Wicepremier Jarosław Gowin jeszcze przed wyborami krytykował pomysł likwidacji 30-krotności składek ZUS. Lider Porozumienia, które wraz z Solidarną Polską Zbigniewa Ziobry tworzy z PiS koalicję rządzącą, potwierdził to w programie „Tłit" Wirtualnej Polski. - Porozumienie nie zagłosuje za likwidacją 30-krotności i myślę, że ten temat zostanie zdjęty z agendy – stwierdził wicepremier Gowin. O swojej decyzję poinformował współkoalicjantów.
ZOBACZ TAKŻE: Mały ZUS dla przedsiębiorców. Od kiedy firmy zapłacą mniejsze składki
(...) likwidacja 30-krotności to uderzenie w najwyżej wykwalifikowanych specjalistów, informatyków, mechatroników, naukowców, wynalazców itd. Czyli w tę najbardziej kreatywną część społeczeństwa. Do takiego uderzenia Porozumienie nie przyłoży ręki i miałem wrażenie, że moi rozmówcy przyjmują to ze zrozumieniem – wyjaśnił polityk.
To spory problem dla rządu, nie tylko wizerunkowy. Premier Mateusz Morawiecki szacował, że likwidacja 30-krotności przyniesie nawet 5,1 mld zł, co jest niemałym zastrzykiem finansowym dla budżetu.
Z kolei eksperci zastanawiają się na ile decyzja wicepremier Gowina jest elementem rozgrywki w trakcie kształtowania nowego rządu a faktyczną troską o przedsiębiorców. - Likwidacja tego limitu nie jest dobrym rozwiązaniem jeżeli spojrzymy na system emerytalny długoterminowe - przekonuje prawnik i ekspert Intstytutu Emerytalnego Oskar Sobolewski. Dodaje, że konsekwencją zniesienia limitu będą kilkudziesięciotysięczne emerytury w przyszłości. Nasz rozmówca proponuje inne rozwiązanie. - Kompromisowym rozwiązaniem byłoby zwiększenie limitu składek ZUS do 40-krotności. Dzięki temu dzisiaj FUS otrzyma więcej pieniędzy ze składek, ale w przyszłości nie będzie konieczności aż takiego dotowania FUS jak w przypadku całkowitego zniesienia tego limitu - dodaje Sobolewski.
Czym jest limit 30-krotności ZUS? Kogo to dotyczy?
Zgodnie z dotychczasowymi zasadami, gdy wynagrodzenie pracownika w ciągu roku przekroczy łączność wartość 30 średnich pensji, płatnicy przestają odprowadzać składki na ubezpieczenie społeczne. Ten górny limit składek wynosi obecnie 142,9 tys. zł rocznie, co oznacza, że pracownik przestaje płacić składki emerytalne, gdy jego miesięczne zarobki przekroczą 11,9 tys. zł.
SPRAWDŹ RÓWNIEŻ: Pensje idą w górę. Przeciętne wynagrodzenie ponad 5 tys. zł
Powyżej tej kwoty zakłada się, że osoba majętna sama sobie świetnie poradzi z zabezpieczeniem majątku na starość (nie potrzebuje więc korzystać z publicznego systemu). Obecne rozwiązanie skutkuje tym, że ZUS nie musi w przyszłości wypłacać emerytur najbogatszym Polakom (jest ich ok. 350 tys.), które wynosiłyby dziesiątki tysięcy złotych. Zniesienie tego limitu, zmusiłoby najbogatszych do opłacania składek, a budżet wzbogaciłoby o dodatkowe 5,1 mld zł. Jednocześnie, taki scenariusz oznaczałby ogromny wzrost kosztów ponoszonych przez pracodawców.