowadzę osobiście prognoz inflacyjnych. W związku z tym polegam na opiniach analityków rynkowych. Oni na ogół się nie mylą, zwłaszcza jeśli chodzi o krótkie okresy - skomentował profesor. Dodał, że roczna inflacja na pewno będzie wyższa niż ta, którą zapisano w budżecie państwa i ta, którą przewidywano. Jak ocenił, na pewno będzie powyżej 10 proc. wobec 9,1 proc. zapisanych w budżecie.
- Przyczyn inflacji jest kilka. Przy czym, gdy mówimy o inflacji dwucyfrowej, to mówimy oczywiście o tym, że te czynniki się wzajemnie napędzają, wzajemnie na siebie oddziałują. Mówimy bardzo często o spirali inflacyjnej i w związku z tym mamy do czynienia ze złożeniem wielu czynników. To, od czego się inflacja na ogół zaczyna, ma już mniejsze znaczenie - powiedział nasz rozmówca.
Polecany artykuł:
Jak zatrzymać inflację?
Hausner stwierdził, że procesu dezinflacji nie można przeprowadzić bezboleśnie i bezkosztowo.
- Żeby wyjaśnić mechanizm inflacji, to trzeba generalnie powiedzieć, że mamy nadmiar pieniądza w stosunku do ilości towarów i usług, które w danym momencie gospodarce są oferowane - zwrócił uwagę.
Jak wyjaśnił, żeby zdławić inflację, trzeba zdjąć nadwyżkę pieniądza. Jednym ze sposobów na to, jest podniesienie podatków. Drugim - wymuszenie oszczędności. Inną metodą jest odcięcie dopływu gotówki, czyli zamrożenie możliwości uzyskania wyższych dochodów.
- Możemy posługiwać się całą gamą różnego rodzaju instrumentów. Podstawowy instrument, który ma Narodowy Bank Polski, to jest cena pieniądza. Bank wpływa na cenę pieniądza w ten sposób, że określa tzw. stopę referencyjną, dlatego że ta stopa z kolei określa to, po jakiej stopie rynkowej banki udzielają kredytów i jakie są stopy za depozyty. I jeśli podnosi bank centralny swoją stopę referencyjną, to banki się do tego dostosowują. Jeśli jest ona wyższa, to pieniądz staje się droższy, jest go oczywiście mniej. W ten sposób możemy dławić inflację. Ale wymieniłem kilka innych kierunków działania i tutaj są różne instrumenty - zwrócił uwagę.
Te instrumenty to m.in. obligacje antyinflacyjne, które mogłyby skłonić ludzi do zrezygnowania konsumpcji i oszczędzania.
-Zasadniczo problem polega na tym, że z jednej strony NBP powinien dbać o to, żeby pieniądza nie było w nadmiarze. A z drugiej strony władze powinny dbać o to, żeby ograniczać w okresie inflacji wzrost wydatków. Jeśli więc mówimy o polityce antyinflacyjnej, to na pewno polityką antyinflacyjną nie jest to, że zwiększamy różnego rodzaju wydatki. Nie jest polityką antyinflacyjną obniżanie podatków, a ich podnoszenie - ocenił.