O pomyśle ograniczenia zarobkowania emerytów mówił w "Dzienniku Gazecie Prawnej" szef Komitetu Stałego Henryk Kowalczyk. Jak twierdzi gazeta, to jedna z koncepcji PiS na zminimalizowanie skutków obniżenia wieku emerytalnego.
Zobacz również: Emeryci dostaną dodatki. O ich wysokości zdecyduje Sejm
Ma to przekonać emerytów do tego, aby nie korzystali oni ochoczo z możliwości zakończenia pracy w wieku 65 lat (mężczyźni) i 60 lat (kobiety). Wówczas otrzymaliby oni większe świadczenie w przyszłości, a finanse państwa byłby mniej obciążone. Tym bardziej, że na początku grudnia Henryk Kowalczyk oficjalnie powiedział to, przed czym przestrzegała opozycja i eksperci - osoby, które zdecydują się na wcześniejsze przejście na emeryturę mogą otrzymać nawet o 30 proc. niższe świadczenie, niż gdyby pracowały do 67. roku życia.
Plan PiS podawany przez "DGP" ma jednak dwie wersje. Drastyczną, zakładający całkowity zakaz dorabiania przez emerytów oraz łagodniejszą, która wprowadzałaby progi zarobkowe, których przekroczenie wiązałoby się ze zmniejszeniem bądź zawieszeniem emerytury. Nie wiadomo dokładnie, jak procentowo wyglądałby zmniejszenie emerytury.
Takie przepisy obowiązują obecnie w odniesieniu do świadczeń wypłacanych przed osiągnięciem wieku emerytalnego. Bez żadnych ograniczeń można dorobić do 70 proc. przeciętnego wynagrodzenia miesięcznie, przy większych kwotach świadczenie jest zmniejszane, a po przekroczeniu 130 proc. – wypłata jest zawieszana.
Wygląda jednak na to, że ewentualne zmiany nie obejmą posłów pobierających emerytury. - Osobie starszej trudno zakazywać ubiegania się o mandat posła. Łączenie uposażenia z emeryturą może wydawać się co najmniej kontrowersyjne, ale nie da się z tym nic zrobić bez zmian w prawie - wyjaśnia wiceprzewodniczący sejmowej komisji senioralnej Michał Szczerba z PO.
Z oficjalnych danych wynika, że w 2014 r. do emerytury dorabiało około 450 tys. seniorów.