Cukier

i

Autor: Shutterstock

Podatek cukrowy w pigułce

2020-03-03 10:48

Już w lipcu czekają nas podwyżki w kilku kategoriach produktów. Chodzi o tzw. "małpki", czyli alkohol w opakowaniach o objętości do 300 ml oraz słodzone napoje. To efekt wprowadzenia tzw. "podatku cukrowego".

Z założenia podatek cukrowy ma sprawić, że Polacy będą spożywali mniej cukru i przez to w lepszej kondycji będzie ich zdrowie. Według nowych informacji zmiany w życie mają wejść po 1 lipca 2020 roku. Podpowiadamy, gdzie możemy spodziewać się wyższych opłat?

Co obejmie podatek cukrowy?

Według założeń nowej ustawy, producenci napojów będą musieli zapłacić 50 gr za litr, jeżeli stosują cukry i słodziki. Dodatkowo zapłacą 10 gr więcej, jeśli w ich napojach znajduje się kofeina, tauryna lub guarana. Każdy nadmiarowy gram cukru (o ile cukru jest więcej niż 5 gramów na 100 ml produktu) ma być objęty opłatą wynoszącą 5 gr. Co się stanie z tymi pieniędzmi? Dochody z opłaty mają wpływać do NFZ i mają zostać przeznaczone na działania edukacyjne i profilaktyczne, a także na leczenie takich schodzeń jak nadwaga i otyłość.

To nie wszystko. Zmianie ulega także archaiczna ustawa z 1982 roku o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Wszystko przez niesławne „małpki”, czyli butelki o objętości nieprzekraczającej 300 ml. Przedsiębiorcy prowadzący sprzedaż napojów alkoholowych przeznaczonych do spożycia poza miejscem sprzedaży na podstawie zezwolenia będą zobowiązani do wniesienia opłaty związanej ze sprzedażą takich produktów.

Naliczanie tej opłaty będzie odrobinę bardziej skomplikowane. Ustawa zakłada, że opłata wynosi 25 zł od litra stuprocentowego alkoholu sprzedawanego w małpkach. A więc:

- 1 zł od 100 ml małpki wódki 40%;

- 2 zł od 200 ml małpki wódki 40% (w I wersji było 1 zł);

- 88 groszy od 250 ml małpki wina 14% (w I wersji było 1 zł).

Połowa pozyskanych pieniędzy trafi do gmin, a druga połowa do NFZ. Środki zostaną przeznaczone na edukację, profilaktykę oraz świadczenia w zakresie opieki psychiatrycznej i leczenia uzależnień.

Szacuje się, że na proponowanych zmianach budżet państwa zyska ok. 3 miliardów złotych rocznie.

Odchudzą ciało czy portfel?

Rząd przekonuje, że dzięki nowym przepisom zmienią się nawyki żywieniowe konsumentów. Mówiąc wprost - droższe napoje sprawią, że będziemy konsumować mniej cukru i staniemy się zdrowsi. Argumentując skuteczność, pomysłodawcy powołują się na sytuację za granicą. Pierwszym krajem UE, który zdecydował się na takie rozwiązanie była Dania w 2011 roku. Podatek dotyczył jednak nie cukru, tylko tłuszczów nasyconych. W tym przypadku faktycznie zmniejszyło się spożycie niezdrowej żywności. Podatek od napojów słodzonych wprowadzono we Francji. Podobne reformy przeprowadzono także na Węgrzech (żywność o niskiej gęstości odżywczej), a w Portugalii (podatek od fast foodów) czy w Estonii.

Producenci są przeciwni

Producentów to nie przekonuje. Krajowy Związek Plantatorów Buraka Cukrowego uważa, że podatek cukrowy uderza w polskie firmy zajmujące się tym surowcem i doprowadzi do gigantycznego zmniejszenia zapotrzebowania na buraki cukrowe. Z kolei Krajowa Unia Producentów Soków zwraca uwagę, że kryzys może dotknąć także krajowych sadowników.

Podatek cukrowy krytykował także prezes Warsaw Enterprise Institute Tomasz Wróblewski, który uważa, że droższe napoje z cukrem sprawią, że Polacy sięgną po... jeszcze gorsze tańsze alternatywy. Wróblewski przywołał badania wpływu opodatkowania na konsumpcje cukru. Takie przeprowadził Nowozelandzki Instytut Badań Ekonomicznych w 2017 roku. Według Wróblewskiego, Nowozelandczycy odkryli wtedy na podstawie 47 niezależnych badań z całego świata, że nie odnotowano ani jednego przypadku, w którym podatek od cukru przyczyniłby się do poprawy stanu zdrowia czy obniżenia otyłości.

Polacy nie chcą nowego podatku

Zdaniem przepytanych przez Pollster Polaków dodatkowa opłata będzie dobra dla budżetu, ale w odchudzanie podatkami wierzy mało kto. Aż 80 proc. Polaków zapytanych, czy boi się wzrostu cen po wprowadzeniu podatku cukrowego odpowiedziało twierdząco. Respondenci nie tylko obawiają się drożyzny ale i nie wierzą, że wyższe podatki zmienią nasze nawyki żywnościowe. W spalanie kalorii podatkami wierzy jedynie 11 proc. ankietowanych. Jeśli więc nie polityka fiskalna, to co? Zdaniem 75 proc. respondentów, otyłość najlepiej leczy aktywność fizyczna, dieta i badania. Kolejne 54 proc. ankietowanych uważa, że pomocne są kampanie społeczne promujące zdrowy styl życia, a według 39 proc. pomógłby np. zakaz sprzedaży słodyczy dzieciom.

Tylko 18 proc. ankietowanych przez Pollster wierzy w prozdrowotne intencje podatku cukrowego. Aż 70 proc. jest przekonanych, że ten pomysł zrodził się z chęci uzyskania dodatkowych wpływów do budżetu państwa. Według założeń, do budżetu ma wpłynąć około dodatkowego miliarda złotych.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze