Wskaźnik -2,4 dla Polski oznacza, że wraz ze wzrostem ceny o 1 proc. sprzedaż produktu spada o ok. 2,4 proc. Nielsen wyjaśnia, że im niższa wartość tego wskaźnika, tym bardziej wrażliwi cenowo są konsumenci, bo każdorazowy wzrost ceny przekłada się na większy spadek popytu. Z kolei np. w Belgii wskaźnik -1,1 proc. oznacza, że sprzedaż nie spada tak gwałtownie jak w Polsce.
Dla rynku takie podejście oznacza wyzwanie, poza tym odczuwalny wzrost cen jest dużo wyższy niż raportowane przez statystyków wskaźniki inflacyjne.
Wiele cen produktów czy usług już w pierwszym półroczu wzrosło dwucyfrowo, co oznacza, że inflacja postrzegana dla wielu konsumentów kształtowała się w przedziale 10–27 proc. i była obecna w ich koszykach zakupowych w danym czasie - wynika z raportu prof. Konrada Raczkowskiego ze Społecznej Akademii Nauk. Duże wyczulenie klientów na podwyżki oznacza, że na rynku zarówno producenci, jak i detaliści za wszelką cenę będą walczyć, by nie doprowadzić do wzrostu cen.
- Sieci dokładają wszelkich starań, aby konsument mógł zaopatrywać się w żywność i artykuły przemysłowe w możliwie najniższych cenach. Handel jako ostatnie ogniwo łańcucha nie jest odpowiedzialny za wzrost cen towarów i usług, które są kształtowane przez mechanizmy rynkowe - mówi "Rzeczpospolitej" Renata Juszkiewicz, prezes Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji.